To może być rekord. Netflix jeszcze nigdy czegoś takiego nie zrobił
Wiele wskazuje na to, że przyszłoroczna ceremonia wręczenia Oscarów należeć będzie do produkcji największej platformy streamingowej. W gronie dziesięciu filmów nominowanych w głównej kategorii znaleźć się może nawet 5 tytułów zrealizowanych przez Netfliksa. Do zwycięstwa ma ich prowadzić faworyt bukmacherów – ”Mank” Davida Finchera.
Nie ulega wątpliwości, że obecnie platformy streamingowe znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji. W dobie pandemii wielkie hollywoodzkie wytwórnie na 2021 rok przesunęły premierę nie tylko wysokobudżetowych produkcji, ale także wielu tytułów, które mogłyby rywalizować o nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Dystrybucja kinowa wciąż pozostaje (choć obecnie bardziej w teorii niż w praktyce) podstawowym źródłem dochodu, bez którego produkcja filmów – od strony finansowej – traci sens.
Wbrew pozorom problem ten dotyka bardziej kina artystycznego niż stricte komercyjnego. W przebogatej ofercie platform VOD, wypełnionej niezliczoną ilością seriali, wysublimowanym, ambitnym filmom nie sposób się przebić. W dystrybucji kinowej mechanizmy wspierające produkcje artystyczne zostały już wypracowane (kina typu art house w centrum miasta, dotacje do biletów), w telewizjach internetowych rządzi prawo silniejszego.
Proces Siódemki z Chicago - zwiastun
Oczywiście, niektóre platformy streamingowe także wspierają filmy artystyczne, ale przede wszystkim te, które same wyprodukowały. Netflix już w poprzednich latach nie szczędził środków na promocję filmów, którymi chciał stanąć do walki o Oscary.
Przypomnimy, że dopiero przed trzema laty – po raz pierwszy w historii – do rywalizacji o nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej został dopuszczony film, który nie był wyświetlany w kinach (na dużym ekranie pokazywany był jedynie na obowiązkowych pokazach premierowych). Był to ”Mudbound”. Początek był wielce obiecujący – 4 nominacje do Oscara. Rok później Netflix miał już na koncie pierwsze trzy statuetki. ”Roma” otrzymała nagrodę za najlepszą reżyserię, film nieanglojęzyczny oraz zdjęcia.
W ubiegłym sezonie produkcje Netflix Original otrzymały aż 24 nominacje do Oscara. Więcej niż jakakolwiek wielka wytwórnia filmowa. Wyróżnione zostały: ”Irlandczyk” (10 nominacji), ”Historia małżeńska” (6), ”Dwóch papieży” (3) oraz po jednej nominacji dla animowanych produkcji ”Klaus” i ”Zgubiłam swoje ciało”, a także dokumentów ”Amerykańska fabryka”, ”Pokonani przez życie” i ”Krawędź demokracji”.
"Irlandczyk" - oficjalny zwiastun
Ostatecznie wymienione produkcje zgarnęły zaledwie dwa Oscary (drugoplanowa rola Laury Dern oraz pełnometrażowy film dokumentalny). Można zaryzykować twierdzenie, że na tyle pozwoliło wówczas lobby dużych hollywoodzkich wytwórni, gdyż niektóre orzeczenia członków Amerykańskiej Akademii Filmowej można uznać za dość kontrowersyjne. A może raczej schematyczne i zachowawcze.
W tym roku duże wytwórnie nie mają jednak za czym lobbować, zaś członkowie Akademii będą zmuszeni do wyjścia ze swojej strefy bezpieczeństwa. W ostatnich dniach na łamach magazynu "Variety" pojawiły się prognozy dotyczące filmów, które mają, zdaniem dziennikarzy, największe szanse na nominację do Oscara w głównej kategorii. I tak, w dziesiątce pierwszego wyboru znalazła się tylko jedna produkcja dużej wytwórni. Natomiast odnajdziemy tam aż cztery tytuły zrealizowane przez Netfliksa:
"Mank” – reżyseria David Fincher
Film czarnobiały. Hollywood lat trzydziestych ubiegłego wieku. Herman J. Mankiewicz, w cierpieniu i upojeniu, pisze scenariusz do słynnego dzieła Orsona Wellesa ”Obywatel Kane”. Na razie faworyt bukmacherów. Fincher wraca do formy i wielce prawdopodobne, że w końcu zdobędzie Oscara. Duże szanse na statuetkę ma także odtwórca głównej roli Gary Oldman. Przez długi czas kompletnie ignorowany przez członków Akademii, na przestani zaledwie trzech lat może zdobyć dwie nagrody. Zdaniem dziennikarzy "Variety" ”Mank” powinien otrzymać przynajmniej dziesięć oscarowych nominacji.
”Ma Rainey: Matka bluesa” – reżyseria George C. Wolfe
Kolejna podróż w czasie. Lata dwudzieste ubiegłego wieku. Tym razem Chicago. Legendarna artystka i grupa muzyków plus studio nagraniowe, w którym niemal w całości rozgrywa się akcja filmu. Bardzo silny tytuł w aktorskich kategoriach. Niemal pewne nominacje dla Violi Davis (choć faworytką jest -  znana z ”The Crown” - Venessa Kirby występująca w innej produkcji Netfliksa ”Cząstki kobiety”) i dla Chadwicka Bosemana, który tą rolą (ale nie tylko tą…) żegna się z widzami. Boseman może stać się trzecim w historii aktorem, który Oscara otrzyma pośmiertnie.
”Proces siódemki z Chicago” – reżyseria Aaron Sorkin
Ponownie Chicago. Tym razem koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Organizatorzy ulicznego protestu trafiają przed sąd oskarżeni o spisek w celu wywoływania zamieszek. Netflix może przejść do historii, jaka pierwsza firma, która w jednym roku zgarnie wszystkie aktorskie nagrody Akademii Filmowej. Producenci "Procesu…” mogą wystawić do rywalizacji całą rewelacyjną "siódemkę z Chicago”, ale postawią zapewne na Sachę Barona Cohena (bardziej może znanego jako Borat), który po raz kolejny pracując dla Netfliksa (patrz miniserial "The Spy”) udowadnia, że jest znakomitym aktorem dramatycznym. Także faworyt bukmacherów.
”Bal” – reżyseria Ryan Murphy
Czasy współczesne. Małe miasteczko w Indianie i duży problem dla lokalnej społeczności, gdyż jedna z licealistek walczy o możliwość pójścia na bal maturalny ze swoją dziewczyną. Wspierać ją będą cztery upadłe gwiazdy z Broadwayu. Wśród nich m.in. Nicole Kidman i Meryl Streep. Powszechnie wiadomo, że nikt nie jest i nigdy nie był tak zaprawiony i skuteczny w boju o Oscary, jak Meryl Streep. Członkowie Akademii mają w zwyczaju w gronie poważnych filmów umieścić jedną lżejszą produkcję. Musical "Bal” jest idealnym kandydatem. Na dodatek, niesie przesłanie zgodne z duchem czasu.
Ale to nie wszystko
Z rezerwy do szczęśliwej dziesiątki filmów nominowanych do Oscara w głównej kategorii mogą jeszcze wskoczyć dwa tytuły Netfliksa – ”Pięciu braci” w reżyserii Spike’a Lee oraz ”Niebo o północy” George’a Clooneya.
Pierwszy z nich, w retrospekcjach, przenosi nas w okrutną rzeczywistość wojny w Wietnamie i w oryginalny oraz przewrotny sposób porusza temat udziału czarnoskórych żołnierzy w tym konflikcie. Drugoplanowa, mała, ale wielce wymowna rola dla Chadwicka Bosemana również może zostać wyróżniona nominacją. Natomiast ”Niebo o północy” to postapokaliptyczna produkcja, która na razie zachwyca od strony wizualnej (zdjęcia, efekty specjalne). Na resztę trzeba poczekać do premiery filmu, która zaplanowana jest na 23 grudnia. Oczywiście na platformie Netflix.
93. ceremonia wręczenia Oscarów planowana jest na 25 kwietnia 2021 roku. Nominacje mają zostać ogłoszone 15 marca.