Kaleki, czerwone pantofle i zapach morza
W filmie, na który czekaliśmy niemal 23 lata Alejandro Jodorowsky opowiada o swoich młodzieńczych latach w Tocopilla, obcinaniu kręconych blond włosów, ojcowskich tresurach, marzeniach o czerwonych pantoflach i pierwszym zetknięciu ze śmiercią.
„To nie jest film“ – powtarza reżyser surrealistycznego świata przedstawionego – „To sposób na uleczenie mojej duszy“. Filmowa opowieść o małym Alejandro zdaje się być wyłącznie pretekstem do opowiedzenia o ojcu – o brutalnym, trzymającym dyscyplinę, stawiającym sobie poprzeczki nie do przeskoczenia człowieku o dobrym sercu, dla którego największą porażką była niemożność udzielenia pomocy ludziom w potrzebie.
Zadziwiająco klasyczna jest struktura tego surrealistycznego filmu wypełnionego abstrakcyjnymi sytuacjami, bohaterami o cudacznej aparycji, mało realistycznymi, ale przekonującymi wątkami i dźwięcznym śpiewem matki małego Alejandrita. Jodorowsky ubiera swoje dziecięce wspomnienia w formę bajki dla dorosłych. Mnóstwo w niej elementów przemocy, erotyki, ale nie brakuje i... polityki.