''Do filmu poszedłem dla pieniędzy''
- Do filmu poszedłem dla pieniędzy – przyznawał od razu w „Wyborczej”. Za niewielką pensję w teatrze nie zdołałby się utrzymać.
- Najpierw było 30 zł, potem 60 zł za większą rolę, a w końcu ci kierownicy produkcji dawali mi 120 zł za dzień. Był też taki wyznacznik, że pensję aktora po studiach w teatrze dzielono na pół i dzień zdjęciowy w filmie to była połowa pensji w teatrze – mówił.
Z czasem zarabiał coraz więcej. W „Krzyżakach”, gdzie zagrał komtura Henryka z Człuchowa, dostał aż 1100 zł za dzień zdjęciowy.
Po filmie Forda jego kariera nabierała rozpędu. Pojawił się na przykład w „Zezowatym szczęściu”, „Faraonie” czy „O dwóch takich co ukradli księżyc”. Pytany, jak się współpracowało z braćmi Kaczyńskimi, opowiadał oględnie:
- Powiem tylko, że Jarosław był bardziej ruchliwy, niegrzeczny.