Paweł Królikowski: rzadko się zdarza, by ktoś był tak lubiany. Będziemy za Nim tęsknić

Serialowa publiczność kochała go za rolę Kusego w serialu "Ranczo". Krytycy pisali mu laurki po roli w "Helu" Kingi Dębskiej. Paweł Królikowski był jednym z tych aktorów, który potrafił zaskarbić sobie sympatię jednych i drugich.

Paweł Królikowski: rzadko się zdarza, by ktoś był tak lubiany. Będziemy za Nim tęsknić
Źródło zdjęć: © ONS.pl
Artur Zaborski

We wspomnieniach współpracowników Pawła Królikowskiego (urodzonego 1 kwietnia 1961 roku w Zduńskiej Woli) jak mantra powracają epitety: ciepły, nieobojętny, zaangażowany. Nie potrafił traktować planu filmu czy serialu tylko jako miejsca pracy. Wchodził z ludźmi w relacje, zbliżał się do nich. Miał talent do skracania od razu dystansu. Niezależnie czy pracował w Teatrze Studyjnym w Łodzi czy w studiu Polsatu, gdzie kręcono "Twoja twarz brzmi znajomo".

Szczęściarz

Powtarzał, że ma świadomość, że w tym zawodzie nie zawsze spotyka się miłych ludzi na swojej drodze, ale on jest tym szczęściarzem, któremu przytrafia się to zawsze. Ponoć Królikowskiego reżyserzy, producenci i koledzy z planu wysyłali nawet do osób, z którymi byli zwaśnieni, by z pomocą jego uroku, uśmiechu i pozytywnego nastawienia rozwiązać problem, zakończyć spór.
Jego życzliwość była legendarna i nie ograniczała się do uprzejmości na planie. Choćby aktorowi i reżyserowi Jackowi Borcuchowi pożyczył do ślubu czerwony cabriolet.

Nigdy też nie pozwolił swoim zleceniodawcom odczuć, że traktuje pracę na planie popularnego serialu jako chałturę. Dla niego - co wielokrotnie powtarzał w wywiadach - granie w rozrywkowej opowieści w odcinkach było trudniejsze, niż w filmie, bo w serialu więcej jest do nakręcenia scen jednego dnia, co dla aktora oznacza większą dyspozycyjność, wytrzymałość i zdolność szybkiego uczenia się tekstu. Królikowski pokornie robił to, co do niego należało, nigdy nie gwiazdorzył. Nikt z jego otoczenia w pracy nie był w stanie wyczuć, że ma gorszy dzień albo jest na coś zły. Nie należał do ludzi, którzy będą się dzielić z kimś negatywnymi emocjami. Ale przy tym nie kokietował. Nazywał po imieniu to, co go bolało. Złościł się, że szkoły aktorskie źle edukują, że gwiazdkom telewizji woda sodowa uderza do głowy, że ludziom się nie chce. Zwłaszcza to ostatnio go rozjuszało.

Obraz
© ONS.pl

Nic dziwnego, że z taką osobowością już na początku zawodowej drogi skradł serca i atencję dzieci i młodzieży, do których adresowany był film "Dzień kolibra" (1984) Ryszarda Rydzywskiego. Królikowski wcielił się w rolę chuligana, ale nie dało się go postrzegać jako jednoznacznie negatywnej postaci. Miał swój łobuzerski urok, chciało się mu wybaczyć wszystkie przewinienia, zwłaszcza gdy zrobił minę albo mrugnął okiem. O produkcji zrobiło się głośno, gdy wyróżnioną ją na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym dla Dzieci w Chicago. W szarej, nieciekawej PRL, która wciąż lizała rany po stanie wojennym, "Dzień kolibra" był powiewem wolności i świeżości, której widzowie tak bardzo byli spragnieni.

Uśmiech dla widza

Paweł Królikowski doskonale wyczuł tę potrzebę widza. Ale nie budował na niej cynicznie swojej kariery. Przeciwnie: w tym upatrywał rolę kina i telewizji, żeby nieść widzom uśmiech. I to mu się udawało jeszcze na studiach na Wydziale Aktorskim filii krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Już tam odznaczał się pogodnym usposobieniem i zaangażowaniem w pracę. Nie czekał na dyplom. Jeszcze w czasie nauki udzielał się, gdzie tylko się dało, zjednując sobie sympatię ludzi z branży, co zaowocowało tym, że jeszcze jako student zagrał w telewizyjnym filmie Łukasza Wylężałka "Ludożerca" (1987) czy przygodowej "Opowieści Harleya" (1987), do której skomponował i napisał tekst znanej piosenki "Mój Harley". Jako narkoman wystąpił także w dramacie "Pantarej" (1987) Krzysztofa Sowińskiego.

Obraz
© ONS.pl

W latach 80. poza poważnymi, nawet przyciężkimi obyczajówkami grał także w dramatach historycznych, choćby w "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera" Wojciecha Jerzego Hasa. Po upadku PRL stanął przed ultimatum. Dyrektor Teatru Studyjnego’83 w Łodzi, w którym pracował na etacie od 1987 roku (zadebiutował rolą Konduktora w spektaklu Lewisa Carrolla "Przygody Alicji w krainie czarów"), kazał mu wybrać: albo przyjmuje ofertę zagrania w kolejnym filmie i odchodzi z zespołu aktorów teatru, albo porzuca kino na rzecz realizowania się na deskach.

Paraliż

Sytuacja była o tyle trudna, że jego pierworodny syn Antoni miał właśnie roczek, a z żona Małgorzatą Ostrowską, nie mieli wtedy nawet swojego kąta. Ale młody aktor nie ugiął się. Wybrał kino. Z małżonką podjęli decyzję o przeprowadzce do Wrocławia, gdzie rozpoczął się dla nich trudny okres. Bezrobotny Paweł rozważał nawet możliwość zarabiania jako św. Mikołaj. Na domiar złego dopadła go wtedy infekcja, w efekcie której miał sparaliżowaną połowę twarzy.

Legenda głosi, że załamany Królikowski ruszył do monopolowego po wódkę, ale po drodze spotkał reżysera Jana Jakuba Kolskiego, który złożył mu propozycję. Aktor obruszył się, że nic z tego nie będzie, bo jak ma grać ze sparaliżowaną twarzą, ale Kolski nie ustępował: "Lewy profil ma przecież dobry" - rzucił. Propozycja dotyczyła zrealizowania w Oddziale Regionalnym Telewizji Wrocław TVP3 własnego programu. I wtedy powstało "Truskawkowe studio", fenomen początku lat 90. emitowane aż do 2000 roku. Paweł Królikowski odpowiadał za realizację, ale też oprawę muzyczną - sam pisał piosenki, które pojawiały się na antenie. Z Kolskim związali się także filmowo - zagrał u niego w "Magnato" (1993) i "Cudownym miejscu" (1994).

W tym drugim świeżo upieczony ksiądz trafia na wiejską parafię, gdzie dochodzi do cudu: młoda kelnerka pokrywa się stygmatami, co wstrząsa lokalną społecznością. Realizm magiczny Kolskiego naznaczył młodego aktora, który coraz częściej zaczął się zwracać w stronę ról ludzi zwykłych, nie wyróżniających się z tłumu, ale potrafiących docenić swoją dolę, a radością z niej podzielić się z widzem. Sam też był w takim momencie życia, kiedy doceniał cuda codzienności: spełniał się zawodowo, a w domu razem z żoną wychowywali piątkę dzieci - trzech synów: Antoniego (ur. 1989), Jana (ur. 1992) i Ksawerego (ur. 2007) oraz dwie córki: Julię (ur. 1999) i Marcelinę (ur. 2001).

Królikowski - Tata

Królikowski-ojciec często mówił w wywiadach, że wychowanie dzieci dało mu siłę i zmieniło punkt patrzenie na siebie samego - dzięki ojcostwu odkrył niespotykane pokłady energii i wrażliwości, co przełożyło się na jego sposób grania i tworzenia. Wtedy nie podejrzewał jeszcze, że potomstwo pójdzie w ślady rodziców (aktorem jest też brat Pawła, Rafał Królikowski), którzy poznali się na egzaminie do wrocławskiej szkoły teatralnej. Tak się stało: gra najstarszy Antoni, a muzyką zajął się Jan. Rodzinnym przedsięwzięciem był film "Noc życia" z 2010 roku - reżyserował Antoni, muzykę napisał Jan, a w główne role wcielili się Paweł i Małgorzata, wtedy już oboje niesamowicie popularni - ona dzięki telenoweli "Klan", a on za sprawą licznych ról telewizyjnych.

Obraz
© ONS.pl

Na tę jednak musiał poczekać, bo druga połowa lat 90. to jego rozwód z kinem. Wyjątki były właściwie dwa. Najpierw "Wyrok na Franciszka Kłosa" Andrzeja Wajdy, w którym wystąpił, bo "Wajdzie się odmawia", a potem familijny serial "Maszyna zmian. Nowe przygody" (1996) Andrzeja Maleszki, gdzie wcielił się w postać zblazowanego redaktora. Śmiał się potem, że wziął tę rolę z dwóch powodów. Pierwszy, bo Maleszka tak jak on robił rzeczy dla całej rodziny. Drugi - "bo reżyser nie znalazłby nikogo lepszego w Polsce do roli nieświeżego i zmęczonego redaktora" - żartował. W obsadzie obok Pawła Królikowskiego znaleźli się najwybitniejsi aktorzy tamtego okresu: Grażyna Wolszczak, Małgorzata Foremniak, Mirosław Zbrojewicz czy Piotr Machalica. Paweł Królikowski miał dosięgnąć ich popularności, bo już w 2005 roku dołączył do obsady szalenie popularnej telenoweli "Na dobre i na złe", w której wcielił się w profesora Sławomira Sarzyńskiego. Widzowie pokochali go za tę rolę.

I wtedy ruszyła lawina: najpierw pojawił się w "Fałszerzach - Powrocie sfory" (2006) jako policjant pod przykrywką, potem zagrał twardego gliniarza Igora w "PitBullu" (2007-2008), następnie skradł serca widowni jako Kusy w "Ranczu" (2006-2016), z którym związany był przez dekadę. W tym czasie pojawiał się również w popularnych programach - choćby w "Kocham Cię, Polsko!", a od 2014 roku zasiadał w jury programu "Twoja twarz brzmi znajomo".

Nowa twarz Pawła Królikowskiego

W międzyczasie, w 2009 roku, zagrał główną rolę w czesko-polskim filmie Kingi Dębskiej "Hel". Wcielił się w rolę psychiatry, którego syn trafia na oddział szpitala psychiatrycznego. To spotkanie odmienia na zawsze życie bohatera. Królikowski nadał tej postaci wiarygodności, pokazał jego skomplikowaną konstrukcję psychologiczną. Udowodnił, że potrafi nie tylko znakomicie bawić publiczność, ale też wcielał się w wieloznaczne, wielowymiarowe jednostki, a także wchodzić w różne stany emocjonalne. Efekt zachwycił krytyków, którzy pisali o zupełnie nowej twarzy Pawła Królikowskiego. On sam mówił, że żałuje, że nie spotkał Kingi Dębskiej 15 lat wcześniej. Niestety, inni twórcy nie mieli na niego tak nieoczywistych pomysłów, jak debiutująca tym filmem reżyserka.

Miał mnóstwo planów na życie, których nie przerwała operacja usunięcia tętniaka z mózgu w 2015 roku. Szybko wrócił do telewizji i angażował się w życie zawodowe. 16 kwietnia 2018 roku zastąpił Olgierda Łukaszewicza na stanowisku prezesa Związku Artystów Scen Polskich. Cieszył się uznaniem kolegów, których reprezentował - ufali mu, wierzyli, że walczy o interes całej grupy zawodowej. Pełnił tę funkcję aż do śmierci 27 lutego 2020 roku. Zostawił po sobie bogate dziedzictwo. Jego ostatni film, kręcony w koprodukcji z Amerykanami "Ma Name Is Sara" jeszcze czeka na polską premierę.

Źródło artykułu:WP Film
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (280)