Otwórz ocz

Ludzie kłamią z wielu różnych powodów: ze wstydu, strachu, by coś ukryć, by poczuć się kimś innym, ale głównie dlatego, by siebie chronić. Przed konsekwencjami własnych uczynków, przed innymi ludźmi. Czasem budują wokół siebie mury z nieprawdy i zmyśleń, za którym chowają się, ale wcale nie czują bezpiecznie. Bo z prawdą jest już tak, że choćby najstaranniej skrywana, prędzej czy później ujrzy światło dzienne.

Film Roberta Sedlacka opowiada o ludziach, dla których kłamstwo jest jedyną ucieczką przed samymi sobą. Główny bohater, Roman, trafia do eksperymentalnej placówki leczniczej. W tej położonej gdzieś na uboczu instytucji utworzono grupę terapeutyczną, w której pacjenci poddawani są rehabilitacji psychicznej i duchowej. Składa się ona z trzech prowadzących i kilkunastu życiowych rozbitków. Żyją oni wszyscy razem, starając się tworzyć wspólnotę, która ma pomóc im w wyjściu z nałogu, nauczyć normalnego życia i radzenia sobie z problemami. Jest dla nich ostatnią deską ratunku. Przyjeżdżają tu bowiem ludzie, którym nikt wcześniej nie mógł pomóc. Wszyscy, tak jak Roman, zmagają się z mnóstwem kłopotów, które sprowadziły na nich narkotyki. Jedni przez nie stracili swoje poukładane życie, dla niektórych były nieudaną ucieczką od sytuacji bez wyjścia, a jeszcze inni nigdy z niczym nie potrafili sobie radzić. Grupa stanowi więc kolektyw nieudaczników, byłych przestępców, ludzi po przejściach. Wszyscy mają za sobą
ciężkie doświadczenia, traumatyczne przeżycia, które nie dają im o sobie zapomnieć. Wiedzą, że powrót do w pełni normalnego życia jest sprawą przerastająca ich możliwości, że sami na pewno nie są w stanie tego osiągnąć. Dręczeni przez przykre wspomnienia, starają się jeśli nie zapomnieć (bo to niemożliwe), to chociaż pogodzić się ze swoją przeszłością. Chcą uciec od tego, kim byli, co robili, żałując nieustannie i wstydząc się przed samymi sobą tego, czego się dopuszczali. A temu, co było, muszą stawiać czoła niemal codziennie. Biorą udział w wielu sesjach terapeutycznych, na których cały czas opowiadają o sobie, zmuszeni do całkowitej szczerości. Jedną z reguł, którym muszą się podporządkować, jest odpowiadanie na każde pytanie, jaki ktoś, nieważne terapeuta, czy współtowarzysz im zada. Muszą być absolutnie szczerzy, gdyż jedynie całkowite zaufanie do siebie nawzajem może mieć jakieś pozytywne skutki. Tylko że wszyscy mają świadomość, że inni będą o nich wiedzieć jedynie to, co sami im powiedzą. Każdy z
nich coś ukrywa, kierując się prostymi regułami kłamstwa: nigdy nie dać po sobie poznać, kiedy mówi sie nieprawdę i zrobić to tak, by wszyscy uznali to za wiarygodne. W końcu, jak mówi jeden z pacjentów, Milan, „prawdą jest to, w co się wierzy”. On sam jest mistrzem manipulacji, nikt dokładnie nie zna jego przeszłości, a ma sporo na sumieniu (jak każdy uczestnik tej terapii). Gdy do wspólnoty trafia nowy pacjent, Roman, Milan zaczyna wciągać go w swoje krętactwa. Spowoduje to pogorszenie stosunków między pacjentami, a wiele dotychczas skrzętnie skrywanych spraw zacznie wychodzić na jaw. Stopniowo okaże się, że poszczególnych uczestników terapii może łączyć coś więcej, niż tylko podobna przeszłość. Czy mogło tak się zdarzyć, że ludzie, którzy kiedyś się znali, trafili w to samo miejsce? Czy niektórym nigdy nie uda się uciec od cieni przeszłości? Członkowie wspólnoty myśleli, że skoro zaszyli się w spokojnym miejscu, w jakiejś głuszy, to uwolnią się od swoich koszmarów. Ale czy można uciec od samego siebie? W
końcu i tak przeszłość dopadnie każdego.

Jedną z terapeutycznych metod, praktykowanych przez prowadzących grupę Adama i Zdenka, jest ćwiczenie, polegające na zmierzeniu się właśnie z tym co było. Pacjenci mają zamknąć oczy i wyobrazić sobie najgorszą chwilę swojego życia. Wspominają wtedy fakty, od których starają się uwolnić, które lepiej, żeby nigdy się nie wydarzyły... Ale przeszłości nie da się cofnąć. Muszą z nią żyć i radzić sobie z samymi sobą. Bo to jest ich jedyna szansa na normalność – otworzyć oczy i po prostu iść dalej, mimo wszystko. Tylko że dla wielu z nich to okaże się za trudne. Łatwiej jest uciekać, niż otwarcie zmierzyć się z prawdą. A kłamstwo podyktowane strachem jest najprostszym ludzkim mechanizmem obronnym.

Debiutancka produkcja Sedlacka jest kameralnym dramatem, ponadczasową przypowieścią o strachu i nadziejach. Ukazane w nim postacie są bardzo wyraziste, a przez umieszczenie akcji w małej, zamkniętej społeczności, wszelkie konflikty i relacje międzyludzkie zostają uwypuklone. Tą uniwersalność podkreśla jeszcze anonimowość bohaterów, o których niewiele wiemy, znamy tylko ich imiona. Akcja również dzieje się w nieznanym nam miejscu, placówka położona jest w jakimś starym folwarku w Czechach. Ale tak naprawdę miejsce czy czas nie są istotne, reżyser każe nam się skupiać przede wszystkim na postaciach, na ich problemach. Poprzez udane zdjęcia Petra Koblovsky’ego i dobrą grę aktorów udało się stworzyć ciekawy, zmuszający do refleksji obraz. Nie brak także intrygi, która poznajemy stopniowo, gdy na naszych oczach rozwiązuje się tajemnica z przeszłości.

Ważną rolę w filmie spełnia muzyka, autorstwa Tomasa Kympla. Nie jest tłem, ale istotnym elementem narracji. Przez większy czas stonowana, brzmi głośno w kluczowych scenach, tworząc odpowiedni nastrój napięcia, wyraża też emocje bohaterów. Niczym refren powraca co chwila ta sama melodia, uporczywa jak ich wspomnienia.

Dobry film tworzą też dobry aktorzy. Wyróżnić warto szczególnie grę Davida Svehlika (Roman) i Jiri’ego Langmajera (Milan), grających głównych bohaterów, na których opiera się fabuła filmu. Doskonale zagrali też Martin Stransky (w roli Zdenka, jednego z terapeutów) i Igor Chmela (jako Tom, pacjent chyba najbardziej pokrzywdzony przez los).

„Reguły kłamstwa” naprawdę warto zobaczyć. To kino z wysokiej półki, bliskie przesłaniom duńskiej Dogmy, skupione przede wszystkim na ludzkich problemach i uczuciach.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)