Policja wdarła się na plan, mieszkańcy atakowali aktorów. Reżyser "Zderzenia" wspomina koszmarny proces kręcenia filmu

- Kręcenie tego filmu uczyniło z mego życia w Egipcie prawdziwe piekło – mówił Mohamed Diab, reżyser i scenarzysta "Zderzenia". Filmowiec borykał się ze statystami-amatorami, którzy zamiast udawać, bili się na planie, jeden z nich przeżył atak nożownika, a producent stał się ofiarą porwania. Pokazy "Zderzenia" odbiły się szerokim echem na zagranicznych festiwalach, tymczasem reżyser w swojej ojczyźnie był nazywany kłamcą i szpiegiem.

Policja wdarła się na plan, mieszkańcy atakowali aktorów. Reżyser "Zderzenia" wspomina koszmarny proces kręcenia filmu
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

"Zderzenie" ("Eshtebak") dokumentuje wydarzenia z dnia w 2013 roku, kiedy na ulicach Kairu doszło do demonstracji i brutalnych starć z policją, będących następstwem wyboru Muhammada Mursiego na stanowisko prezydenta Egiptu.

Filmowiec na miejsce akcji swojego dramatu wybrał wnętrze policyjnej furgonetki, do której trafiają kolejni mieszkańcy Kairu. Zwolennicy i przeciwnicy Mursiego, rebelianci, islamiści, kobiety, dzieci, dziennikarze i zupełnie przypadkowi młodzieńcy. Scenariusz do "Zderzenia" jest wspólnym dziełem Mohameda Diaba, znanego filmowca ("678", "El Gezira") i jego brata Khaleda, który pisał wcześniej na potrzeby egipskiej telewizji i kina.

- Uczestniczyłem w protestach od samego początku, choć nie jestem typowym aktywistą – mówił Mohamed Diab w rozmowie z "Guardianem". Reżyser i scenarzysta "Zderzenia" podkreślił, że jako osoba medialna miał szansę zabierać głos, spotykać się z politykami i komentować wydarzenia w Egipcie przed kamerami. - Próbowałem w ten sposób zmienić świat, ale ostatecznie uznałem, że mogę w tym temacie zrobić więcej jako filmowiec – tłumaczył reżyser.
Aby zrealizować zdjęcia do "Zderzenia", reżyser musiał mieć pozwolenie od władz na kręcenie ujęć na ulicach miasta. Co prawda miejscem akcji filmu jest wnętrze policyjnego wozu, jednak kamera często skupia swoją uwagę na protestujących, policjantach i brutalnych zajściach, do których dochodzi za drzwiami pojazdu. Diab liczył się z tym, że nie dostanie pozwolenia, więc postanowił kręcić bez wiedzy i zgody władz.

- To było jak flashmob – mówił reżyser. Wszyscy pojawili się na planie i wiedzieli, że kiedy wystrzelą pierwsze fajerwerki, ulica może się zaroić od prawdziwych policjantów i zdezorientowanych mieszkańców. - Tak się właśnie stało. Jeden ze statystów został dźgnięty nożem, a mojego producenta uprowadzono w jego własnym samochodzie – wspominał Diab.
Prawdziwym koszmarem była również współpraca ze statystami, którzy nie przeszli żadnego przeszkolenia i nie mieli pojęcia, jak się zachować przed kamerą. Kiedy reżyser krzyczał "akcja", wszystko było w porządku. Ale kiedy słyszeli "cięcie", Diab musiał ich uspokajać przez 15 minut. Reżyser wspominał również sytuację, kiedy poprosił uczestników filmowych zamieszek, by udawali, że się biją. Statyści nie bardzo wiedzieli, jak to zrobić, więc zadawali prawdziwe ciosy.

"Zderzenie" zrobiło furorę na wielu międzynarodowych festiwalach (m.in. w Cannes, Monachium, Valladolid), pisemną pochwałę wystosował nawet Tom Hanks, jednak film Diaba nie był równie dobrze odbierane w swojej ojczyźnie. Reżyser wspomina, że egipskie media krytykowały go za ukazanie sytuacji w Kairze w negatywnym świetle, a nawet oskarżały o szpiegostwo. Jedna z telewizji nakręciła 10-minutowy materiał oczerniający Diaba i jego film.

Po czterech latach politycznego zaangażowania reżyser marzy o przerwie i opuszczeniu ojczyzny. - Zawsze chciałem kręcić filmy w Hollywood – tłumaczył egipski filmowiec, który obawia się jednak, czy będzie mu dane tworzyć to, co chce, czy zostanie reżyserem do wynajęcia. - Szanuję ludzi, którzy to robią, jednak moją super mocą jest pasja, więc muszę czuć pasję do tego, co robię – skwitował Diab.

"Zderzenie" trafiło niedawno do dystrybucji kinowej w Wielkiej Brytanii. Polska premiera filmu nie została zapowiedziana.

Obraz
© Materiały prasowe

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)