Reżyserka broni filmu o wyzywających 11‑latkach. "Jest odważny i feministyczny"

Francuski dramat "Gwiazdeczki" to najgłośniejsza premiera na Netfliksie ostatnich miesięcy. Film wywołał ogromne kontrowersje, ale reżyserka, której grożono śmiercią, cierpliwie tłumaczy, co chciała nim powiedzieć.

"Gwiazdeczki" zrobiły furorę na Festiwalu Sundance i Berlinale
"Gwiazdeczki" zrobiły furorę na Festiwalu Sundance i Berlinale
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

O "Gwiazdeczkach" zrobiło się głośno pod koniec sierpnia, gdy Netflix zaprezentował plakat z 11-nastolatkami w wyzywających pozach i z kontrowersyjnym opisem. Na dystrybutorze i reżyserce wieszano psy, zanim ktokolwiek obejrzał rzeczony film. Po premierze zaczęły się pojawiać kolejne bezpodstawne zarzuty i nawoływanie do bojkotu. Bo nawet jeśli ktoś w końcu obejrzał "Gwiadeczki" i zrozumiał przesłanie, to niektóre sceny z udziałem 11-letnich dziewczynek zostały uznane za nie do przyjęcia.

Jak pisaliśmy w recenzji, jest w "Gwiazdeczkach" kilka scen tanecznych, które autentycznie odrzucają i budzą niesmak. Nie jest to jednak w żadnej mierze celowa seksualizacja dzieci, co zarzucano reżyserce przed premierą na Netfliksie. Wręcz przeciwnie - Doucouré w jednej z ostatnich scen wykłada kawę na ławę i pokazuje, co myśli o takim traktowaniu dzieci. Nie pozostawia złudzeń, że przekraczanie przez nastolatki pewnych granic, czy wręcz pozwalanie im na to przez dorosłych, jest obrzydliwe i nie do zaakceptowania.

W podobnym tonie wypowiadała się sama reżyserka, biorąca udział w Toronto Film Festival. Maïmouna Doucoure podkreśliła, że inspiracją scenariusza były jej własne obserwacje. Widziała, jak zachowują się dziewczynki, czerpiące wzorce z sieci, i była przerażona.

Obraz
© Materiały prasowe

- Zdecydowałem się nakręcić ten film, żeby bić na alarm i powiedzieć, że musimy chronić nasze dzieci – mówiła 35-latka z Paryża. - To nie jest film o francuskim społeczeństwie. Hiperseksualizacja dzieci zdarza się w mediach społecznościowych, a one są wszędzie.

Doucoure zarzuca się, że celowo seksualizuje 11-nastolatki i wykorzystuje je w scenach, w których nie powinno występować żadne dziecko. 35-latka z Paryża uważa, że jej film jest "odważny i feministyczny".

- Ważna i konieczna jest dyskusja i próba znalezienia rozwiązań dla mnie jako artysty, dla polityków i rodziców. To prawdziwy problem – mówiła reżyserka i scenarzystka. - Musimy chronić nasze dzieci. Chciałam moim filmem otworzyć ludziom oczy i starać się naprawić ten problem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)