Molestowanie, więzienie, myśli samobójcze. Izabella Cywińska nie miała łatwego życia
Kobieta sukcesu, od lat związana z branżą filmową; była krytykiem, piastowała stanowisko ministra kultury i sztuki oraz dyrektorki artystycznej w Teatrze Ateneum. Ogromne uznanie zdobyła jako reżyserka - choć niektóre jej projekty, jak chociażby serial "Boża podszewka" (czytaj więcej tutaj), wywołały ogromne kontrowersje.
Ale droga na szczyt nie była jednak łatwa. Izabella Cywińska, która uważana jest w branży za "twardą babkę" i nazywana "kobietą z kamienia", wyznawała, że wiele w życiu wycierpiała – była molestowana, trafiła do więzienia i została oskarżona o złe zarządzanie funduszami; w pewnym momencie myślała nawet o odebraniu sobie życia. 25 marca skończyła 83 lata.
Egoistyczny zawód
Dzieciństwo miała nader burzliwe; rok po narodzinach Cywińskiej zmarł jej ojciec, a w 1939 roku, gdy wybuchła wojna, czteroletnia dziewczynka wraz z matką musiała uciekać z rodzinnego dworku. Zamieszkały w Warszawie i tam Cywińska ukończyła studia etnograficzne oraz Wydział Reżyserii w PWST.
Pytana, dlaczego zdecydowała się zostać reżyserką, odpowiadała w "Gazecie Wyborczej":
- Postąpiłam egoistycznie, chciałam, żeby mi płacili za moje hobby. Co to znaczy? Żeby móc w trakcie własnej pracy i przez pracę odpowiedzieć sobie na pytania, które pozwolą mi lepiej zrozumieć otaczający mnie świat.
Kara za spektakl
W 1981 roku w Poznaniu Cywińska wystawiła spektakl "Oskarżony: czerwiec 56", czym naraziła się ówczesnej władzy - i gdy wprowadzono stan wojenny, została aresztowana.
- Po północy rozległo się walenie do drzwi. Weszło dwóch mężczyzn. Jeden typowy ubek, prostak, drugi śliczny inteligencik w niebieskim sweterku i kożuszku. Usłyszałam: "Cywińska? Proszę się ubierać". Janusz [Michałowski, aktor i mąż reżyserki – na zdjęciu] przerażony zaproponował, żeby wzięli jego zamiast mnie. Obśmiali go. Już na podwórku założyli mi kajdanki - opowiadała w "Twoim Stylu".
Powrót do życia
Pobyt w więzieniu był dla Cywińskiej traumatyczny; wspominała, że jeden z ubeków składał jej niemoralne propozycje, a kiedy trafiła do celi, kiepsko radziła sobie z samotnością.
- Pamiętam jeszcze rozmowę z więziennym wychowawcą. Popłakałam się, prosiłam, żeby przenieśli mnie do zbiorowej celi. Siedziałam w pojedynczej i źle to znosiłam. Był zaskoczony: "Żelazna Cywa (taką miałam ksywę w Poznaniu) płacze?! Muszę to zapisać w aktach", powiedział - wspominała w "Twoim Stylu".
Potem trafiła do ośrodka dla internowanych w Gołdapi; w kwietniu, dzięki staraniom męża, udało się jej wrócić do Warszawy.
Myśli samobójcze
We wrześniu 1989 roku wybrano ją na ministra kultury i sztuki - urząd ten sprawowała do 14 grudnia 1990 roku. Karierę polityczną zakończyła w mało przyjemnej atmosferze, oskarżana o złe zarządzanie pieniędzmi i spowodowanie strat finansowych. Zrezygnowana i zaszczuta, myślała nawet o odebraniu sobie życia.
- Żyć mi się nie chciało. To była sprawa honoru. Uznano mnie za złodziejkę, malwersanta, kiedy byłam ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Sąd oczyścił mnie z win. Naiwna byłam, że dałam się wpuścić w kolczaste maliny, którymi była moja fundacja kultury - mówiła w programie "Kultura, głupcze".
Kobiece trudności
Nie ukrywa, że kobiecie nie jest łatwo w branży artystycznej; nierzadko mężczyźni proponowali jej przysługę lub pracę w zamian za seks.
- Nie mogłam z tą swoją kobiecością dostać się na reżyserskie studia tak łatwo jak moi koledzy, a potem też znaleźć pracy - przyznawała w "Gazecie Wyborczej".
Gdy miała 20 lat, była molestowana przez swojego wujka - wspominała, że przerażona uciekła przez okno na dach i siedziała schowana za kominem.
Dziś, zahartowana przez dawne wydarzenia, twierdzi, że niewielu rzeczy w życiu żałuje - może jedynie tego, że nie zdecydowała się na dziecko.
- Dzisiaj zrobiłabym in vitro *– mówiła. - *Dopóki byłam dyrektorem teatru, to wystarczyło mi, że wszystkie "dzieci", które brałam ze szkoły, wychowywałam, kształtowałam nie tylko jako aktorów, ale też jako ludzi. Żeby wyładować ten mój zmarnowany instynkt macierzyński.