2. "Obcy - decydujące starcie" (1986)
"Obcy" to seria, która ma dwa niekwestionowane arcydzieła. Wybór lepszego z nich to kwestia dnia lub nastroju. Są one zupełnie inne, ale pięknie się ze sobą dopełniają. Sequel nakręcony przez Jamesa Camerona to blisko 140-minutowa, perfekcyjna synteza kina akcji z industrialnym horrorem.
Twórca "Terminatora" pokazał nam też kompletnie innego ksenomorfa. W jego ujęciu jest to drapieżnik żyjący w mrówczym roju, skupiony wokół swojej królowej. Zwiększenie ilości stworów z jednego do kilkudziesięciu sprawiło też, że film jest bardziej intensywnym doświadczeniem niż oryginał. Choć taka decyzja w jakimś stopniu uderzyła w klimat, który nie jest tak namacalny jak u Scotta, to zdecydowanie nie można narzekać na napięcie. W tym filmie dzieje się mnóstwo.
Cameron ciekawie rozbudował również uniwersum (zwłaszcza w przypadku Weyland-Yutani) i przede wszystkim rozwinął postać Ripley, która jest tutaj już bohaterką na miarę ówczesnych gwiazd kina akcji. Każdy kolejny seans tego arcydzieła dostarcza potężne emocje. Jeśli nie mieliście okazji jeszcze widzieć, to koniecznie nadróbcie.
Ocena: 10/10