Dzięki niej powstały "Szczęki". Potem zaczęła się rzeź
Była łowczynią rekinów i mistrzynią w zabijaniu morskich stworzeń. Tak znaną, że po latach Steven Spielberg poprosił ją i jej męża, by pomogli mu zrobić "Szczęki". Valerie Taylor do dziś żałuje tego, co stało się po premierze filmu.
Piękna, zgrabna blondynka z czerwoną wstążką we włosach zwracała na siebie uwagę. Valerie Taylor była prawdziwą sensacją w latach 50. Nie była modelką, choć miała ku temu warunki. Nurkowała z kuszą i polowała na ryby, później także na rekiny. "Bezwzględna pogromczyni" - nazywano ją. Szybko w swoim fachu zyskała status mistrzyni. Wodny świat był jej największą pasją, co dokumentuje niesamowity film "Tańcząca z rekinami".
Śledzimy losy Valerie, która z biegiem lat zrozumiała, że najgorsze, co można robić, to zabijać morskie stworzenia. Wprost przyznaje, że w latach 50, gdy nurkowała i zabijała, m.in. rekiny, absolutnie nikt nie mówił, że to coś złego, nieetycznego i doprowadzi prędzej czy później do ekologicznej katastrofy. Z biegiem lat Valerie i jej mąż - także mistrz nurkowania i łowiectwa podwodnego, Ron Taylor - zrozumieli, że muszą poznawać rekiny, a nie zabijać je.
Zobacz: Megahity wrócą do kin. Na te filmy czekają miliony widzów
Francja miała Jacquesa Cousteau, który ze świetnie wyposażoną ekipą, profesjonalnym sprzętem, łodziami odkrywał podwodny świat. Australia miała małżeństwo państwa Taylor, którzy na małej łódce, z mniejszymi środkami robili praktycznie to samo - filmowali ekstremalne podwodne sytuacje.
Valerie nie miała żadnych hamulców. Pływała wśród rekinów, bawiła się z ośmiornicami, murenami i wszystkimi wodnymi stworzeniami, które "przeciętny Kowalski" uważa za niebezpieczne i na samą myśl o bliskim kontakcie przechodzą mu ciarki.
Histeria
Ich potężna pasja generowała równie wielkie zainteresowanie w świecie. W 1969 r. Valerie i Ron wzięli udział w nagraniach pierwszego pełnometrażowego, kinowego filmu o rekinach - "Blue Water, White Death". W jednej ze scen Valerie pływa wśród 200 rekinów, które pożywiają się martwym wielorybem... Pierwszy raz widzowie zobaczyli tak szczegółowy materiał o tych drapieżnikach (ze zbliżeniami na ich zęby).
Film rozbudził wyobraźnię Petera Benchleya, który pomysł na książkę pod tytułem "Szczęki", jako pierwszy przedstawił właśnie Valerie i Ronowi. Pytał, czy ludzi to zainteresuje. Valerie nie miała wątpliwości, że tak. Strzał w dziesiątkę, prawda? O "Szczękach", którymi szybko zainteresował się Universal i Steven Spielberg, słyszał każdy. Wytwórnia nawet poprosiła Valerie i Rona, by pomogli przy produkcji i filmowaniu rekinów.
Ludzie z Universal byli przekonani, że to będzie film klasy B, oparty na chałupniczych, amatorskich i kiczowatych metodach (i trochę tak właśnie było). Film miał premierę w 1975 r. Zarobił 475 milionów dolarów. Początkujący Spielberg dostał najlepszą możliwą przepustkę do wielkiego świata filmu. Valerie i Ron byli równie zadowoleni ze swojego wkładu. Ale do czasu.
Niedługo po premierze filmu zaczęła się rzeź rekinów. Ludzie uwierzyli, że w głębinach czają się ponad 7-metrowe potwory tylko czekające na to, aż jakiś plażowicz zamoczy nogę w spokojnej wodzie. W "Tańczącej z rekinami" mowa jest o prawdziwej histerii.
- Z jakiegoś powodu ludzie uwierzyli, że rekin ze "Szczęk" to prawdziwy rekin. To jest fikcyjna historia, która zniszczyła wizerunek rekinów. Nikt przecież nie jeździ do Nowego Jorku, oczekując, że zobaczy King Konga siedzącego na Empire State Building! - komentuje Valerie w filmie. A rekin w "Szczękach" był wielki dzięki prostej sztuczce - do scen zaangażowano niewielkich rozmiarów aktora, Carla Rizzo, którego wpakowano do malutkiej klatki...
Rekiny mordowano dla sportu - w ramach ujarzmiania dzikiej, przerażającej natury. Tysiące rybaków odławiało rekiny na trofea. Podaje się, że u wybrzeży Ameryki Północnej populacja rekinów zmniejszyła się wtedy o połowę.
Włodarze z Universal poprosili Valerie i Rona, by gościli w każdym programie śniadaniowym, każdym talk-show i mówili prawdę o rekinach, próbując uspokoić odbiorców. Nikt nie słuchał.
"Tańcząca z rekinami" to prawdziwe złoto wśród filmów dokumentalnych, jakie można oglądać w tym roku. Rozciągnięta na ponad 50 lat historia kobiety, która przestała zabijać, a zaczęła chronić zwierzęta, których za kilkanaście, kilkadziesiąt lat może zabraknąć. Film można obejrzeć na rozpoczynającej się 16 września części online festiwalu Millenium Docs Against Gravity.