Serialowi amanci udający niegrzecznych gangsterów
Lżenie tego filmu stanie się pewnie dla krytyków sportem narodowym, dając jednocześnie efekt „suchego pedalarza” – cokolwiek się napisze, ludzie i tak walić będą drzwiami i oknami.
I dziwić się nie ma powodu, wszak nie ma nic sympatyczniejszego niż rzeczy, które świetnie znamy, „Świadek Koronny” to bowiem gremialny występ ulubieńców małego ekranu, którzy, tak dla odmiany, postanowili pobawić się w „dorosłe” kino. Film Jacka Filipiaka i Jarosława Sypniewskiego (obaj związani na co dzień z serialem „Na Wspólnej”) to w założeniu poważny dramat sensacyjny.
Oto dwójka młodych reporterów ma przeprowadzić wywiad ze skruszonym gangsterem, niejakim „Blachą”. Ten to bardzo intrygująca i demoniczna postać (świetna, niepokojąca kreacja Roberta Więckiewicza)
, wciąga naszych dziennikarzy w dziwną grę. Brzmi to intrygująco, film niestety w żadnym wypadku taki nie jest. To dość osobliwa, nawet jak na polskie warunki, mieszanka serialowej estetyki (te długie statyczne ujęcia podczas rozmów), z pretensjami do klasyki kina.
„Świadek Koronny” to bowiem film mający nawiązywać do stylistyki kina gangsterskiego spod znaku Martina Scorsese. Niestety jeżeli już szukać porównań… to raczej z „Psami” Władysława Pasikowskiego. Niestety to co w tym ostatnim filmie było zaletą – brutalny obraz czasu ustrojowych przemian, z jego wszystkimi patologiami – korupcją, mafią itd. – w „Świadku Koronnym” jest jedynie jakąś żałosną konfekcją.
Serialowi amanci udający niegrzecznych gangsterów sprawiają dość zabawne wrażenie. Czekamy tylko aż ktoś poda im zza kadru kolorowego drinka. O ile wspomniany wątek spowiedzi gangstera wypada jeszcze w miarę przekonujące, kuleją już wszystkie poboczne. Leniwe rozkwitający romans dwójki reporterów miast angażować – usypia, anemicznie prowadzona historia żony „Blachy” nie prowadzi do zrozumienia motywacji bohaterki (duża w tym zasługa zupełnie bezbarwnej roli Małgorzaty Foremniak, dr Zosia kiepsko się sprawdza w roli udręczonej kobiety).
Najbardziej żal mi Pawła Małaszyńskiego, dobrego przecież aktora, tu zmuszonego do obnoszenia „tragicznego” wyrazu twarzy, pasującego bardziej do bohaterów dawnego kina „moralnego niepokoju”, niż współczesnego w założeniu, dramatu kryminalnego. Scenariusz filmu rozpada się na epizody, co dziwi tylko do momentu, gdy z materiałów prasowych dowiadujemy się, że „Świadek Koronny” to w zasadzie tylko trailer serialu jaki na jesieni zaprezentuje nam TVN. Może więc warto poczekać zamiast lekkomyślnie wydawać pieniądze na bilet i popcorn.