To nie jest typowy film o mutantach. "Królestwo zwierząt" Thomasa Cailleya stawia ważne pytania
Początkowo film Thomasa Cailleya może przypominać nieco bardziej naturalistyczną wersję "X-Men". Szybko jednak przekonujemy się, że reżyser bawi się gatunkami, by poprzez świat dotknięty dziwnymi mutacjami opowiedzieć o dorastaniu, relacji ojca z synem, prawie do wolności, a także o tych, których nazywamy "innymi". "Królestwo zwierząt" zaskakuje, wciąga i porusza.
17.06.2024 09:42
François i Émile stoją w korku. Idealny moment na dyskusję ojca z synem o człowieczeństwie, przetworzonym jedzeniu i szalonych czasach, w jakich przyszło im żyć. Kłótnię rodzica z nastolatkiem przerywają niepokojące odgłosy z karetki. Nagle z ambulansu wydostaje się człowiek-ptak z zabandażowaną twarzą. Stworzenie wywołuje niepokój wśród kierowców i ucieka medykom. Ten efektowny początek przypomina wstęp do typowego filmu o mutantach, które terroryzują ludzkość. "Królestwo zwierząt" to jednak zupełnie inna historia. Po tym incydencie bohaterowie szybko przechodzą do porządku dziennego i udają się do kliniki, w której przebywa żona Fraçois, matka Émile’a. Lana również jest dotknięta mutacją, która pozostaje zagadką dla naukowców. Kobieta – podobnie jak inni zarażeni – ma zostać przeniesiona do specjalnego centrum na prowincji. Rodzina postanawia przeprowadzić się do małego miasteczka na południu Francji, by być blisko niej. Gdy podczas transportu dochodzi do wypadku, Lana chowa się w puszczy.
"Królestwo zwierząt" Thomasa Cailleya zgarnęło aż pięć Cezarów. Gdyby w tym samym roku do francuskich kin nie trafiła rewelacyjna "Anatomia upadku", reżyser prawdopodobnie odebrałby więcej statuetek. W filmie o tajemniczej pandemii zmieniającej ludzi w zwierzopodobne hybrydy padają istotne pytania, natomiast wątek relacji François i Émile może trafić w nasze czułe punkty.
Coming out of age
Bycie nastolatkiem nie jest łatwe. Szczególnie gdy zmieniasz szkołę, twoja matka przeistacza się w zwierzę i masz wrażenie, że coś dziwnego dzieje się z twoim ciałem. Mimo tego Émile stara się przynajmniej utrzymywać pozory normalności. Chodzi na imprezy, nawiązuje bliższą relację z Niną, koleżanką z klasy, u której zdiagnozowano ADHD. Dziewczyna domyśla się, jaki sekret ukrywa chłopak. Motyw coming out of age w "Królestwie zwierząt" Thomasa Cailleya sprawia, że wątki mutantów szybko schodzą na drugi plan i zapominamy, że mamy do czynienia z gatunkiem sci-fi czy horrorem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z czasem dowiadujemy się, że Émile przypomina matkę i różni się od rówieśników bardziej, niż moglibyśmy przypuszczać. Dlatego lepiej idzie mu zaprzyjaźnianie się z tymi "innymi". Najpierw z Niną, później z chowającym się w lesie człowiekiem-ptakiem, zaszczutym przez ludzi, próbującym nauczyć się latać. W szkole, gdzie Émile wysłuchuje pełnych uprzedzeń tekstów na temat "stworzeń", chłopak nie czuje się tak dobrze jak w puszczy.
Do tego dochodzi jeszcze niełatwa relacja z ojcem. François powtarza synowi, by ten nie był uległy, jednak co chwilę narzuca mu własne zdanie. Momentami Émile ma dość tego, że tata obsesyjnie szuka matki, która być może już nie jest człowiekiem. Gdy chłopak sam zaczyna się zmieniać, ojciec musi zmierzyć się z ideami, które sam wygłasza i zrozumieć, czego chce dla Émile’a.
"Urodzony, by nie sprawiać kłopotów"
François to ten "przebudzony" facet, buntownik, który w systemie widzi przede wszystkim mechanizm do podporządkowywania społeczeństwa. Gardzi przetworzoną żywnością i masowo produkowanym salami. Uważa, że lekarze to kłamcy i szarlatani. Co jakiś czas powtarza słowa poety z Prowansji, należącego do ruchu oporu René Chara. Przypomina aktywistę ze starej szkoły, bo jednak pali papierosy.
Ojciec Émile powtarza, że zdrowi i dotknięci mutacją powinni znaleźć sposób, by żyć we wspólnocie. Jego zdaniem izolowanie "stworzeń" w specjalnych centrach do niczego nie prowadzi. Mieszkał z żoną, dopóki służby nie zabrały jej siłą po tym, jak podrapała syna. Wciąż chce, by Lana wróciła do domu. Przynajmniej tak twierdzi. W kryzysowym momencie jednak sam przyznaje: "Nie wiem, czy bardziej boję się tego, że ją stracę, czy że ją znajdę".
"Królestwo zwierząt" zadaje kilka ciekawych i aktualnych pytań. Czy system może zmuszać nas do hospitalizacji? Gdzie kończy się nasza godność i wolność. W filmie Cailleya człowiek-ptak zostaje przymusowo poddany operacji korekcyjnej, gdy zaczyna mu rosnąć dziób. Efekt jest makabryczny. Wszyscy mutujący są kierowani do klinik i izolowani od reszty społeczeństwa. Nie wiemy, czy w ogóle są groźni. Być może niektórzy? Może tylko w sytuacji zagrożenia?
Ci inni
Choć u Cailleya mamy mutantów, "Królestwo zwierząt" w niczym nie przypomina filmów Marvela. Reżyser wykorzystał gatunek sci-fi, by pokazać rodzinny dramat François, dojrzewanie Émile’a i zastanowić się nad funkcjonalnością systemu. To temat podejmowany niemal codziennie zaledwie cztery lata temu, gdy mieliśmy do czynienia z pandemią COVID-19. Francuska produkcja to również opowieść o tych "innych" i naszych lękach. Dlaczego się ich boimy? Dlaczego oczekujemy, że będą żyli jak my?
Mam problem z postacią graną przez Adèle Exarchopoulos. Jedna z największych gwiazd francuskiego kina wcieliła się w bohaterkę, która niemal nic nie wnosi do całej historii, choć co jakiś czas pojawia się na ekranie. Nie rozumiem jej motywacji, w zasadzie to niewiele o niej wiem. Natomiast aktorstwo Romaina Durisa (François) oraz Paula Kirchera (Émile) ogląda się z dużą przyjemnością.
Warto wybrać się do kina na "Królestwo zwierząt", bo jest to udana i dość odważna zabawa gatunkami, która niesie ze sobą coś więcej. Cailley świetnie wykorzystuje wszelkie dziwaczności i sprawia, że szybko się do nich przyzwyczajamy. Bez obszernego objaśniania świata, do którego trafiliśmy. Wrażliwych na motyw relacji ojciec-syn widzów ten film być może nawet wzruszy. Ale to przede wszystkim dobra i wciągająca historia.
Premiera: 14 czerwca
Autor: Mateusz Sidorek