Obudź w sobie dziecko (recenzja filmu "Istoty Fantastyczne")
Ręka do góry, kto w dzieciństwie miał swojego wyimaginowanego przyjaciela! A teraz druga ręka do góry ci, którzy nadal o nim pamiętają. Bez patrzenia powiem, że tych drugich rąk jest duuuużo mniej niż pierwszych. A co dzieje się wtedy z tymi przyjaciółmi? O tym opowiedzą wam pewna nad wiek dorosła dziewczynka i absolutnie niezabawny clown.
Oto Bea. Poznajemy ją na starych nagraniach z kamery jako rezolutną, roześmianą kilkulatkę, która uwielbia rysować i śpiewać na domowym karaoke. A to wszystko w towarzystwie kochających (ją i siebie nawzajem) rodziców oraz babci. Kilka lat później widzimy ją znowu – i gdyby nie to, że babcia się zgadza, tata też, nie odgadlibyśmy, że to ona (Cailey Fleming). Poważna, milcząca i chowająca się w swojej skorupce 12-latka w niczym nie przypomina tamtego beztroskiego berbecia.
I nic dziwnego. W ciągu kilku lat, które dzielą nagrania od dziś, traci ukochaną mamę, a jej tato (John Krasinski) jest poważnie chory. Bea przestała być dzieckiem, choć w tym wieku nadal powinna nim być. Swój czas spędza na wizytach w szpitalu i towarzysząc cokolwiek roztrzepanej babci, która serce ma złote, ale nie umie do niej dotrzeć. Aż pewnego dnia w kamienicy swojej babci widzi Blossom – animowaną (tak, dobrze czytacie) postać, której… widzieć nie powinna. Zaintrygowana, śledzi ją i tak wpada do świata IF-ów, czyli Istot Fantastycznych.
Magia obok nas
Słowa "wpada" używam tu luźno. Nie ma tu białego królika, dziury w ziemi czy alternatywnego świata. IF-y żyją obok nas. Tak bardzo obok, że bardziej się nie da. To ci wszyscy dziecięcy przyjaciele zrodzeni z wyobraźni, strachów czy potrzeb. Ci, którzy pilnowali nas, gdy zasypialiśmy w ciemności, wspierali, gdy stresowaliśmy się szkolnym występem i sprawiali, że nie nudziliśmy się w czasie deszczu. I wreszcie ci, o których zapominaliśmy, gdy stawaliśmy się dorośli. Bea, dzięki Blossom, niezgrabnemu Blue i Calvinowi (Ryan Reynolds) – ich ludzkiej skrzynce kontaktowej – odkrywa, jaki los czeka zapomniane IF-y… i postanawia pomóc im wrócić do ich "oryginalnych" dzieci. Tak zaczyna się ich wielka wspólna przygoda.
Potęga wyobraźni
Wejście w świat IF-ów to wyprawa w magiczną, kolorową, szaloną i nieprzewidywalną przestrzeń. Przestrzeń, w której ogranicza nas tylko wyobraźnia, która z nudnych pokoików w domu IF-owej spokojnej starości potrafi stworzyć wszechświat, dżunglę, smocze zamczysko czy scenę jak z koncertu Tiny Tuner. Tak długo, jak jedynym człowiekiem, który widział IF-y, był zgorzkniały i sfrustrowany Calvin, ich egzystencja była wegetacją, ale gdy pojawiła się Bea, pojawiła się też nadzieja. I wiara w to, że wyobraźnia, która stworzyła niegdyś IF-y, teraz pomoże im wrócić do tych, których kochają i którzy – nadal – ich potrzebują.
Zawsze tam, gdzie ich potrzebujesz
A faktem jest, że każdy bohater filmu potrzebuje swojego IF-a. Nad wiek poważna i dorosła Bea, która doświadczyła jednej straty i walczy z poczuciem, że nadciąga druga. Jej tato, który wiecznym dowcipkowaniem maskuje narastający strach o swoje zdrowie i dziecko. Calvin, który kiedyś zajmował się rozbawianiem dzieci w wesołym miasteczku, a teraz nie jest w stanie się nawet uśmiechnąć. Nawet babcia nosi w sobie żal i rozgoryczenie z powodu nieudanej kariery tanecznej. Każdy z nich potrzebuje uzdrawiającej mocy wyobraźni i swojego IF-a. A czy każdy go znajduje? O tym musicie przekonać się sami, ale ostrzegam – będzie to rollercoaster emocji i dla dużych, i dla małych!
Bądź dzieckiem, bez względu na wiek
Jeśli miałabym jednym zdaniem podsumować przesłanie "Istot Fantastycznych", to byłoby właśnie to powyższe. Twórcy filmu pokazują nam dobitnie nie tylko to, co dzieje się, gdy dorośli przestają być dziećmi, ale i co dzieje się, gdy ten sam los spotyka dzieci. I dlaczego warto pielęgnować w sobie wyobraźnię, bez względu na upływ czasu i okoliczności. I robią to w absolutnie wspaniały sposób, który przemówi do serc i oczu wszystkich, bez względu na wiek. Połączenie tradycyjnego kina z animowanymi elementami nie jest nowym zabiegiem, ale tu zrobiono z niego prawdziwą perełkę. Świat IF-ów i to, co dzieje się w nim pod wpływem wyobraźni głównej bohaterki, to feeria barw, dźwięków, scen zmieniających się jak w kalejdoskopie i postaci, w które naprawdę bez problemu uwierzą dzieci (sądząc po reakcjach na kinowej sali), jak i ich rodzice (znów – sądząc po ich reakcjach). Ten "sposób podania" sprawia też, że morał historii jest wyjątkowo łatwo przyswajalny i nie trąci kaznodziejską myszką.
Jeśli zatem szukacie miłego, mądrego i pięknego filmu na weekendowe popołudnie z dzieckiem, nie szukajcie dalej, "Istoty Fantastyczne" już na was czekają na ekranach kin! A po wyjściu z seansu skupcie się i rozejrzyjcie uważnie dookoła… Kto wie, może wasz IF nadal jest tuż obok was!
PS Wśród gwiazdorskiej obsady filmu kryje się uroczy easter egg. Nie zdradzę jaki, ale podpowiem, że warto UWAŻNIE spojrzeć na napisy końcowe i obsadę…