Najlepsza Gdynia od lat!

Stało się! Gdyńska impreza po latach bezowocnych starań trafiła w końcu na właściwe tory. Zreformowana przez stanęły tak ważne dla naszej kinematografii filmy, jak „Dom zły” czy „Rewers”.

Najlepsza Gdynia od lat!
Źródło zdjęć: © www.fpff.pl

Tegoroczna 36. edycja Festiwalu Polskich Filmów fabularnych udała się znakomicie. Chaciński, od lutego pełniący funkcję Dyrektora Artystycznego Festiwalu, zrealizował większość postawionych sobie, być może zbyt ambitnych, jak wówczas ostrożnie podkreślano, założeń. Na sześć czerwcowym dni Gdynia nie tylko stała się świętem polskiego kina – prawdziwym, pozbawionym branżowej kurtuazji – ale z powodzeniem odzyskała też aurę miejsca spotkań i konfrontacji, rozhermetyzowała się.

Tegoroczny Konkurs Główny, okrojony przez Chacińskiego do bardzo rozsądnej ilości dwunastu tytułów, przyniósł wrażenia i emocje, jakich nikt się chyba nie spodziewał. Po seansie wstrząsającej "Róży" Wojciecha Smarzowskiego – bezapelacyjnie najlepszego filmu tegorocznej imprezy – na Sali zaległa cisza, której długo nie odważono się przerwać. Uznanie zdobyły także znane już z naszych kin "Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego i "Czarny Czwartek" Antoniego Krauzego oraz docenione już na
światowych festiwalach "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego i "Sala samobójców" Jana Komasy. Czarnym koniem okazał się znakomity "Wymyk Grega Zglińskiego, dowodzący, że w Polsce można zrobić wysokiej próby film gatunkowy.

Co ciekawe, w konkursowym tuzinie zabrakło… tytułów ewidentnie złych czy nieudanych. Nawet te pozostające w tyle stawki, jak kostiumowy "Daas" Adriana Panka czy zainspirowane historią sióstr betanek "W imieniu diabła" Barbary Sass-Zdort znajdowały żarliwych obrońców i budziły gorące dyskusje. Nie gorzej przebiegała Panorama Polskiego Kina, tematycznie i stylistycznie zróżnicowana, dająca szansę debiutantom i uznanym mistrzom, prezentująca mainstream i awangardę.

Pokazom towarzyszyły, powstałe także z inicjatywy Chacińskiego, interesujące prelekcje, spotkania i wydarzenia poboczne. W ramach cyklów Anatomia Sceny i Jak To Się Robi publiczność miała okazję przyjrzeć się polskim filmom od środka. Andrzej Wajda i Janusz Morgenstern, na przykładzie słynnej sceny z "Popiołu i diamentu", opowiadali zgromadzonym widzom o tajnikach swojej współpracy, podczas gdy Lech Majewski rozbierał na atomy jedną z sekwencji swego „Młyna i krzyża”. Podobne inicjatywy, wśród których znalazło się m.in. spotkanie z Markiem Koterskim opowiadającym o swoim nowym filmie, to zdecydowana próba wyjścia do widza, chęć wtajemniczenia go w tajniki branży.

W tym roku w Gdyni, bardziej niż dotychczas, publiczność poczuć mogła, że filmowcy są na wyciągnięcie ręki, gotowi nie tylko swoje dzieła dyskutować, ale wręcz konfrontować się z ich uzasadnioną krytyką. To chyba najwartościowsza ze zmian wprowadzonych przez Chacińskiego. Dialog został nawiązany. Jeśli tylko międzynarodowe jury nie skrzywdzi Smarzowskiego, można założyć, że festiwal zdaje się zmierzać w dobrym kierunku.

Na prawdziwe podsumowania i rozliczenia czas przyjdzie jednak w przyszłym roku. A póki co, trzymajmy kciuki, by w 2012 na festiwal zgłoszono przynajmniej połowę tak znakomitych filmów.

RECENZJE FILMÓW KONKURSU GŁÓWNEGO:
*"Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł" - 6/10 "Daas" - 5/10 "Essentil Killing" - 9/10 "Ki" - 7/10 "Italiani" - 7/10 "Młyn i krzyż" - 6/10 "Kret" - 6/10 "Róża" - 10/10 "Sala samobójców" - 7/10 "I imieniu diabła" 5/10 "Wymyk" - 8/10 "Lęk wysokości" - 8/10 *

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)