''Raj: miłość'': Gorzka prawda o seksturystyce

''Raj: miłość'': Gorzka prawda o seksturystyce
Źródło zdjęć: © Against Gravity
Grzegorz Kłos

07.09.2012 | aktual.: 22.03.2017 20:03

7 września na ekrany polskich kin wszedł najnowszy film kontrowersyjnego austriackiego reżysera Ulricha Seidla. „Raj: miłość” to z jednej strony bezlitosna prawda o kenijskiej seksturystyce, z drugiej – gorzka refleksja nad kondycją współczesnej Europy i świata.

7 września na ekrany polskich kin wszedł najnowszy film kontrowersyjnego austriackiego reżysera Ulricha Seidla. „Raj: miłość” to z jednej strony bezlitosna prawda o kenijskiej seksturystyce, z drugiej – gorzka refleksja nad kondycją współczesnej Europy i świata.

Premiera światowa filmu "Raj: miłość" odbyła się na tegorocznym festiwalu w Cannes, gdzie film znalazł się w konkursie głównym i wzbudził spore kontrowersje, a rola Teresy zagrana przez Margarete Tiesel uznana została za najodważniejszą na festiwalu.


1 / 6

Sceny, od których odwracasz wzrok

Obraz
© Against Gravity

Trudno znaleźć tekst dotyczący Ulricha Seidla, w którym nie występuje słowo "skandal". Nagradzany austriacki reżyser - autor blisko dwudziestu filmów - scenarzysta i producent na swojej stronie internetowej sam przekornie zamieścił serię przymiotników, którymi najchętniej określa go prasa.

Wśród nich: „podglądacz”, „mizantrop”, „cynik”, „społeczny pornograf”, „łajdak”, „prowokator”, „pesymista” i... „humanista”. To ostatnie słowo, paradoksalnie jest w moim odczuciu najbliższe jego artystycznym działaniom i najnowszemu dziełu.

Autor nie godzi się na kompromis, nie łagodzi przenikliwości spojrzenia kamery, aby się przypodobać. Patrzy długo i uporczywie na sceny, od których zwykliśmy odwracać wzrok, bo są niewygodne, brzydkie, zbyt intymne, wstydliwe.

2 / 6

Liczą na romans z ezgotycznym kochankiem

Obraz
© Against Gravity

Seidl wyłapuje chwile, w których bohaterowie, tak bardzo czasami podobni do nas samych, tracą starannie pielęgnowaną maskę człowieczeństwa, poddają się swoim pierwotnym instynktom.

Tak jest w pewnym sensie także w "Raju: Miłości". To pierwsza część trylogii "Raj", której kolejne części noszą podtytuły "Wiara" i "Nadzieja".

„Miłość” to opowieść o Teresie, Austriaczce w średnim wieku, która wyjeżdża na wakacje do Kenii. Chce uciec od szarej codzienności, czuje się nieatrakcyjna i wykorzystywana przez otoczenie.

W afrykańskim kurorcie, do którego trafia, spotykają się starsze kobiety z całego świata, a każda z nich liczy na gorący romans z młodszym kochankiem o egzotycznej urodzie.

3 / 6

To nie jest prostytucja

Obraz
© Against Gravity

Choć większość młodych okolicznych mężczyzn zarabia na swoje rodziny ciałem, nigdy nie nazywają tej praktyki prostytucją.

Jednym z kluczowych elementów takiego wyjazdowego romansu jest bowiem przekonanie pań, że chodzi im o tytułową miłość. Pełne afektu deklaracje padają często i gęsto. Samotne, zaniedbane kobiety łakną ich każdą cząstką.

Najpierw sprzedawana jest iluzja, kwestie finansowe pojawiają się później i nigdy wprost, jako opłata za usługę. Prosi się o pomoc dla chorej cioci lub fundusze na operację siostry.

4 / 6

Samotność i desperacja

Obraz
© Against Gravity

„Miłość” to pierwszy film Seidla, który rozgrywa się poza granicami Austrii. Opowiada o samotności i desperacji, ale i o zagubionej w publicznym dyskursie kwestii dojrzałej kobiecej seksualności.

Jak zawsze Seidl snuje opowieść przy pomocy mało łaskawych,* naturalistycznych kadrów.*

Łatwo wypomnieć reżyserowi, że nie upiększając swoich bohaterek udowadnia, że ma do nich przedmiotowy stosunek, że traktuje je jak preparat na laboratoryjnym szkle.

5 / 6

Skreślone przez naszą kulturę

Obraz
© Against Gravity

Jednak zastanówmy się na spokojnie - tak, rzeczywiście kamera nieustannie pokazuje kobiety mało jędrne, pomarszczone, z nadwagą... ale z drugiej strony: czy klientki tego typu agencji turystycznych wyglądają inaczej?

Teresa i jej koleżanki to kobiety, które europejska kultura skreśla, bo nie pasują do schematu wagowego lub wiekowego.

Żeby poczuć się jak boginie,* muszą jechać na drugi koniec świata.*

6 / 6

Smutne świadectwo zachodniego świata

Obraz
© Against Gravity

To nie parada okrucieństwa reżysera, a smutne świadectwo dla zachodniego świata. A jednocześnie negatywna laurka dla bohaterek, których stosunek do kenijskich "loverboyów"* przypomina zachowanie kolonizatorów lub gości na pokazie dziwów.*

Jak zawsze Seidl przygląda się światu z nieznośną precyzją. Zamiast machinalnie odwracać oczy, warto wytrzymać tę grę spojrzeń.

Może to być unikalna szansa na to, aby zobaczyć prawdziwych siebie. (Anna Tatarska/WP).

* Film Ulricha Seidla można oglądać w wybranych polskich kinach od 7 września.*

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (253)