Radosław Pazura - wypadek, w którym zginął jego przyjaciel, odmienił mu życie
07.05.2018 | aktual.: 07.05.2018 11:46
Często nazywany jest "tym drugim Pazurą", ale Radosław zapewnia, że nie jest zazdrosny o sukcesy starszego brata; przeciwnie, cieszy się z jego osiągnięć i mają ze sobą świetny kontakt. Sam zresztą może pochwalić się imponującym dorobkiem zawodowym. Skończył właśnie 49 lat.
Życie aktora diametralnie zmieniło się po tragicznym wypadku samochodowym, w którym zginął jego kolega, a sam Pazura został ciężko ranny. To wydarzenie sprawiło, że zaczął zupełnie inaczej postrzegać świat - dziś jest człowiekiem głęboko wierzącym, który chętnie angażuje się w akcje charytatywne.
- Okazało się, że życie, które prowadziłem do wypadku nie spełnia mnie jako człowieka, pomimo pięknych rzeczy, które się wydarzyły - mówił w Polskim Radiu.
W ślady brata
Aktorem postanowił zostać trochę za sprawą starszego brata, Cezarego, który w dzieciństwie był dla niego prawdziwym wzorem.
- Byłem pod wielkim wpływem brata i chciałem go we wszystkim naśladować. Nie zawsze się dogadywaliśmy, ale zawsze świetnie się bawiliśmy - wspominał Pazura.
Po maturze również, tak jak brat, kontynuował edukację w łódzkiej filmówce. W 1991 roku zadebiutował na ekranie i z czasem grywał coraz więcej i coraz częściej. Ostatnio można go było oglądać głównie w serialach - "Przyjaciółkach" i "Drugiej szansie".
Burzliwy związek
Dorotę Chotecką, młodą obiecującą aktorkę, poznał w łódzkiej filmówce.
- Była piękną, niedostępną dziewczyną. Walczyłem o nią - wspominał w "Dobrym tygodniu".
Wreszcie udało mu się zdobyć jej względy i zostali parą, ale, jak przyznawali, wówczas nie traktowali tej relacji zbyt poważnie i nie myśleli o stabilizacji.
Oboje zajęci byli swoimi karierami – w 1997 roku Chotecka dostała angaż w niezwykle popularnym „13 posterunku” i stała się jedną z najbardziej lubianych serialowych aktorek.
W ich związku nieustannie dochodziło do konfliktów, roiło się od drobnych dramatów i kłótni. Pod koniec 2002 roku Chotecka zaczęła nawet rozmyślać o rozstaniu.
Tragiczny wypadek
Wszystko zmieniło się 24 stycznia 2003 roku, kiedy Radosław Pazura wraz z Filipem Siejką i Waldemarem Goszczem wracał z Juraty, w której akurat występował, do Warszawy.
- Miałem wracać pociągiem. Ale wybrałem samochód, bo chciałem być szybciej z Dorotą – wspominał w „Vivie”.
W Miłomłynie doszło do tragicznego wypadku, gdy samochód, w którym jechali aktorzy, zderzył się czołowo z innym pojazdem. Waldemar Goszcz zginął na miejscu, Pazurę, w ciężkim stanie, przewieziono do szpitala. Lekarze nie dawali mu wielkich szans na powrót do zdrowia.
- Mój stan był określany jako niezły, poważny, ale stabilny. Problemy zaczęły się później – dodawał. - Całe szczęście, że przewieziono mnie karetką, nie helikopterem. Bo okazało się, że nie ranna noga jest problemem, tylko płuca. Nie podejmowały pracy.
Zmiana priorytetów
Pazura spędził w szpitalu aż cztery miesiące, później przez pół roku uczęszczał na rehabilitację. Jak przyznawał, to właśnie wtedy zaczął się nawracać i wrócił do Kościoła – podobnie jak Chotecka.
- Byłem na granicy życia i śmierci. Udało mi się z tego wyjść. Wtedy największym wsparciem był Pan Bóg. Wtedy dowiedzieliśmy się razem z żoną, że nic od nas nie zależy. Miało mnie nie być na tym świecie. Jednak dostałem drugie życie – powiedział w wywiadzie dla portalu JastrząbPost.
Wypadek zmienił także ich związek; twierdził, że to tragiczne wydarzenie bardzo scementowało ich uczucie. Gdy Pazura wrócił do zdrowia, natychmiast poprosił Chotecką o rękę, a ona wreszcie powiedziała „tak”. Pobrali się w jeszcze tego samego roku, w grudniu, w Rzymie. Ich światopogląd zmienił się, ich życie zupełnie się przewartościowało. Nagle najważniejsza stała się dla nich nie kariera, ale małżeństwo, rodzina i religia.
Przykazanie miłości
Pazura, chcąc "spłacić swój dług", zaangażował się również mocno w działalność charytatywną - między innymi wspiera akcje Europejskiej Fundacji Honorowego Dawcy Krwi – „Krewniacy”, został ambasadorem Światowych Dni Młodzieży. Jest też współzałożycielem Fundacji Kapucyńskiej stworzonej razem z zakonem Braci Mniejszych Kapucynów w Warszawie.
- Jej celem jest niesienie pomocy ubogim i bezdomnym. Zakonnicy wydają dziennie ponad 300 bezpłatnych posiłków - mówił w "Dobrym Tygodniu". I dodawał: - „Człowiek najpełniej afirmuje siebie, dając siebie. To pełna realizacja przykazania miłości” – mawiał nasz wielki rodak, św. Jan Paweł II. Staram się żyć w myśl tych słów, jak na chrześcijanina przystało.