Magdalena Wójcik: Grunt to się nie poddawać
Chociaż przyznaje, że początki były trudne, zdążyła się już pogodzić z tym, że nie zawsze jest kolorowo
Przez wiele lat bez powodzenia szukała miłości, a mężczyźni, jeden po drugim, łamali jej serce. Nie zdołała zdobyć względów kolegi z planu, Jacka Chmielnika, w którym była szaleńczo zakochana. Inny artysta, Artur Żmijewski, najpierw dał jej nadzieję, a potem porzucił. Mężczyzna, którego poślubiła, nawiązał romans z koleżanką z pracy, wpędzając zdradzoną żonę w depresję. Następny związek – choć miał być już tym jedynym i ostatnim – okazał się równie nietrwały. Tak samo jak kolejny.
Ale mimo to życie Magdaleny Wójcik dalekie jest od melodramatu. Chociaż przyznaje, że początki były trudne, zdążyła się już pogodzić z tym, że nie zawsze jest kolorowo. Jak twierdzi, grunt to się nie poddawać. I nie tracić wiary, że jutro będzie lepiej.
href="http://film.wp.pl/magdalena-wojcik-grunt-to-sie-nie-poddawac-6025245251110017g">CZYTAJ DALEJ >>>
''Byłam chorobliwie nieśmiałym dzieckiem''
Urodziła się 20 września 1969 w Warszawie. Jej ojciec był dyrektorem artystycznym zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, toteż Wójcik wspominała, że w dzieciństwie czuła się dość samotna – rodzice często wyjeżdżali i nie zawsze mogli zabrać ją ze sobą. Przez to coraz bardziej zamykała się w sobie.
- Byłam chorobliwie nieśmiałym dzieckiem – cytuje jej słowa magazyn Na żywo. - Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.* Rodzice zabrali mnie nawet do psychologa*. Dał mi kartkę, narysowałam coś bardzo małego w rogu. To byłam ja.
Pożegnanie z baletem
Dopiero z czasem zaczęła nabierać większej pewności siebie i walczyć z kompleksami. Gdy nadchodziły wakacje, wraz z rodzicami wyruszała w tournée po Polsce.
- Pomagałam mamie doczepiać sztuczne warkocze, zmieniać stroje i marzyłam, że kiedyś sama zatańczę na scenie. Bardzo miło to wspominam – mówiła w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Nie sądziła pewnie, że jej marzenie spełni się tak szybko. Ojciec, widząc, że córka ma talent, zapisał ją do szkoły baletowej.
- Chciał, żebym została tancerką klasyczną – wspominała. Ale, choć lubiła tańczyć, wkrótce dotarło do niej, że może wcale nie jest to jej największą pasją.
- Taniec klasyczny kojarzy mi się, niestety, z potwornym wysiłkiem i bólem obtartych stóp. To nie były moje ukochane zajęcia, ale zaciskałam zęby i ćwiczyłam. I kiedy po dziewięciu latach, w klasie maturalnej, lekarze wydali na mnie wyrok mówiąc, że nie mogę być dłużej tancerką klasyczną, bo jest to groźne dla mojego zdrowia, wcale się nie zmartwiłam. Musiałam się z baletem pożegnać, ale zrobiłam to bez żalu. Jestem jednak dyplomowaną tancerką.
Z baletu do aktorstwa
Pożegnanie z baletem przyszło jej łatwo, bo miała już inne marzenie – aktorstwo. W 1992 roku otrzymała dyplom na warszawskiej PWST i zaraz potem została zaangażowana do Teatru Ateneum.
Jednak zanim stanęła na scenie, Wójcik miała już całkiem spore doświadczenie aktorskie zdobyte na planach filmowych. W 1985 roku zadebiutowała na ekranie w „Kronice wypadków miłosnych” Andrzeja Wajdy, rok później pojawiła się w „Życiu wewnętrznym” Marka Koterskiego. Ale wyjątkowe znaczenie dla młodziutkiej aktorki miał udział w filmie „Kolory kochania”.
Pierwsza miłość
W 1988 roku zaledwie 19-letnia Wójcik trafiła na plan filmu Wandy Jakubowskiej. I niemal natychmiast straciła głowę dla swojego ekranowego partnera, Jacka Chmielnika. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że on grał Franka Rakoczego, ona zaś jego miłość, Hanię, więc codziennie spędzali ze sobą wiele godzin.
Życie na gorąco donosi, że młodziutka aktorka robiła, co mogła, by starszy o 16 lat mężczyzna odwzajemnił jej uczucia, ale on pozostawał nieczuły na jej względy. Ale nic w tym dziwnego – Chmielnik był na zabój zakochany w swojej świeżo poślubionej żonie Wandzie. I ani mu w głowie były romanse.
Gorąca dziewczyna do pracy się przykładała
Świeżo upieczony mąż żartował później, że był nieustannie wystawiany na pokusy i próby małżeńskiej wierności.
- Trzy miesiące w pięknych górach z dala od domu i gorąca dziewczyna, która w scenach erotycznych, a było ich mnóstwo, tak solidnie się do pracy przykładała, jakby nie grała. To dla każdego mężczyzny jest poważny egzamin - wspominał Jacek Chmielnik.
Dla Wójcik był to ponoć prawdziwy cios i długo nie mogła się otrząsnąć po tym „koszu”. Wkrótce skierowała swoje uczucia w inną stronę, ale, niestety, i tym razem nie mogła liczyć na wzajemność.
Miłosny zawód
Artur Żmijewski, mimo iż był w związku z poznaną jeszcze w liceum dziewczyną, podobno oszalał na punkcie Wójcik.
- Wpadła mu w oko śliczna, długowłosa blondynka o namiętnych ustach. To była Magdalena Wójcik – zdradzili magazynowi Świat&Ludzie znajomi aktora. - Wywarła wtedy na aktorze tak wielkie wrażenie, że zupełnie stracił głowę i zerwał z Pauliną. Jednak i ta historia nie ma dla Wójcik szczęśliwego zakończenia. Wkrótce Żmijewski „zrozumiał swój błąd” i wrócił do Pauliny, prosząc ją o wybaczenie. Zaraz potem zaś oświadczył się i rozpoczął przygotowania do ślubu.
A Wójcik znowu została sama.
''Kiedy już tam zamieszkamy...''
Na dłużej związała się dopiero z Michałem Zielińskim.
- Nie wiedział, że jestem aktorką, za to ja wiedziałam o nim wszystko – cytuje słowa aktorki Na żywo. - Mieszkaliśmy całe lata obok siebie i nasłuchałam się różnych rzeczy, że gagatek, że imprezowicz, że rozbija się ciągle jakimś samochodem – mówiła. Ale to jej nie zniechęciło. - Z przekory i ciekawości umówiłam się z nim na kawę.
Kilka lat później wzięli ślub, potem na świat przyszedł ich syn Mateusz. Wójcik przyznawała, że pierwsze lata małżeństwa to była prawdziwa harówka. Rozpoczęli budowę wymarzonego domu, a ona nieustannie pracowała.
- Żeby go skończyć, przyjmowałam wszystkie propozycje, bo potrzebowaliśmy pieniędzy na glazurę, podłogi, krany. "Kiedy już tam zamieszkamy, zwolnię", powtarzałam sobie. "Będę wybierała najciekawsze role, urodzę drugie dziecko, założę ogród” - obiecywała. Los jednak chciał inaczej.
''Straszne depresje, myśli samobójcze''
Zauważyła, że wraz z mężem oddalają się od siebie. Któregoś wieczoru, nękana złymi przeczuciami, sprawdziła mu telefon. I dowiedziała się, że Zieliński już od dłuższego czasu ma romans z koleżanką z pracy. Odeszła.
Ale rozwód nie był łatwy. Choć starała się zachować spokój, nie dać nic po sobie poznać, cierpiała coraz bardziej.
- Dzisiaj euforia i totalny optymizm, a jutro najczarniejszy dół, straszne depresje, myśli samobójcze – mówiła w Gali, wspominając, że ma za sobą wiele nieprzespanych i przepłakanych nocy.
- Najbardziej bolą i najtrudniej goją się rany zadane przez najbliższych. Straciłam coś, co było sensem mojego życia - rodzinę. Rozstaniem zakończyły się również jej dwa kolejne związki, z Michałem Rejem i biznesmenem Jerzym Motzem.
''Bez miłości nie wyobrażam sobie życia''
Dopiero po jakimś czasie udało się jej zapomnieć o przykrych przeżyciach. Pociechę przynosił jej syn – ale także praca; Wójcik dostała angaż w „Klanie” i bardzo sobie chwaliła nową rolę. Nie ma ostatnio, niestety, szczęścia do filmów – po raz ostatni na dużym ekranie pojawiła się trzy lata temu, w zmiażdżonym przez krytykę „Big Love”. Ale nie narzeka.
- Teraz mam już inne priorytety w życiu i biorę sobie na głowę tylko tyle, ile zdołam udźwignąć – mówiła w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Wciąż jednak ma nadzieję, że uda jej się jeszcze kiedyś znaleźć partnera, u którego boku spędzi resztę życia.
- Wierzę w to, że nasze losy już gdzieś są spisane, że my tylko odgrywamy swoje role i jeżeli mam spotkać kogoś, to go spotkam, jeśli nie, to nie – mówiła w Gali. - Nie szukam i nie będę szukać. Chcę, żeby miłość sama mnie odnalazła, żeby mnie dopadła. Bez miłości nie wyobrażam sobie życia.
(sm/mn)