Spektakl "Serce ze szkła. Musical zen" z Marią Peszek to jazda bez trzymanki. Żarty z papieża to dopiero początek
Maria Peszek w najnowszym spektaklu atakuje Jana Pawła II, mówi o "orgazmie z Jezusem" i zwierza się, że "kocha trzy zapachy: z pisi, z pupy i spod pachy". Niech nie zwiedzie was jednak prowokacyjna i ekshibicjonistyczna forma tego widowiska, bo "Serce ze szkła. Musical zen" to także rozliczenie Peszków ze skomplikowaną, rodzinną przeszłością.
Najnowszy spektakl w warszawskim Teatrze Studio "Serce ze szkła. Musical zen" to niezwykłe, kolorowe, zaskakujące przedsięwzięcie z pogranicza różnych scenicznych konwencji z popularną piosenkarką, aktorką i aktywistką - Marią Peszek - w roli głównej.
Jego reżyserem jest Cezary Tomaszewski, a libretto powstało za sprawą współpracy Peszek z niezwykle oryginalną - i tym tekstem tę oryginalność mocno udowadniającą - dramaturżką młodego pokolenia, Klaudią Hartung-Wójciak. Pod względem językowym spektakl jest bardzo ironiczny, pod względem stylistycznym - barwny, często mądry w duchu, choć powierzchownie sprawiający wrażenie sztubackiej zgrywy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czasem jajka na wierzchu, czasem jajecznica
To historia, która łączy dwie opowieści, a zarazem - dwa światy: bajkowy i realny, żeby nie powiedzieć wręcz: przaśny. W narracyjny schemat baśni o Królowej Śniegu wpisane są tu wątki z autobiograficznej książki Peszek "Naku*wiam zen", a więc opowieści dzisiejszej 50-latki dorastającej w schyłkowym PRL-u, w wielkomiejskim blokowisku.
Choć te dwie warstwy zdają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, udało się je w tym spektaklu w przewrotny sposób połączyć, zachowując ich odrębne tożsamości. Obsada złożona z aktorów i aktorek Teatru Studio w mistrzowski sposób tworzy surrealistyczny świat baśni, który zamieszkuje przedziwna menażeria kolorowych, rozkrzyczanych stworzeń. Na tym tle Peszkowie - Maria Peszek w tym spektaklu występuje ze swoim ojcem, Janem Peszkiem - rozgrywają swoją rodzinną dramę, trochę się kochając, ale też trochę rozliczając ze skomplikowaną, wspólną przeszłością.
Często przyjmuje to postać niemal ekshibicjonistyczną, w niektórych scenach wręcz w dosłownym tego słowa znaczeniu - choćby w tej, w której Peszek opowiada, jak jej pijany ojciec radośnie biegał po osiedlu z "fajfusem i jajkami" na wierzchu. I tylko czasem te miłosno-nienawistne przepychanki przyjmują ciekawą pod względem teatralnym i emocjonalnym formę, jak w scenie wspólnego smażenia na scenie całkiem realnej jajecznicy.
Kto rzygał u Peszków, a z kogo jest ch...
Opowieść Peszek z jednej strony jest daleka od polskiej zwyczajności: to historia uprzywilejowanej osoby z artystycznego domu, który - owszem - funkcjonował w ponurej PRL-owskiej rzeczywistości, ale jednocześnie był kolorową, pełną życia i atrakcji wyspą na jej stalowoszarym oceanie. Nic więc dziwnego, że nie brakuje tu barwnych opowieści o tym, które to z ówczesnych gwiazd wymiotowały na rodzinnej kanapie Peszków czy o tym, jak Peszek mocował się z Kazimierzem Dejmkiem, reżyserem i prominentną osobą polskiej kultury doby transformacji.
Ta scena, mimo dość hermetycznej i elitystycznej wymowy, jest jedną z aktorskich perełek spektaklu: Monika Obara i Marcin Pempuś, wykrzykując: "pan jest ch...", "nie, to pan jest ch..", przepychają się najpierw na scenie, a potem po całej widowni. Część pojedynku rozgrywając nawet - i to dosłownie - na kolanach widzów.
Z drugiej strony Maria Peszek dotyka uniwersalnych doświadczeń swojego pokolenia, takich jak choćby fascynacja Kościołem. Pojawia się on w jej opowieści jako jedna z nielicznych w tamtych czasach oaz wolności, ale jednocześnie miejsce, w którym można było otwarcie przeżywać mocne stany emocjonalne. Akurat w przypadku Peszek łączyły się w nich elementy religijne i erotyczne - w jednej ze scen opowiada o swoim "pierwszym orgazmie z Jezusem", ekstazie, którą przeżywała podczas seansów modlitewnych.
Maria Peszek - dyżurna skandalistka
Kościelna sekwencja, która zaczyna się w sielsko - pomimo tego, że "koleżanki z kościółka" sypią na scenę kwiatki z... nocników - kończy się sceną jak z zajadłego antyklerykalnego wiecu. To jeden z niewielu momentów spektaklu, w którym Peszkowie przestają śpiewać i zaczynają przemawiać. Wykrzykują, że Jan Paweł II to "showman i męczennik, nieprzemakalny w kwestiach obyczajowych", a wynikiem jego konserwatyzmu jest "bezlitosna cofka", której doznaje Polska.
To niejedyny moment i niejedyny sposób, za sprawą którego Peszek mocno próbuje w tym spektaklu umocnić swój obraz bezkompromisowej buntowniczki przeciwko normom i zasadom. W tym przypadku osobliwie są to normy obyczajowe i zasady dobrego smaku. A więc co i rusz pojawiają się tu motywy "pierdzenia", defekacji, różnych płynów fizjologicznych i zwykle dość skrywanych stanów fizycznych. W jednej z najbardziej przebojowych piosenek w spektaklu artystka bezwstydnie wyznaje, że "kocha trzy zapachy: z pisi, z pupy i spod pachy".
Resztki piękna wdzięcznie dyszą
Gdzieś poza załatwianiem na scenie swoich prywatnych spraw przez Peszków ten spektakl pulsuje w tle imponującym teatralnym życiem. Aktorzy i aktorki z Teatru Studio, których zbyt często próbuje się tu sprowadzić do roli roztańczonego chórku, bardzo skutecznie wyrywają sobie momenty uwagi. Choćby wtedy, kiedy Tomasz Nosiński wybiera się z prawdziwą wędką na połowy sensu, albo Małgorzata Biela, aktorka z operowym głosem, pokazuje, jak się śpiewa.
Świetnie sprawdza się scenografia Aleksandry Wasilkowskiej, która na scenie stworzyła krainę na poły baśniową, na poły skandynawską, zimną, utopioną w chłodnych szaro-błękitnych barwach. Jej kostiumy są zabawnie "przegięte", uciekają od standardów genderowych i modowych stereotypów. Całości dopełnia muzyka, którą Peszek stworzyła z Andrzejem Smolikiem. To połączenie granych na żywo dźwięków z retro elektroniką, nawiązującą do sonicznych mód sprzed pół wieku.
W jednej z piosenek "Serca ze szkła" padają słowa o tym, że "resztki piękna w Polsce ledwie dyszą". W warszawskim spektaklu dyszą nader wdzięcznie, a momentami wręcz porywająco.
Po wakacjach spektakl rozpocznie swoje drugie życie - obok wersji warszawskiej powstanie jego edycja krakowska. Będzie oparta na tym samym libretcie, piosenkach, choreografiach, ale obok Peszków na scenie staną aktorzy i aktorki Teatru im. Słowackiego z Krakowa.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" pochylamy się nad "Mocnym tematem" Netfliksa, załamujemy ręce nad szokującą decyzją Disney+, rzucamy okiem na "Nową konstelację" i jedziemy do Włoch z "Ripleyem". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: