Trwa ładowanie...
d49m72l
04-12-2006 18:08

Oto reżyser, który nie boi się ciszy

d49m72l
d49m72l

Oto reżyser, który nie boi się ciszy w swoich filmach. Oto twórca, który pozwala swoim bohaterom nudzić się, patrzeć bez sensu w przestrzeń, zapalać przez dwie minuty papierosa. Jeden z amerykańskich dziennikarzy napisał nawet, że przez 105 minut nowego filmu Jima Jarmuscha nie dzieje się na ekranie niemal nic. Jak dla mnie to cudowna rekomendacja.

Do głównej roli Jarmusch wytypował Billa Murraya. Ten to dopiero potrafi milczeć w filmie – przypomnijcie sobie jego subtelną grę w „Między słowami” chociażby. Na głowę granego przez niego, starzejącego się Dona Johnstona (cóż za przypadkowe podobieństwo nazwisk) spada seria nieszczęść, której nie chciałby doświadczyć żaden facet. Najpierw rzuca go kobieta o twarzy Julie Delpy, potem dostaje list od jednej ze swoich eks, który okazuje się puszką Pandory. Niewiasta, która nie uznała za stosowne podpisać się pod listem, zawiadamia go o tym, że jest ojcem. Co więcej, syn ma 19 lat i najprawdopodobniej będzie chciał poznać tatę. Film zmienia się w podręcznikowy przykład komediodramatu, gdy główny bohater rusza w kraj, odwiedzając swoje znajome sprzed lat. Śledząc te niezapowiedziane wizyty, obserwujemy aktorską plejadę, gdyż jego byłe to m.in. Sharon Stone i Jessica Lange. Sam Johnston odkrywa zaś fakty, bez których żyłoby mu się znacznie lepiej.

Oscara można dostać za zasługi, za nazwisko czy nawet przez przypadek. Na Grand Prix festiwalu w Cannes trzeba sobie uczciwie zapracować. Co prawda, to nie Złota Palma, ale…

d49m72l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d49m72l