Trwa ładowanie...
d47oeim
21-06-2011 16:05

Okiem voyeura

d47oeim
d47oeim

Paul i Adriana stoją przy kuchennym zlewie. Oboje trzydziestoparoletni, atrakcyjni, w schludnym i modnie urządzonym domu. Jedno z wielu popołudni. Ona zmywa naczynia, on przygląda się jej badawczo. "Jestem bardzo zakochany" - mówi w końcu Paul. Adriana uśmiecha się nieśmiało, zupełnie jakby od jakiegoś już czasu jej tego wyznania brakowało. "Poznałem kogoś" - słyszy po chwili.

Następująca chwilę później konfrontacja małżonków jest najmocniejszą i najważniejszą sceną całego filmu, swego rodzaju punktem zwrotnym – tak fabuły, jak ich związku. A jednak, nikt tu nie wrzeszczy, nie rzuca talerzami. Dantejskie sceny znane z amerykańskiego mainstreamu (wiadomo, im większy wrzask, tym większa szansa na Oscara) pozostają w uśpieniu. Owszem, niespodziewana kłótnia przebiega gwałtownie, ale Paul i Adriana kłócą się tak, jakby nieświadomi byli obecności kamery.

Tą jedną sceną – podglądacką, nagą - Radu Muntean zwraca nam najbardziej pierwotne z filmowych emocji. Te, których nie da nam najlepszy pościg i największa strzelanina. Oto na naszych oczach rozpadowi ulega intymny wszechświat dwojga ludzi. Tylko tu możemy tego doświadczyć. Wchodząc z kamerą do domu Paula i Adriany, filmując ich codzienność, reżyser ośmiesza zapalczywych minimalistów i propagatorów dogmy, którzy – paradoksalnie – manifestując swoje podporządkowanie realizmowi, do podobnej prawdy nigdy nawet się nie zbliżyli.

Ich kino jest zawsze było w jakiś sposób ekstremalne, przerysowane, podczas gdy Muntean rejestruje codzienność, jaką wielu z nas rozpozna. Na ekranie pojawiają się ludzie do nas podobni. Zwyczajni, ale nie szarzy. Paul i Adriana mają nasze gesty, nasze problemy, nawet nasze meble. Są prawdziwi.

d47oeim

Na czas trwania filmu Muntean staje się voyeurem doskonałym. Rozumie jakże ludzką potrzebę podglądania czyichś żywotów i potrafi ją spełnić. Dyskusyjne? Nie do końca. Jeśli przyjąć założenie, że sala kinowa to mekka współczesnego podglądactwa, czym jest towarzyszące nam podczas seansów uczucie? Czy idąc do kina, nie oczekujemy emocji bardzo konkretnych, związanych z dramatycznymi przeżyciami, prawdziwych?

Ale film Rumuna nie jest tylko bezpodstawnym ekshibicjonizmem. Zanim Paul powie Adrianie o swoim romansie, dane nam będzie obserwować go na przemian z nią i kochanką, młodszą Ralucą. Dla obu okaże się czuły, obie otoczy opieką. Do pewnego momentu pierwszej relacji jest szacunek, drugiej - seks. Miłość nie wchodzi w grę.

Teoretycznie, Paul mógłby w tej sytuacji trwać w nieskończoność. Ciepło rodzinne z jednej strony, seksualne rozprężenie z drugiej. Wielu mężczyzn przez całe lata nie potrafi podobnego trójkąta rozsupłać, decydując się na podwójny żywot. Nagła decyzja Paula o wyjawieniu prawdy jest tym samym zupełnie niespodziewana. Po co? Dlaczego? Muntean rozumie mechanizm zdrady. Nie szuka winnych ani nie rzuca oskarżeń. Wie, że romanse nie wynikają z niegodziwości. Zazwyczaj jest to niespełnienie, czasem pożądanie. Jak głosi klasyk, „zawsze gdzieś na świecie znajdzie się ktoś, kto pasowałby do nas bardziej niż obecny partner”.

Czy taką osobą jest dla Paula Raluca? Niekoniecznie. W otwierającej film scenie kamera długo studiuje jej nagie ciało, akcentując przede wszystkim wygolone łono i tatuaż w okolicy lędźwi. Czy to sugestia, że to właśnie na nich kończy się postrzeganie bohaterki przez niewiernego męża? Być może sam romans jest dla niego tylko miłostką, zwykłą przygodą? Po co w takiej sytuacji mówić żonie prawdę? Ostatnie sekwencje, w których para małżonków udaje przed własnym dzieckiem szczęśliwą rodzinę, podpowiadają, że szczerość względem żony jest dla Paula ostatnim ratunkiem przed moralnym niespełnieniem.

d47oeim
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d47oeim