Nawratowicz stała się głową rodziny
Żartowali, że razem nawet klepią biedę. - Gdy się poznaliśmy, Wiesiek był młodym szczylem, miał ledwo 20 lat... To ja byłam głową rodziny i musiałam zarabiać. Wiesio groszem nie śmierdział - wspominała Basia wiele lat później. Kupowała mu farby, płótna, sztalugi, dała pieniądze na aparat fotograficzny, sprezentowała maszynę do pisania. Odwdzięczał się jej miłością i wierszami, które recytowała w Piwnicy pod Baranami. Sam nie chciał występować. W końcu jednak Barbara namówiła go, by stanął na scenie i nie tyle grał, ile po prostu był sobą. Publiczność od razu go pokochała.
Piwnica stawała się coraz popularniejsza, a związani z nią artyści zaczęli być traktowani w Krakowie jak wielkie gwiazdy. Wszędzie, gdzie się pojawiali – czy to w bardzo modnym wówczas Feniksie, czy w uwielbianej przez bohemę Cyganerii znajdującej się na wprost Teatru im. Juliusza Słowackiego – Basia i Wiesiek wzbudzali sensację. On – ubrany zazwyczaj w wąskie spodnie z nitami i marynarkę w kratę, z włosami obciętymi "na Jasia", ona – w czarnym sweterku i obcisłych spodniach przypominających getry, z długimi, rozpuszczonymi włosami... Wyglądali razem zjawiskowo.
Widać było, że bardzo się kochają. Byli już sławni, gdy przenieśli się z Urzędniczej do mieszkanka przy ulicy Świętego Jana. Tu przeżyli najpiękniejsze chwile. - Byliśmy w siódmym niebie, mając wreszcie własne cztery kąty, choć bez wody i ogrzewania, i z wejściem prosto z ganku wiszącego nad studnią podwórka - opowiadała Barbara. – Mieszkanie w pobliżu Rynku zachęcało do licznych odwiedzin, więc ciągle ktoś u nas był. Żyło się goło, ale wesoło.
Występy w Piwnicy nie wystarczały im do zaspokojenia artystycznych ambicji. Na początku 1961 r. stworzyli w klubie Pod Jaszczurami własny kabaret Remiza, który – choć przetrwał zalewie kilkanaście miesięcy – zapisał się w historii Krakowa jako pierwszy w PRL-u kabaret z girlsami.