Pseudoprodukcja
Dwa lata przed premierą "Starej baśni" widzowie naśmiewali się z podobnego stylistycznie "Wiedźmina" z Michałem Żebrowskim w roli głównej. Nie wiedzieli wówczas, że Hoffman pójdzie o krok dalej, dostarczając "wzorcową pseudoprodukcję". Film, w którym "wszystko jest o klasę biedniejsze, mniejsze niż u amerykańskich mistrzów w tej dziedzinie" - pisała nasza recenzentka. I nawet jeśli nie powinno się porównywać polskiego filmu do "Braveheart" czy "Gladiatora", to Hoffman sam jest sobie winien.
- Stoi kilkadziesiąt osób nad brzegiem jeziorka kaszubskiego i udaje tłumy, kamera wchodzi w sam środek walki, widzimy te obcinane głowy, ręce, brzuchy na wierzchu - i nic, całkowity brak wrażenia. Bo to jak Teatr Telewizji wygląda - punktowała recenzentka, kwitując:
- Polski reżyser próbując nam - mówiąc kolokwialnie - wcisnąć taki kit, sam się naraża na te odwołania. No i - co tu kryć – przegrywa.
Warstwa wizualno-estetyczna nie była jednak najgorszym elementem "Starej baśni"...