"Cast Away – poza światem": stracił wszystko. 4 lata spędził na bezludnej wyspie
Wybitny Tom Hanks w roli żyjącego pod dyktando zegarka faceta, który przez cztery lata spędzone na bezludnej wyspie uczy się doceniać piękno i kruchość więzi międzyludzkich.
UWAGA: Artykuł zdradza zakończenie filmu "Cast Away – poza światem", zatem widzowie, którzy nie mieli wciąż okazji lub czasu go obejrzeć, powinni uznać to zachętę, by jak najszybciej naprawić swój karygodny błąd.
Druga połowa lat 90. XX w. Reżyser Robert Zemeckis i aktor Tom Hanks dopiero co zadziwili świat "Forrestem Gumpem", zgarniając większość kluczowych nagród branży filmowej, w tym prestiżowe Oscary. Obaj panowie są u szczytu swych zawodowych możliwości, mogą prosić wielkie studia o pieniądze na każdy projekt, jaki sobie wymarzą. Zemeckis kończy właśnie pracę nad "Kontaktem", a Hanks kręci ze Spielbergiem "Szeregowca Ryana" i przygotowuje się do roli w "Zielonej mili" Darabonta, ale obaj rozwijają jednocześnie szalenie ambitny projekt, którego w takiej formie nie mógłby podjąć się nikt inny.
To powieść o Chucku Nolandzie, logistyku FedEksu (międzynarodowy potentat przewozu przesyłek), który na skutek katastrofy samolotowej trafia na bezludną wyspę, gdzie spędza cztery wypełnione walką o przetrwanie lata. Film, który nie tylko zyska w trakcie kolejnych dekad całkiem zasłużenie miano amerykańskiego klasyka, ale także, 20 lat po premierze, nabędzie zupełnie nowych znaczeń.
Oto "Cast Away – poza światem", uwspółcześniona wersja historii funkcjonującej w kulturze zachodniej co najmniej od czasów "Przypadków Robinsona Crusoe" pióra Daniela Defoe, tyle że przefiltrowana przez bolączki i obsesje świata przełomu tysiącleci. Nasz bohater nie bez powodu jest logistykiem w firmie szczycącej się biciem rekordów prędkości w dostarczaniu przesyłek z jednego końca globu na drugi.
Chuck jest jednym z tysięcy niewidzialnych trybików maszynerii zwanej zachodnią cywilizacją, bezgranicznie oddanym pracy profesjonalistą, który nadzoruje składający się z dziesiątek tysięcy innych niewidzialnych trybików mechanizm napędzający globalny konsumpcjonizm, ale też dający ludziom z różnych kultur i szerokości geograficznych małe chwile szczęścia.
Chuck chciałby mieć własne życie prywatne, jest zresztą związany z uroczą Kelly, ale jego zawód wymaga nieustannych wyjazdów, gaszenia logistycznych pożarów i dostosowywania się do korporacyjnego grafiku. Żyje satysfakcją innych, dostarczając przesyłki na czas, zaś swoje szczęście odkłada na potem. Dopiero pozbawiona ludzi wyspa uświadamia mu, że, owszem, czas jest najcenniejszą walutą, ale w nieco innym sensie niż on go postrzegał.
Upływający czas sprawą życia i śmierci
Na czym polegało wyzwanie zawarte w projekcie "Cast Away"? Na zachowaniu autentyczności filmowego doświadczenia bez uciekania się do rewii efektów specjalnych czy też zatrudniania charakteryzatorów celujących w Oscara za pokazowe zamienianie pięknych gwiazd filmowych w zwyczajnych ludzi.
Zemeckis i Hanks podzielili okres zdjęciowy na trzy główne fazy, oddzielone od siebie całymi miesiącami, w których słynny aktor przygotowywał się fizycznie i mentalnie do roli. Na samym początku Hanks przytył, żeby wiarygodnie zagrać Chucka z prologu, człowieka spędzającego większość życia na lataniu z miejsca na miejsce oraz na dyrygowaniu innymi, by dotrzymać terminów.
Dzięki zaangażowaniu firmy FedEx w proces produkcji aktor zyskał dostęp do tego hermetycznego świata, o którego istnieniu przeważnie wolimy w wolnym czasie nie myśleć. W pewnym momencie Chuck wyjaśnia z determinacją w głosie, że kwestia dostarczenia przesyłek na czas jest sprawą życia i śmierci, a Hanks robi to tak, że wierzymy w tego człowieka.
Gdy materiał został nagrany, aktor przez kolejne dwanaście miesięcy zrzucił ponad 20 kg, by wcielić się realistycznie w rozbitka mającego za sobą kilka lat jedzenia tego, co udało mu się znaleźć na egzotycznej wyspie na Pacyfiku. Na początku jego samotnej odysei oglądamy Chucka z lekkim tłuszczykiem na bokach, jak chociażby w ikonicznej już scenie pierwszego udanego rozpalania ogniska, jednak z czasem eks-logistyk przechodzi niesamowitą fizyczną transformację w zahartowanego trudami walki z obojętną naturą gościa, który wygląda jak wysuszony patyk.
Mimo to wciąż nie traci nadziei, że uda mu się wrócić do kobiety swego życia i znanego świata. I coś zmienić, bo przecież przeważnie jest tak, że podejmujemy wiążące decyzje o zmianie, gdy jest na nią za późno. Hanks nie miał też zamiaru korzystać ze sztucznego zarostu, więc poświęcił okres poszczenia na zapuszczenie własnej brody. To, co widać na ekranie, to wyłącznie Tom Hanks. I mimo że po "Cast Away" aktor oznajmił, że już nigdy więcej nie wystawi organizmu na takie wyzwania, efekt uzyskany przed kamerami jest zaiste imponujący.
Anty-hollywoodzki realizm dla aktywnych
Po zakończeniu kolejnych zdjęć jeszcze jedna przerwa – tym razem czteromiesięczna – by Hanks wrócił trochę do formy i zagrał przekonująco finałowe słodko-gorzkie sceny filmu, w których przywrócony do życia Chuck orientuje się, że czas go niestety pokonał.
Że oswojony świat, który zostawił przed kraksą samolotową, w pewnym stopniu przestał istnieć. Jednocześnie nie traci nadziei na lepsze jutro, bo wie, że jeśli wytrwał cztery lata na bezludnej wyspie, jest w stanie rozpocząć nowe życie.
Ogółem "Cast Away" powstawał przez dwa lata, a same prace nad projektem, licząc zebranie 90 mln dol. budżetu na film o współczesnym Robinsonie Crusoe, trwały aż sześć lat. W międzyczasie, czekając, aż Hanks zrzuci wagę, Zemeckis-pracoholik nakręcił horror "Co kryje prawda" z Harrisonem Fordem i Michelle Pfeiifer.
Co ciekawe, dla słynnego reżysera było to chwilowe pożegnanie z kinem aktorskim, bo kolejne trzy produkcje – "Ekspres polarny", "Beowulf" oraz "Opowieść wigilijna" – poświęcił na rozwój nowatorskiej technologii animacji. Do "klasycznego" kina wrócił w 2012 r. znakomitym "Lotem".
Wracając do "Cast Away", w poszukiwaniu wspomnianego realizmu Zemeckis oraz Hanks przenieśli swą hollywoodzką piaskownicę na małą wysepkę Monuriki na Fidżi, fundując przy okazji części ekipy podstawy survivalu. W filmie zrezygnowano nawet z ilustracji muzycznej, by nie sugerować widzom po hollywoodzku oczywistych emocji i pozwolić skupić się na odgłosach otaczającej natury.
Jedynie krew Hanksa nie była prawdziwa w scenie, w której wściekły z bezsilności Chuck rozcina sobie dłoń i zostawia krwawy odcisk na piłce siatkowej. Tak powstaje Wilson, jedna z najsłynniejszych nieożywionych postaci w historii kina komercyjnego. Chuck rozmawia z Wilsonem o swych emocjach i wspomnieniach, a ten, wierny kompan, zawsze w milczeniu go wysłuchuje.
Scenarzysta William Broyles Jr., który pracował już z Hanksem przy "Apollo 13", planował rozmaite sceny odzwierciedlające podupadający stan psychiczny Chucka, ale gdy sam odizolował się na jakiś czas od świata, by zrozumieć swojego bohatera, pewnego dnia zobaczył na brzegu morza… piłkę siatkową. Eureka! Tak rodzą się genialne pomysły.
Piękne przesłanie w czasach zarazy
"Cast Away – poza światem" zarobił w światowych kinach prawie 430 milionów dolarów, stając się trzecim najbardziej kasowym filmem roku, zaraz za "Mission: Impossible 2" i "Gladiatorem". Nieźle jak na ambitny i wymagający skupienia projekt, w który mało kto w pewnym momencie wierzył, zwłaszcza po słabych wynikach z pokazów testowych, wedle których "Cast Away" był najsłabszym filmem Zemeckisa.
Nieźle jak na film, w którym przez większość prawie dwuipółgodzinnego czasu trwania oglądamy brudnego faceta rozpalającego ogień, zbierającego jakieś liście albo rozmawiającego z piłką do siatkówki. Przez ostatnie 20 lat o "Cast Away – poza światem" powstało mnóstwo artykułów oraz anegdot czy też żartów.
Jak pamiętna reklama FedEx z 2003 r., w której sparodiowano słynny dylemat Chucka. W filmie rozbitek wydobywa z wody szereg paczek z rozbitego samolotu oraz rozpakowuje wszystkie poza jedną. Symbolicznie dostarcza ją cztery lata później do adresatki, jednak Zemeckis i Hanks nie pozwalają widzowi dostrzec, co było w środku. We wspomnianej reklamie FedEx okazuje się, że w paczce leżały między innymi telefon satelitarny, nadajnik GPS i oczyszczacz wody.
Sam fakt istnienia tej reklamy, a także setek rozmaitych memów i tekstów nawiązujących w taki czy inny sposób do filmu, świadczy o dużej roli kulturotwórczej "Cast Away", która w 2020 r. jeszcze wzrosła. Nikt oczywiście nie twierdzi, że izolacja czasów pandemii jest porównywalna z kilkoma latami spędzonymi na bezludnej wyspie, jednak ten okres, wraz ze związanym z nim zamknięciem oraz wymuszonym odosobnieniem od bliskich i przyjaciół, sprawił, że wiele osób zaczęło doceniać zarówno czas spędzony z ludźmi, jak i czas sam w sobie.
Chuck miał na wyspie tyle czasu, ile chciał, mimo że musiał walczyć o przeżycie, ale nie mógł spotkać się z drugim człowiekiem. A my, będąc dłużnikami współczesnego świata permanentnej pracy na kredyt i społecznościowych iluzji, wciąż o tym zapominamy. Jeśli więc "Cast Away" może nauczyć czegoś po 20 latach, to właśnie doceniania tego, co się ma. Tyle i aż tyle.