Trwa ładowanie...
d2j2ydm
Oscary 2021. Krytyk nie zostawa suchej nitki na widzach Netfliksa

Oscary 2021. Krytyk nie zostawa suchej nitki na widzach Netfliksa

Dziewięćdziesiąta trzecia gala rozdania Oscarów przeszła do historii. Kto okazał się tegorocznym największym przegranym? Krytyk filmowy Wiesław Kot nie ma najmniejszych wątpliwości. - Na pewno "Mank" Netfliksa z Garym Oldmanem, w którym Hollywood raz jeszcze robi sobie wiwisekcję - mówił Kot w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski. Publicysta podkreśla, że film Davida Finchera podzielił identyczny los co "Obywatel Kane" Orsona Wellesa, o którego kulisach powstania opowiada właśnie Mank. Oba były zbyt zniuansowane i ambitne dla publiczności spragnionej innej rozrywki. - Ten film, tak jak jego prototyp, był najzwyczajniej w świecie dla publiczności netfliksowej, niczego jej nie ujmując, za dobry, zbyt wymagający i przestrzelił - ocenia Kot.

Największy przegrany pana zdaniem Rozwiń

Transkrypcja:

Największy przegrany pana zdaniem 93. ceremonii wręczenia Oscarów? O, pani redaktor, sorry, bo jak się człowiek rozpędzi, a nieco już żyje tymi sprawami, to tak go trzeba hamować i limitować oczywiście. Największy przegrany to chyba ten Mank Netfliksa z Garym Oldmanem. Film o filmie, Hollywood raz jeszcze przegląda się w lustrze, raz jeszcze robi wiwisekcje swoich największych sukcesów. Czy największych to nie wiem, bo wprawdzie film Orsona Wellesa z 1941 roku "Obywatel Kane", o który tutaj chodzi, ciągle jest w czołówce największych dokonań artystycznych filmu od kiedy ta dziedzina sztuki istnieje, ale przypominam, że w roku 1941, kiedy film wkraczał na ekrany, po prostu odbił się od widowni filmowej jak groch od ściany. Dlaczego? Dlatego, że był zbyt skomplikowany, zbyt wysoko podniesiona była poprzeczka i po prostu był to film o wiele za bardzo artystyczny wobec oczekiwań najszerszej publiczności, która to publiczność ciągle była publicznością, jak to się mówiło, z jednej ulicy, czyli na jednej ulicy mieszkali imigranci, którzy na początku XX wieku przetransportowali się do Stanów z Nowej Zelandii i z Polski, i z Litwy, i z Hiszpanii, i z Puerto Rico i oni musieli się tutaj jakoś godzić, w związku z tym fabułki takich były proste. Dialogi były proste, konflikty były schematyczne, żeby oni jakoś weszli w ten świat filmu, jeszcze żeby chcieli wydać pieniądze na bilet na film, który rozumieją. A tu raptem pojawia się jakiś UFO filmowe, które przekracza zdolność ich pojmowania, w związku z tym film sobie słodko opuszczono. Dostał Oscara za scenariusz adaptowany, czyli takie nic po prostu. I teraz Hollywood wraca do tej produkcji. Czyli pana zdaniem największy przegrany tejże ceremonii wręczenia. To jest przegrany, ponieważ tu był ogromny potencjał i on został wyzyskany. I Gary Oldman świetnie sobie poradził, i David Fincher świetnie to rozegrał, i autor zdjęć pan Messerschmitt również. Ale mam wrażenie, że po pierwsze sprawy są zadawnione i czarno-białe kino sprzed 70-80 lat to już nie jest to, co by nas kręciło, to jest raz. I dwa, że ten film tak jak jego prototyp, czyli "Obywatel Kane", był najzwyczajniej w świecie dla publiczności Netflixowej, niczego jej nie ujmując, był za dobry, zbyt wymagający i przestrzelił. Trudno, nie szkodzi, Oscar to nie jest ta ostateczna premia, za którą prawdziwy twórca filmowy tęskni. Chce powiedzieć coś ważnego w sposób, który uznał za stosowne. David Fincher powiedział, wywiązał, a że akademicy nie docenili, to już jest raczej ich problem.
d2j2ydm
d2j2ydm