Przytył 10 kilo w 24 godziny. Ultramaratończyk mówi, jak tego dokonał
Niedawno pobił rekord najdłuższego spływu rzeką, spędzając w Jukonie ponad 50 godzin. Mówi, że nauczyły go tego rekiny. Jednak do sprawności i siły tych wspaniałych zwierząt bardzo mu daleko. Boleśnie się o tym przekonał.
W sierpniu widzowie kanału National Geographic Wild obchodzą Sharkfest – coroczne święto poświęcone jednym z najbardziej fascynujących i często niezrozumianych stworzeń oceanów. Premierę ma seria programów o rekinach i ich spotkaniach z ludźmi.
"Rekin kontra Ross Edgley" to dokument, który ukazuje nieustraszoną konfrontację między człowiekiem a jednym z najbardziej przerażających drapieżników oceanu. Ross Edgley, znany brytyjski sportowiec, ekstremalny pływak, ultramaratończyk i rekordzista podejmuje wyzwanie, by zrozumieć i stawić czoła rekinom w ich naturalnym środowisku. Dzięki zaawansowanej technologii i wsparciu ekspertów wyrusza na misję, by rzucić wyzwanie swoim lękom i przybliżyć niesamowite tajemnice świata rekinów.
W rozmowie z nami wyjawia, czego nauczyły go te wspaniałe zwierzęta i jak... przybrać na wadze 10 kg w jedną dobę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Basia Żelazko, WP: Podjąłeś się wyzwania, by być silnym i sprawnym niczym rekin. Dlaczego wybrałeś właśnie to zwierzę?
Ross Edgley: Jako sportowiec, ultramaratończyk spędzam bardzo czasu w morzu. Imponuje mi, że rekiny przeżyły 400 mln lat. Ta moja ciekawość, która obróciła się nieco w obsesję. Zrodził się pomysł, by użyć sportu, by zainteresować nowych odbiorców tymi fantastycznymi zwierzętami. Postanowiłem, że spróbuję płynąć tak szybko jak one, jeść tak dużo, skakać tak wysoko. Plan był taki, że przyciągniemy, zainteresujemy ludzi. Odbiór jest wspaniały.
Wszystko, co widzę w tym dokumencie, wydaje się bardzo trudne, niemal nieosiągalne. Poza jedną rzeczą: bycie bezpiecznym w pobliżu rekina. Jak to możliwe, że cię nie atakują?
Tak się cieszę, że zadałaś to pytanie! Tylu ludzi myśli o rekinach: drapieżnik, łowca. Czuje strach, przerażenie. Tymczasem jest 500 gatunków rekinów. To tak jakbym biegał po parku i spotkał jamnika, przecież nie bałbym się tak, jakby to był rottweiler. A gdy opowiadam komuś, że u wybrzeży Wielkiej Brytanii pływałem obok żarłacza olbrzymiego, to ten ktoś jest przerażony. Muszę tłumaczyć, że to łagodny, przyjazny olbrzym. Tak samo z rekinem młotem. I mam nadzieję, że dzięki naszym nagraniom ludzie dowiedzą się, że nie wszystkie są groźne dla człowieka.
Chyba jesteś najbardziej odpowiednią osobą, by odpowiedzieć na to pytanie: co mam zrobić, gdy znajdę się w wodzie w pobliżu rekina?
Po pierwsze: zależy do rekina. Więc wyobraźmy sobie, że ty i ja pływamy u wybrzeży Wielkiej Brytanii, mamy gogle, cały sprzęt, a ty mówisz "Ross, płetwa rekina!", a ja ci powiem "to tylko żarłacz olbrzymi, żywi się planktonem, ma wielką paszczę, ale nie jest straszny". Albo jesteśmy w Islandii czy Norwegii, zobaczysz coś wielkiego w wodzie, a to tylko rekin polarny. Jest spoko, jest niemal ślepy. Co innego, gdybyś zobaczyła żarłacza tygrysiego, żarłacza białego, albo wielkogłowego. Ale nawet one są oportunistami, szukają łatwego posiłku, muszą, bo właśnie tak przetrwały miliony lat. Pozostaje wtedy być spokojnym, nie ruszać się nawet o milimetr i patrzeć im w oczy. Wtedy nie rozpoznają w tobie ofiary. Najgorsze, co można w tej sytuacji zrobić, to odwrócić się i uciekać, od razu stać się ofiarą. Najlepszym wyjściem jest pozostać spokojnym, patrzeć mu odważnie w oczy, jakbyś wiedziała, co robisz i że zasługujesz, by tu być.
To brzmi jak rada, którą można zastosować nie tylko w spotkaniu z rekinem, ale także niektórymi ludźmi, więc dziękuję.
Absolutnie. Uważam, że bardzo duża część komunikacji jest pozawerbalna. Więc masz rację, nawet gdy rozmawiamy z innymi ludźmi, myślimy, czy podoba nam się ich energia, wyłapujemy te małe różne rzeczy w ich zachowaniu. A gdy idzie o rekiny, to jest jeszcze bardziej spotęgowane. Gdy się stresujesz, wiedzą, że jesteś przerażona. A gdy jesteś pewna siebie, zostawią cię w spokoju. To dotyczy i zwierząt i ludzi i tego właśnie nauczyły mnie rekiny.
Pobiłeś w życiu wiele rekordów, spędziłeś w wodzie wiele godzin bez wychodzenia na brzeg. Czy możesz mi powiedzieć, co ma się w głowie, gdy płynie się takie dystanse? Co sprawia, że się nie poddajesz, tylko przesz naprzód?
Dobrze, że o to pytasz, bo właśnie pobiłem rekord na najdłuższe spływ rzeką. 510 km w rzece Jukon, 56 godzin bez żadnej przerwy, nie możesz dotknąć łodzi, brzegu, spać. Twój mózg staje się wtedy mózgiem migrującego rekina, np. takiego żarłacza białego, który wędruje z Australii do Nowej Zelandii tysiące kilometrów. Jest wtedy wręcz prehistorycznie prymitywny, myśli tylko o polowaniu i migracji. Myślę, że podobnie jest w moich wyzwaniach. Staję się takim prymitywnym, prehistorycznym człowiekiem. Nie myśli się wtedy o kredycie czy rachunkach, urodzinach, nic z tych rzeczy. Myślisz: "kiedy jest mój kolejny posiłek?". W filmie mówię, że rekiny nauczyły mnie, jak pływać i mam przez to na myśli, jak płyną niestrudzenie przez setki kilometrów i wciąż są bardzo efektywnie.
Pewnie podobnie można postępować podczas długich lotów, gdy już naprawdę nie wie się, co ze sobą zrobić.
Masz totalną rację.
Gdy oglądałam ten dokument, zaczęłam wierzyć, że jesteś niezniszczalny. A wtedy jedna scena przypomniała mi, że też jesteś tylko człowiekiem. Mówię o scenie w samolocie, gdy aż się pochorowałeś.
To było tak straszne, bo mam chorobę lokomocyjną. Więc decydując się na lot, wiedziałem, że będzie źle, ale nie wiedziałem, że aż tak bardzo. Takie rekiny młoty mogą wytrzymać wielkie przeciążenia, ja sięgnąłem wielkości jedynie dwóch-trzech g i zwróciłem swoje śniadanie (śmiech). To jest właśnie ciekawe w rekinach, bo wszyscy mówią o ich szybkości i sile, a nikt nie mówi o ich wytrzymałości, a jedyny sposób, by tego doświadczyć, to samolot. Jeszcze dwa dni nie czułem się dobrze (śmiech). To było najgorsze doświadczenie, a jednocześnie najcenniejsze, bo poczułem się wręcz upokorzony.
Co było najgorsze w tym doświadczeniu: Ty kontra rekiny?
Najgorsza była utrata wagi. Zamknęli mnie w komorze cieplnej, bo musiałem wypocić kilka litrów wody, ale potem jedzenie, by to wszystko nadrobić, było niesamowite. Zacząłem od elektrolitów, potem sernika mojej mamy, siedmiu litrów kremu do ciasta, a na koniec moja ulubiona rzecz: wielka bagieta zawinięta w pizzę, to było wspaniałe! Przybrałem wtedy 10 kilogramów w 24 godziny.
Dostaję zawału serca od samego słuchania o tym kremie i pizzy. Czy po tej dwuletniej przygodzie z rekinami obejrzałeś sobie jeszcze raz "Szczęki"?
Tak, absolutnie. Ma się wtedy kompletnie nowy podziw do nich. A ty obejrzałaś?
Nie, ja wciąż się bardzo boję rekinów. Myślę, że musiałabym się z nimi zmierzyć w twojej obecności.
Jak będziemy realizować drugi sezon, jesteś zaproszona, biorę drugą maskę do nurkowania!
Dziękuję za rozmowę.
Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opisujemy historię wielkiego, amerykańskiego skandalu z menadżerem gwiazd, który wyłudził setki milionów dolarów. Jest o reakcjach na finał "Rodu smoka" i o filmie, który przebił "Pasję". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: