Nie ma ucieczki od ojczyzny

W „Nasrine” Tina Gharavi wystawia swojej ojczyźnie, Iranowi, okrutną ocenę. Idzie w jej może nawet dalej niż inni reżyserzy tworzący filmy w tym kraju.

21.07.2014 11:35

Na początku wydaje się, że dla Nasrine’a i Ali pułapką jest kraj, w którym się urodzili. Chcą być wolni, swobodni, cieszyć się młodością, tymczasem twarde zasady irańskiej obyczajowości nieprzerwanie stają im na przeszkodzie. Pewnej nocy, ów zasady, w osobie policjantów, zajeżdżają im drogę i jednym ruchem wstawiają ich między kryminalistów. Bo jadą razem na motorze, bo chusta Ali niewystarczająco przykrywa jej włosy, bo oboje wyglądają podejrzani. Wyznaczona za te przewinienia kara dla rodzeństwa stanie się przełomem. Wyraźnym sygnałem, że czas uciekać z ojczyzny, bo tu czekają ich tylko prześladowania.

Nasrine i Ali przenoszą się do Wielkiej Brytanii, gdzie jednak okazuje się, że problemy wcale nie znikają. Poza czysto prozaicznymi trudnościami – rodzeństwo musi poczekać na możliwość podjęcia legalnej pracy – pojawiają się kłopoty emocjonalne. Nasrine i Ali nagle otrzymują wolność, a wraz z nią ciężar odpowiedzialności za własne decyzje i wybory. Teraz już nie mogą niczego zwalić na państwo i jego władze. Mają tylko siebie i muszą zapytać sami siebie czego chcą, pragną, co ma dla nich sens? Gdy nagle mogą oddać się miłości w takim kształcie, w jakim sobie tylko wymarzą, okazuje się, noszą w sercu wiele blokad. Wszystkie wywiezione z ojczyzny niczym okrutny prezent na odchodne, od którego być może nigdy się nie wyzwolą.

Ali poznaje mężczyznę, który budzi w niej tyle samo strachu, co miłości. Nie potrafi się do niego zbliżyć, wciąż krążą jej po głowie demony przeszłości i złych doświadczeń, jakie miała w Iranie. Nasrine powoli odkrywa, że interesują go mężczyźni – i też nie potrafi sobie dać z tym uczuciem rady. Wciąż ma w pamięci zakazy i obawy, że jeśli ktoś odkryje jego seksualną orientację, on przypłaci to życiem. Najgorsze jest jednak to, że w nowej rzeczywistości dotąd blisko żyjące rodzeństwo nie umie jakoś znaleźć wspólnego języka. Zarówno Ali, jak i Nasrine’a przerażają ich odkrycia. Teraz boją się nie tyle władz, ile swojej wzajemnej reakcji, odrzucenia, samotności. Duszą więc rozterki w sobie.

Mimo estetycznych niedociągnięć w filmie, trzeba przyznać, że Tina Ghavari przyjmuje ciekawy punkt widzenia w ramach tematu zazwyczaj traktowanego przez reżyserów w kategoriach czarno-białych. Autorka, mimo, że jednoznacznie ukazuje Iran jako kraj opresyjny wobec jego obywateli, wskazuje również na fakt, że nie ma od niego ucieczki. Żadne przeprowadzki nie pomogą, bo ojczyzna i jej nakazy są czymś, co nosi się w sercu i co na stałe zakorzenia się w mentalności. Nasrine i Ali pochodzą ze spętanego zakazami kraju i nie potrafią być po prostu wolni, gdy nagle kontrolne oko władzy przestaje się im przyglądać. Zawsze będą się bać, a poza granicami kraju będą się bali podwójnie – bo są w świecie, którego kompletnie nie znają. Mówiąc o tym, Gharavi wystawia swojej ojczyźnie jeszcze okrutniejsze niż jej poprzednicy świadectwo. Zaznacza bowiem, że Iran wyrządza swoim mieszkańcom odwracalną krzywdę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)