Spoilerują na potęgę zakończenie filmu. Wszystko przez wypowiedzi aktora
O tym, jak wielką siłę mają media społecznościowe, na własnej skórze boleśnie przekonali się twórcy czwartej części kultowej sagi.
"Ip Man 4: The Finale" wszedł do kin 20 grudnia, a w Chinach zmiażdżył w weekend otwarcia "Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie". Nic dziwnego, to ostatnia część niezwykle popularnej sagi, która szczególnie w Azji bije rekordy popularności.
Filmy inspirują się biografią autentycznego mistrza sztuk walki, który uczył m.in. Bruce'a Lee. W tytułową rolę każdorazowo wcielał się popularny także w USA Donnie Yen (m.in. "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie").
"Ip Man 4: The Finale" świetnie radzi sobie w Chinach, Singapurze i na Tajwanie. Ale, jak donosi "The Hollywood Reporter", w Hong Kongu film zaliczył klapę.
Wszystko przez zorganizowaną akcję uczestników protestów, które trwają tam od ponad pół roku. Domagają się oni demokratycznych wyborów i zarzucają rządowi centralnemu ChRL ograniczanie autonomii ich regionu.
Dlaczego za cel obrali sobie blockbuster? Bo zarówno Donnie Yen, jak i partnerujący mu Danny Chan, który gra Bruce'a Lee, otwarcie poparli dążenia Chin i brutalne akcje policji przeciwko demonstrantom. W odwecie protestujący spoilerują "Ip Man 4: The Finale" na potęgę w sieci.
Na Twitterze, Facebooku, Instagramie i lokalnych mediach społecznościowych trwa zmasowana akcja zdradzania fabuły i zakończenia filmu. Wszystko, aby ograniczyć liczbę widzów. Spoilery pojawiły się także na ulicach Hong Kongu na specjalnych tabliczkach – po chińsku i angielsku. I jak na razie akcja "#boycottIpMan4 przynosi rezultaty, bo w Hong Kongu numerem jeden jest nowy film J.J. Abramsa.