Geneza makabry. "Teksańska masakra piłą mechaniczną" a "Psychoza" mają wiele współnego

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" Tobe’a Hoopera kończy 50 lat. Co jeden z pierwszych slasherów ma wspólnego z prekursorem gatunku, czyli "Psychozą" Alfreda Hitchcocka?

Kadr z filmu "Teksańska masakra piłą mechaniczną" z 1974 r.
Kadr z filmu "Teksańska masakra piłą mechaniczną" z 1974 r.
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

29.09.2024 | aktual.: 29.09.2024 08:43

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" przyprawia o mdłości już od pół wieku. Inspirowana zbrodniami "rzeźnika z Plainfield", wykańczająca psychicznie historia hippisowskiego koszmaru to jeden z pierwszych w pełni ugruntowanych slasherów. Przyglądając się poszczególnym elementom filmowego uniwersum, można dostrzec podobieństwa do "Psychozy", która w latach 60. XX wieku zapowiadała narodziny wspomnianego podgatunku horroru.

W paszczy szaleństwa

Mająca premierę 1 października 1974 roku "Teksańska masakra piłą mechaniczną" wciąż przyprawia o szybsze bicie serca. Mieszanka suspensu, nieoczywistych zwrotów akcji i surowych kadrów nadal wytrąca widzów ze strefy komfortu. Dzieło grozy Tobe’a Hoopera poraża własną intensywnością i ekstremalnym obrazem kanibalistycznej rodziny.

Film stanowił jeden z pierwszych w pełni uformowanych slasherów obok "Halloween" Johna Carpentera. W tego typu horrorach bohaterowie giną w makabrycznych okolicznościach z rąk psychopatycznego zabójcy. Nieodzowne elementy gatunku to przemoc, brutalne sceny gore, ograniczona przestrzeń (np. obóz, dom), charakterystyczny strój i narzędzie zbrodni ekranowego złoczyńcy, a w końcu obecność ocalałej postaci kobiecej tzw. final girl.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" spełnia powyższe kryteria, w dodatku oddaje założenia nurtu amerykańskiego kina grozy lat 70., w którym przemoc została poddana swoistej estetyzacji, a narracja wyrażała lęki ówczesnego społeczeństwa (np. "Mechaniczna pomarańcza" S. Kubricka). Niektórzy upatrywali w utworze Hoopera złego ducha patriarchatu wyrażanego poprzez męską rodzinę morderców-kanibali, inni: złowrogich antagonistów dzieci kwiatów.

Korzenie slashera

Zanim slasher wyodrębnił się na przełomie lat 70. i 80. jako oddzielny podgatunek horroru, filmowcy tworzyli prekursorskie produkcje o licznych znamionach nowego nurtu. Mianem preslasherów określa się przesiąkniętego wojeryzmem "Podglądacza" (1960) Michaela Powella, a także dzieła włoskiego ojca giallo Maria Bavy m.in. "Krwawy obóz" (1971), który posłużył jako źródło inspiracji twórcom serii "Piątek, trzynastego".

Do tej kategorii filmów grozy zaliczana jest również "Psychoza" (1960) Alfreda Hitchcocka. Wyróżniająca się techniczną maestrią opowieść mistrza suspensu o zbyt blisko związanym z własną matką Normanie i zamordowanej w kultowej scenie pod prysznicem złodziejce Marion wprowadza takie motywy, jak tajemniczy motel na pustkowiu czy mnogość zabójstw popełnianych kuchennym nożem przez zaburzonego antagonistę. "Psychoza" posiada sporo – być może nieoczywistych, punktów wspólnych z obchodzącą w tym roku pięćdziesięciolecie "Teksańską masakrą piłą mechaniczną".

Zło we mnie

Inspirację dla obydwu dzieł stanowiła postać seryjnego mordercy Eda Geina. Makabryczne zbrodnie "rzeźnika z Plainfield" ujrzały światło dzienne w drugiej połowie lat 50. ubiegłego wieku. Na jego farmie odnaleziono wówczas wypatroszone ciało zaginionej właścicielki sklepu z narzędziami. Okazało się ponadto, że Gein odpowiadał jeszcze za co najmniej jedno morderstwo i kradł ludzkie szczątki z cmentarza. Oskórował świeżo pogrzebane ciała kobiet, a z pozyskanych materiałów tworzył osobliwy kostium, w którym fantazjował o zmianie płci oraz staniu się zmarłą matką. Jego wieloletni proces zakończyło stwierdzenie o niepoczytalności. Resztę życia spędził w zakładzie psychiatrycznym dla przestępców.

"Psychoza" bazowała na powieści Roberta Blocha, który z kolei wzorował figurę Normana Batesa na wstrząsających losach Eda Geina. Autor skupił się nie tylko na jego zbrodniczej działalności, ale też doniesieniach o toksycznej relacji z matką, co wprowadziło do fabuły freudowski motyw kompleksu Edypa.

"Teksańska masakra piłą mechaniczną" została luźno oparta na życiu Eda Geina. Co ciekawe jego zbrodnicza natura rozkłada się niejako na trzy postacie mrożącej krew w żyłach rodziny: okradającego groby kolekcjonera kości – autostopowicza, ludzkiej maszyny do zabijania – przebierającego się za kobietę i noszącego maski z ludzkiej skóry Leatherface’a, a także zajadającego się ludzkim mięsem właściciela stacji benzynowej.

Autostrada do piekła

Innym elementem łączącym "Psychozę" ze slasherem Tobe’a Hoopera jest motyw drogi. U Hitchcocka Marion Crane defrauduje firmowe pieniądze i ucieka do pogrążonego w długach ukochanego. W czasie podróży nękają ją wyrzuty sumienia, podejrzenia wnikliwego policjanta i… silny deszcz. Kobieta decyduje się na nocleg w oddalonym od głównej drogi motelu Bates. Nie podejrzewa, że chwilowy przystanek okaże się tym ostatecznym.

Bohaterowie "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" – niepełnosprawny Frank, jego siostra i trójka przyjaciół, podróżują do Teksasu. Jeszcze przed dotarciem na skąpane w pełnym słońcu i 40-stopniowym upale pustkowie spotykają paranoicznego autostopowicza, który z uśmiechem na ustach rozcina swoją dłoń i rani Franka. W tym filmie również pojawia się czynnik zewnętrzny: bohaterom kończy się benzyna i z tego względu postanawiają odwiedzić sąsiedni dom z nadzieją na odkupienie paliwa. Wyprawa prowadzi ich w sam środek piekła.

Realizm

"Psychoza" i "Teksańska masakra piłą mechaniczną" to filmy demaskujące najmroczniejsze pokłady psychiki. Nie epatują przy tym nadmiarem krwi – opierają się na psychologicznym strachu, w którym potworem okazuje się sam człowiek. Twórcy korzystają z surowości i prostoty obrazu. Hitchcock uchwycił "Psychozę" w czarno-białych kadrach. Uznał, że czerwień w scenie morderstwa pod prysznicem da zbyt krwawy efekt. Nie ujmuje to jednak brawurowej sekwencji zabójstwa, które do dziś zdumiewa swą gwałtownością. Grozę tej rozsławionej sceny budują krótkie, dynamiczne ujęcia noża i przeszywająca muzyka Bernarda Herrmanna.

Obraz Tobe’a Hoopera stawia natomiast na brudny, odpychający naturalizm począwszy od otwierających film zbliżeń padliny do odrażających kreacji zabójców-kanibali. Złowieszczy klimat budują surowe zdjęcia Daniela Pearla, mroczna kolorystyka oraz muzyczna oszczędność ustępująca miejsca jękom i warkotom piły. Ogromne znaczenie ma też paradokumentalna forma, która w napisach początkowych mylnie sugeruje przedstawienie historii na faktach.

Suspens

Oba dzieła pozostają książkową wykładnią suspensu – chwytu spowalniającego akcję, który służy wydłużeniu pełnego napięcia momentu oczekiwania przez publiczność na rozwikłanie intrygi. Co prawda w "Psychozie" nikt nie spodziewa się gwałtownej sceny zabójstwa zażywającej kąpieli Marion, ale wcześniejsze ujęcie na podglądającego ją przez dziurę w ścianie Normana Batesa budzi wielki niepokój i przewidywanie przez widzów skrętu fabuły na tory przepełnione koszmarem. Napięcie sięga zaś zenitu w czasie myszkowania siostry zamordowanej w tajemniczej posiadłości Batesa.

Hooperowska "Teksańska masakra piłą mechaniczną" operuje tak samo sprawnie chwytem suspensu, co wytrącającym z równowagi zaskoczeniem. Pierwsza wizyta bohaterów w domu Leatherface’a rozgrywa się zaledwie w kilku ujęciach. Potwór w ludzkiej skórze traktuje swe ofiary niczym żywe mięso, podwiesza na masarskim haku i przetrzymuje w lodówce. Druga połowa dzieła utrzymuje widzów w ryzach, fundując nieprzerwane napięcie za sprawą obecności zabójcy krok za uciekającą bohaterką. Niestabilna kamera tych sekwencji oddaje chaos morderczego pościgu.

Punktem kulminacyjnym ekranowej grozy jest scena przy stole. Przygotowania do kanibalistycznej wieczerzy na oczach uwięzionej przyprawiają odbiorców o mdłości. Napięcie nie jest dawkowane, lecz wypełnia nas w całości aż po ostatni kadr, wykańczając intensywnością.

Dwie twarze morderców

Warto zaznaczyć, że w obu dziełach pojawia się stały element slashera – charakterystyczny kostium i narzędzie zbrodni złoczyńcy. W przypadku "Psychozy" są to sukienka matki Batesa, kobieca peruka oraz nóż. Z kolei w "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną" tego typu artefaktem staje się tytułowe narzędzie zbrodni, rzeźniczy fartuch Leatherface’a oraz jego maska wykonana z ludzkiej skóry. Pozostałe punkty kreacji psychopatycznych zabójców różnią się jednak od siebie.

Norman Bates w pierwszym odbiorze wzbudza sympatię, a nawet litość zważywszy na swą nieśmiałą naturę. Przez długi czas widzowie sądzą przecież, że jest ofiarą toksycznej matki. Wydaje się, że się nią opiekuje, porządkuje miejsca zbrodni po krwawych wyskokach rodzicielki. W rzeczywistości przetrzymuje zmumifikowane zwłoki matki i dokonuje zbrodni, co prowadzi do konsternacji publiczności. Dopełnieniem kompleksu Edypa tej zdominowanej przez osobowość matki postaci staje się przeświadczenie o zazdrości matki względem pozostałych kobiet w otoczeniu syna – taki pogląd budzi mordercze instynkty Normana.

Hooperowska familia szaleńców stanowi natomiast uosobienie nikczemności. Koszmarne uśmiechy, odpychające wizerunki i zwyrodniałe praktyki tworzą obraz zła w najczystszej postaci. Od pierwszych chwil nie mamy wątpliwości co do zaburzeń agresywnego autostopowicza czy prymitywnej i dzikiej natury Leatherface’a. Zaskakującą postacią jest jednak właściciel stacji, który, co prawda budzi nieufność, ale dopiero w sekwencji ludożerczej wieczerzy ujawnia podłe oblicze.

Ostatni kadr

Nie bez znaczenia pozostają zakończenia obydwu arcydzieł. To ikoniczne, wprawiające w dyskomfort, ale i symboliczne rozstania z widzami, które pozostawiają w nas pesymistyczne przekonanie o niezniszczalności zła. Przenikliwy i diaboliczny uśmiech Normana Batesa świadczy o dominacji osobowości matki. Zakończenie "Teksańskiej…" zestawia rozegraną chwilę wcześniej makabrę z romantycznym obrazem skąpanego w ostatnich promieniach słońca nieba. Tańczący z piłą mechaniczną na tle zachodzącego słońca Leatherface ma w sobie coś przeraźliwie nostalgicznego.

Kultowe serie

Zarówno "Psychoza", jak i "Teksańska masakra piłą mechaniczną", doczekały się filmowych serii. W przypadku kontynuacji dzieła Hitchcocka ponownie zaangażowano Anthony’ego Perkinsa wcielającego się w Normana Batesa. Najsłynniejszy remake "Teksańskiej…" ujrzał światło dzienne w 2003 roku. Film Marcusa Nispela nie powtórzył sukcesu artystycznego, choć osiągnął ten komercyjny.

Źródło artykułu:Paula Apanowicz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)