"Ocaleni": Dwa i pół tygodnia nadziei

"Ocaleni" Toma Wallera opowiadają o międzynarodowej akcji ratunkowej w jaskini Tham Luang w północnej Tajlandii. 23 czerwca 2018 r. 12 nastoletnich piłkarzy zostało tam uwięzionych wraz z trenerem przez rzęsisty deszcz. Ile w filmie prawdy, a ile fikcji?

"Ocaleni": Dwa i pół tygodnia nadziei
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Operacja trwała osiemnaście dni i wzięło w niej udział ponad dziesięć tysięcy ludzi, wliczając w to nurków jaskiniowych z różnych części świata, tajskie wojsko, policję i oddział Navy SEALs, członków tajskiego rządu i międzynarodowych organizacji pozarządowych. Na miejscu byli także zwyczajni ludzi, którzy dniami i nocami wznosili modlitwy o szczęśliwe zakończenie akcji lub po prostu chcieli być blisko centrum wydarzeń, które obserwował cały świat.

Ze wzniesionego w pobliżu obozu studia postępy i zwroty akcji relacjonowało ponad tysiąc dziennikarzy reprezentujących rozmaite media, od BBC i agencji Reuters po polski TVN. Setki lokalnych wolontariuszy, posiłkując się barwnym tajskim folklorem oraz tradycyjnymi obrzędami, wytworzyło przyjacielską atmosferę współpracy ponad podziałami. Wszyscy dążyli do tego samego: uratować uwięzionych w jaskini ludzi, zanim zbliżające się monsunowe deszcze uniemożliwią dalsze działanie.

"Ocaleni" to nakręcony w quasi-dokumentalnej stylistyce film, z którego bije szczerością oraz autentyczną chęcią pokazania, jak świat zjednoczył się, żeby uratować trzynaście anonimowych osób. Kilku nurków jaskiniowych biorących udział w operacji zagrało samych siebie, w tym Erik Brown, Tan Xiaolong, Mikko Paasi i Jim Warny, który dostał zadanie wyprowadzenia z jaskini trenera, największego i najcięższego z zaginionych.

Na ekranie pojawia się sprzęt, który był wykorzystywany w operacji, wszystkie postaci mówią w ojczystych językach, a rzucane na prawo i lewo informacje pozwalają zorientować się w skali problemu, topografii jaskini oraz alternatywnych metodach uratowania pechowej trzynastki. Edukacyjny aspekt "Ocalonych" pogłębiają odtworzone szczegółowo sceny rytualnych modłów do bogini Nang Non, które wedle lokalnej społeczności przyczyniły się do sukcesu operacji.

Kompaktowe fakty

"Ocaleni" są produkcją niezależną, której twórca, urodzony w Tajlandii, lecz wychowany na Zachodzie reżyser/scenarzysta/producent Tom Waller borykał się z wieloma ograniczeniami. Głównym był fakt, że prawa do historii chłopców i trenera sprzedano szybko do Hollywood. Waller musiał nie tylko działać szybko, by wyprzedzić powstający serial Netfliksa, ale też nie mógł używać ani imion i nazwisk uwięzionych, ani rozmawiać z ich bliskimi.

W filmie wygląda to tak, że nie mijają trzy minuty, a chłopcy i trener wchodzą do jaskini i zostają odseparowani od wyjścia. Następnie akcja przenosi się kilkukrotnie na występ skalny, na którym się ukryli, by pokazać zdawkowo, że wciąż się trzymają i marzą o soczystym kubełku KFC, ale to nie oni są bohaterami filmu. Scenariusz został oparty na indywidualnych relacjach nurków i uczestników, którzy nie sprzedali jeszcze praw do swoich historii, a także na materiałach z domeny publicznej.

Oznacza to tyle i tylko tyle, że choć Waller trzyma się faktów i dosyć wiernie przedstawia rozwój akcji ratunkowej i narastającego wokół niej medialnego szumu, pokazuje tylko wyrywek całej operacji. A ponieważ został zmuszony do posługiwania się zawężoną perspektywą kilku nurków i tajskiego przedsiębiorcy, który dostarczył nowoczesne pompy do walki ze spływającą do Tham Luang wodą, reżyser ograniczył na ekranie rolę tajskiego wojska i rządu, które w rzeczywistości sprawowały kontrolę nad akcją.

W Tajlandii wywołało to wiele kontrowersji, bowiem działania z 2018 r. są tam uznawane za sukces tajskich służb, ale jest też druga strona medalu. Skupiając się na międzynarodowym wysiłku, Waller nie musiał odnosić się do drażliwej kwestii związanej z bezpaństwowym statusem trenera i trzech chłopców. Kilka miesięcy później wszyscy otrzymali obywatelstwo Tajlandii, ale w czasie operacji byli teoretycznie pozbawieni wielu praw.

Nieznośna lekkość akcji ratunkowej

Waller nie unika natomiast mniej pozytywnych aspektów akcji. Pokazuje, że wypompowywana w zawrotnym tempie woda zalała pobliskie pola, pozbawiając rolników zbiorów. Robi to jednak głównie w celu podkreślenia współpracy ponad podziałami, bowiem nikt z rolników nie domagał się zadośćuczynienia finansowego za poniesione straty. Wszyscy modlili się za chłopców i trenera.

Reżyser poświęca też sporo czasu na odtworzenie nastrojów po śmierci tajskiego nurka, sierżanta Samana Kunana, który zmarł na skutek uduszenia w trakcie jednej z misji w jaskini. Sęk w tym, że pojawiająca się refleksja nie ma okazji wybrzmieć, bo próbując pokazać jak najwięcej z całej akcji, Waller musiał dokonać wielu skrótów myślowych i fabularnych. Chwilę po pogrzebie Kunana nikt już o nim nie pamięta, a towarzysząca dramatycznym poczynaniom nurków inspirująca muzyka przywraca film na wcześniejsze tory opowieści ku pokrzepieniu serc.

Wszystko dzieje się niczym w formule medialnego kolażu mającego z jednej strony przypomnieć widzom najważniejsze informacje w temacie, a z drugiej zarysować szersze, aczkolwiek ukazane powierzchownie, tło społeczne, obyczajowe oraz polityczne. Całe szczęście, że wybrzmieć mogą odpowiednio historie nurków, głównych bohaterów "Ocalonych".

Słyszymy, jak rozmawiają o swych wątpliwościach i wpisanym w operację ryzyku, wymieniają się uwagami wobec tego, co można, a czego nie powinno się robić w jaskini, opowiadają, co ich przywiodło do Tajlandii, co i kogo zostawili w domu. To też skrótowe informacje, ale pozwalają pogłębić postaci na tyle, by można było się z nimi zżyć.

Zwłaszcza, że grający siebie nurkowie nie muszą niczego grać, odtwarzają raczej wspomnienia z akcji, które Tom Waller, producent liniowy kilku kręconych w Tajlandii hollywoodzkich hitów, ubiera w odpowiednio efektowną i efektywną formę wizualną.

Bieg z przeszkodami

Mimo wszystkich tych ograniczeń, mimo faktu, że Waller mógł nakręcić w pobliżu jaskini Tham Luang jedynie kilka ujęć, resztę odtwarzając na terenie zamkniętego basenu olimpijskiego, mimo że na ekranie nie czuć do końca skali operacji, bo nie ma helikopterów i spektakularnych ujęć zalewanych przez wodę pól ryżowych, które pewnie pojawią się w projekcie Netfliksa, "Ocaleni" bronią się jako dzieło filmowe.

Zarówno jako opowieść o dramatycznej walce z czasem, jak i relacja z bezprecedensowej akcji ratunkowej, która miała znacznie więcej oblicz, niż mogłoby się wydawać z doniesień medialnych. Waller opisuje tylko jedno z nich.

Powstający serial Netfliksa będzie zapewne ukierunkowany na pogłębienie historii chłopców oraz ich trenera. W przyszłości możemy spodziewać się projektów, także dokumentalnych, które zrelacjonują akcję z 2018 roku w jeszcze inny, mniej lub bardziej akuratny sposób. "Ocaleni" są tylko i aż dobrym wstępem.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)