Roger Moore. Brytyjski gentleman
Dwaj kultowi bohaterowie: James Bond i Simon Templar, byli uosobieniem nonszalanckich, elokwentnych mężczyzn z temperamentem. Uwodzili piękne kobiety i odważnie stawali w obronie Imperium Brytyjskiego. Choć życie miłosne Sir Rogera Moore'a nie było aż tak barwne jak perypetie dwóch szpiegowskich alter ego, to pozaekranowe romanse aktora okazały się na tyle ciekawe, by pisała o nich kolorowa prasa na niemal całym świecie.
Roger Moore przyszedł na świat 14 października 1927 roku w Stockwell, dzielnicy południowego Londynu. Jako jedynak George'a i Lillian Moore'ów, młody Roger dorastał w cieniu II wojny światowej. Trudne czasy ukształtowały jego charakter, szczególnie umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji.
Młody Moore nie wiązał swojej przyszłości z aktorstwem. Los chciał jednak inaczej. W wieku 15 lat Roger został statystą (rzymskim żołnierzem) w filmie "Cezar i Kleopatra" (1945). Świat kina go oczarował, a pierwsze filmowe doświadczenie skłoniło chłopaka do podjęcia nauki w prestiżowej szkole aktorskiej Royal Academy of Dramatic Art (RADA). Tam też spotkał swoją pierwszą miłość i przyszłą żonę, Doorn van Steyn.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Miłość silniejsza niż śmierć. Marcin Dorociński o filmie “Minghun”
Kariera Moore'a nabrała rozpędu, gdy w 1958 roku otrzymał rolę Ivanhoe w serialu telewizyjnym "Ivanhoe". Pojawił się w kilku hollywoodzkich produkcjach i kryminalnej serii Alfreda Hitchcocka. Jednak to dopiero rola Simona Templara w kultowym serialu "Święty" (1962-1969) przyniosła mu prawdziwą sławę i ugruntowała pozycję amanta brytyjskiego ekranu. Ironią losu jest fakt, że, grając uwodziciela na ekranie, Moore zmagał się z własną nieśmiałością i brakiem pewności siebie w relacjach z kobietami. W wywiadzie dla "Telegraph" w 2016 roku Moore wyznał: "W młodości byłem bardzo niepewny siebie. I tak wymyśliłem Rogera Moore'a. (...) Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie są nieśmiali, a inni nie. Niektórzy łatwo się rumienią". Ta szczera wypowiedź pokazuje, jak bardzo kreowany na ekranie wizerunek różnił się od rzeczywistości.
Małżeństwo to sztuka
Życie miłosne Rogera Moore'a było równie burzliwe jak przygody granych przez niego postaci. Aktor czterokrotnie stawał na ślubnym kobiercu, a każde z jego małżeństw to materiał na scenariusz filmowy.
Pierwszą żoną Moore'a została wspomniana już Doorn van Steyn (naprawdę nazywała się Lucy Woodard), którą poślubił w 1946 roku, mając zaledwie 18 lat. Związek ten, choć intensywny, okazał się burzliwy i krótkotrwały. Moore wspominał później o fizycznej przemocy ze strony żony, twierdząc, że rzucała w niego przedmiotami i dotkliwie drapała. Małżeństwo zakończyło się rozwodem w 1953 roku. W środowisku aktorskim nie było tajemnicą, że rozwijająca się kariera Rogera była jednym z powodów regularnych awantur i niezadowolenia żony.
Ledwie rozwiedziony, Moore związał się z Dorothy Squires, walijską piosenkarką starszą od niego o 13 lat. Ślub wzięli w 1953 roku w Nowym Jorku. Ich związek również był pełen dramatycznych zwrotów akcji. Squires, nie mogąc pogodzić się z rozstaniem, przez lata odmawiała zgody na rozwód i podobno nawet rzuciła cegłą w okno domu, w którym Moore mieszkał z nową partnerką. Zdesperowana żona (wkrótce już eks) przez rozbitą szybę chwyciła Rogera za koszulę. Gdy przyjechała policja, zauważono, że Dorothy mocno krwawiła. Z iście teatralnym dramatyzmem oświadczyła, że to jej serce krwawiło.
Trzecią żoną aktora została włoska aktorka Luisa Mattioli, którą poznał na planie filmu "Romulus i sabinki" w 1961 roku. To małżeństwo okazało się zdecydowanie trwalsze od dwóch poprzednich – przetrwało 25 lat i zaowocowało trójką dzieci: Deborah, Geoffreyem i Christianem. Jednak i ten związek zakończył się rozstaniem. Czyli jednak nie do trzech razy sztuka.
Ostatnią miłością Moore'a była pochodząca ze Szwecji Kristina "Kiki" Tholstrup. Przyjaźniła się z Rogerem i Luisą, nim w latach 90. połączyło ją z Moore’em coś więcej. Oboje pokonali raka i zdecydowali się spędzić razem resztę życia. Ślub wzięli w 2002 roku, a Luisa otrzymała 10 milionów funtów na otarcie łez. Związek z Kiki Moore określał jako "spokojny" i "wolny od kłótni", co po burzliwych poprzednich małżeństwach musiało być dla aktora prawdziwym ukojeniem.
Sam Moore, komentując swoje liczne małżeństwa, żartobliwie stwierdził: "Cóż, nie sądzę, żebym się wiele nauczył, inaczej nie byłbym żonaty cztery razy. Jedyne, czego tak naprawdę się nauczyłem, to że jako mężczyzna powinieneś mieć ostatnie słowo, w którym zawsze przyznasz kobiecie rację".
Uwodziciel?
Roger Moore wcielał się w rolę agenta 007 – kultowego szpiega i nieustraszonego uwodziciela – przez 12 lat, od "Żyj i pozwól umrzeć" (1973) do "Zabójczego widoku" (1985). Choć nie miał na koncie aż tylu podbojów miłosnych, co James Bond, to zdecydowanie nie próżnował. Jednak w przeciwieństwie do Bonda, Moore – nawet jako dojrzały mężczyzna i gwiazda kina akcji – przy kobietach stawał się nieśmiały. I tylko dodawało mu to uroku. "Nie, nie, nie byłem zbyt pewny siebie w towarzystwie pań. Czasami po prostu miałem szczęście" – przyznawał z nutą autoironii w głosie. Mimo to, w tabloidach roiło się od plotek i domysłów na temat rzekomych romansów brytyjskiego aktora. Szczególnie głośna była historia o jego bliskiej przyjaźni z Dorothy Provine, koleżanką z planu serialu "The Alaskans". Plotki te miały przyczynić się do napięć w jego drugim małżeństwie z Dorothy Squires.
Moore, jak na gentlemana przystało, zawsze starał się zachować dyskrecję w sprawach sercowych, ale czy to chroniło go przed wścibstwem prasy brukowej? Niekoniecznie. Aktor podchodził do wszystkich plotek i spekulacji z typowym dla siebie poczuciem humoru, często żartując na swój temat w wywiadach.
Gentleman do końca
Ostatnie lata życia Rogera Moore'a, choć pełne gorzkich doświadczeń, pokazały jego prawdziwe oblicze – człowieka o wielkim sercu i niezwykłej klasie.
W 2016 roku Moore i jego żona Kiki doświadczyli ogromnej tragedii – zmarła Christina Knudsen, córka Kiki z poprzedniego związku. Christina, którą Moore traktował jak własne dziecko, przegrała walkę z rakiem w wieku 47 lat. Aktor, głęboko poruszony tą stratą, umieścił poruszający wpis na Twitterze.
Mimo żałoby oraz innych trudności i pogarszającego się zdrowia (problemy kardiologiczne), Moore do końca działał w organizacjach charytatywnych. Jako ambasador dobrej woli UNICEF (funkcję pełnił od 1991 roku), niestrudzenie pracował na rzecz najbardziej potrzebujących dzieci z różnych zakątków świata. Jego zaangażowanie w tę sprawę przyniosło mu nie tylko uznanie, ale i tytuł szlachecki, który otrzymał w 2003 roku za zasługi dla UNICEF. Był szczęśliwy, że nagrodzono jego aktywizm, a nie aktorstwo – nie krył swoich priorytetów.
Moore angażował się również w inne akcje charytatywne, między innymi współpracując z Fundacją Angiogenezy w zakresie globalnych programów zdrowotnych i zapobiegania chorobom.
Roger Moore zmarł 23 maja 2017 roku w wieku 89 lat, po krótkiej walce z rakiem. Pozostawił po sobie nie tylko niezapomniane role filmowe, ale przede wszystkim zapamiętano go jako człowieka życzliwego i bezinteresownego. Jak sam mawiał: "Uczcie miłości, hojności, dobrych manier, a część z tego przeniesie się z klasy do domu i kto wie, może dzieci będą edukować rodziców". Dr William W. Li, prezes Fundacji Angiogenezy, wypowiedział się na temat Rogera Moore’a: "Poza międzynarodową sławą w filmie, działalność charytatywna Sir Rogera będzie trwałym dziedzictwem. Wpłynął na niezliczone życia i był człowiekiem o niezwykłym charakterze, integralności i godności".
Życie Rogera Moore'a, zarówno na ekranie, jak i poza nim, było pełne zwrotów akcji, romansów i dramatów. Jednak to, co wyróżniało go najbardziej, to nie liczba podbojów miłosnych czy kultowe role, ale jego nieustające zaangażowanie w pomoc innym i niezwykła zdolność do patrzenia na życie z przymrużeniem oka. Prawdziwy gentleman do samego końca.