"Szósty zmysł" – kultowe role Bruce’a Willisa i Haleya Joela Osmenta

Niepokojąca atmosfera, napięcie, znakomita gra aktorska, nieoczekiwany twist fabularny – to tylko niektóre elementy czyniące "Szósty zmysł" M. Nighta Shyamalana filmem wyjątkowym. Był to jeden z największych hitów kinowych 1999 roku. 25 lat po premierze "Szósty film" to produkcja kultowa, a kreacje Bruce’a Willisa i młodego Haleya Joela Osmenta nie przestają zachwycać.

Bruce Willis na planie "Szóstego zmysłu"
Bruce Willis na planie "Szóstego zmysłu"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

03.08.2024 | aktual.: 03.08.2024 08:02

"Pierwotnie 'Szósty zmysł' był pewnego rodzaju wersją filmu o seryjnym mordercy. Wynikało to raczej z mojej miłości do "Milczenia Owiec" i tego gatunku, zmieszanego z nadprzyrodzonymi zjawiskami. W pierwszych wersjach scenariusza był fotograf kryminalny, którego syn widział duchy" – wspominał scenarzysta i reżyser "Szóstego zmysłu", M. Night Shyamalan. Ostatecznie przedstawiono historię psychologa dziecięcego, który próbuje pomóc małemu chłopcu widzącemu duchy. Czyżby omamy, schizofrenia? A może niezwykły dar?

Między psychologiem Malcolmem Crowe’em a wrażliwym Cole’em Searem tworzy się szczególna relacja, natomiast zakończenie jest prawdopodobnie jednym z najbardziej zaskakujących w dziejach kinematografii. Końcowy twist fabularny to jedna z najmocniejszych stron filmu Shyamalana. Amerykański reżyser hinduskiego pochodzenia, dla którego "Szósty zmysł" był dopiero trzecim projektem (po jednym filmie niezależnym i jednej komedii familijnej), stworzył horror, który wymyka się definicji tego gatunku i bywa klasyfikowany jako thriller psychologiczny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To dowodzi, że scenariusz odbiegał od utartych hollywoodzkich schematów. Po premierze pisano, że "to pełna zwrotów akcji opowieść o duchach w stylu klasycznego hollywoodzkiego filmu, ale z dreszczykiem nowoczesnego horroru". Główne role w tym oryginalnym obrazie zagrali Bruce Willis i dziesięcio/jedenastoletni Haley Joel Osment.

Bruce

Bruce Willis rozpoczął swoją karierę aktorską w latach 80. Rozpoznawalność przyniósł mu udział w serialu komediowo-kryminalnym "Na wariackich papierach". Prawdziwy przełom nastąpił w 1988 roku, gdy Willis zagrał głównego bohatera, Johna McClane'a, w filmie "Szklana pułapka". Ta rola ugruntowała jego pozycję jako gwiazdora kina akcji i ukształtowała jego wizerunek na kolejne lata.

W latach 90. Willis przyjmował kolejne propozycje ról w filmach akcji, między innymi w dalszych częściach "Szklanej pułapki", mniej udanym obrazie "Ostatni skaut" czy w kultowym "Pulp Fiction". Grywał twardych, niekiedy sarkastycznych facetów z szelmowskim uśmiechem. Stał się symbolem męskiego, nieustraszonego bohatera, który zawsze wychodzi cało z opresji. Rola Malcolma Crowe'a w "Szóstym zmyśle" znacząco różniła się od poprzednich, dając aktorowi możliwość odejścia od utrwalonego ekranowego image’u. Choć samą pracę nad "Szóstym zmysłem" Willis porównał do "Pulp Fiction", miał przed sobą zupełnie inne wyzwanie: miał wcielić się w postać wrażliwego, empatycznego i pełnego wątpliwości psychologa dziecięcego.

Jego kreacja była stonowana, pozbawiona typowej dla Bruce’a brawury, sarkazmu, humoru. Tutaj aktor zaprezentował swój potencjał dramatyczny. Dotychczas nie oczekiwano od niego subtelności i emocjonalnej głębi. Zamiast ratować świat czy walczyć z terrorystami, jego bohater musiał zmierzyć się z własnymi lękami i ograniczeniami, próbując jednocześnie pomóc przestraszonemu dziecku. "Szósty zmysł" pokazał Willisa w nowym świetle, udowadniając jego wszechstronność aktorską, zmieniając sposób, w jaki był postrzegany przez widzów i krytyków. Krytycy byli pod wrażeniem kreacji Willisa, jednak wielu uważało, że to Haley Joel Osment przyćmił wszystkich członków obsady, łącznie z Bruce’em Willisem i Toni Collette.

Haley Joel

Haley Joel Osment już jako czterolatek występował w reklamach – typowy początek dla dziecięcej gwiazdy. Na wielkim ekranie zadebiutował w 1994 roku, niewielką, ale znaczącą rolą w znakomitym Oscarowym filmie "Forrest Gump", u boku Toma Hanksa. Większe pole do popisu zyskał w 1996 roku, gdy wystąpił w "Bogus, mój przyjaciel na niby", z Gerardem Depardieu i Whoopi Goldberg. Ośmiolatek został nominowany do Nagrody Młodych Artystów (Young Artists Award) i urzekł krytyków swoją aktorską dojrzałością, niezwykłą w tak młodym wieku. Osment pojawiał się także w produkcjach telewizyjnych, jak "Murphy Brown" czy "Dotyk anioła".

M. Night Shyamalan miał wątpliwości, czy Haley Joel Osment to odpowiedni kandydat do roli Cole’a Seara. Twórca szukał chłopca, który miałby w sobie coś mrocznego (jak Michael Cera), podczas gdy Haley Joel był niewinny i delikatny. Jednak na castingu okazał się bezkonkurencyjny. Shyamalan wierzył, że młody aktor sprosta wyzwaniu. A udział w "Szóstym zmyśle" był nie lada wyzwaniem.

Kadr z filmu "Szósty zmysł"
Kadr z filmu "Szósty zmysł"© Materiały prasowe

Przede wszystkim rola wymagała złożoności emocjonalnej. Cole to głęboko straumatyzowane dziecko, które musi radzić sobie z przerażającymi wizjami. Wymagało to od Osmenta przekazania szerokiej gamy emocji - od strachu i smutku po determinację i odwagę. Postać Cole'a musiała zmierzyć się z tematami daleko wykraczającymi poza typowe doświadczenia dziecka, takimi jak śmierć, życie po śmierci i odpowiedzialność za pomaganie innym – to od Osmenta wymagało wielkiej dojrzałości, nie tylko artystycznej.

W "Szóstym zmyśle" dziecko jest postacią centralną, nie pozostaje w tle, w związku z czym Osment i Willis byli równoprawnymi partnerami ekranowymi. Haley Joel musiał też utrzymać równowagę pomiędzy niewinnością a przerażeniem, szczególnie w najsłynniejszej scenie, gdy Cole wypowiada kultową kwestię: "Widzę martwych ludzi" ("I see dead people"). Chłopiec okazał się profesjonalistą, a po premierze filmu i nominacji do Oscara (film nominowano w sześciu kategoriach) wróżono młodemu, obiecującemu aktorowi wielką karierę. Wprawdzie niewiele dziecięcych gwiazd z sukcesem kontynuowało pracę w Hollywood, ale Osment miał być jednym z nielicznych wyjątków potwierdzających regułę. Czy spełniły się te proroctwa?

Zawiedzione nadzieje?

Mimo że "Szósty zmysł" otworzył przed Bruce'em Willisem i Haleyem Joelem Osmentem nowe możliwości, ich dalsze kariery potoczyły się inaczej, niż można było oczekiwać. Willis, choć jeszcze dwukrotnie współpracował ze swoim przyjacielem M. Nightem Shyamalanem (przy filmach "Niezniszczalny" i "Glass"), ostatecznie powrócił do kina akcji, częściej też prezentował swój talent komediowy (choćby podczas gościnnego występu w sitcomie "Przyjaciele") niż dramatyczny. Grał w filmach do 2022 roku, kiedy ogłosił zakończenie kariery z powodu afazji (zaburzenia mowy). Wkrótce okazało się, że Willis cierpi na otępienie czołowo-skroniowe. W pamięci fanów pozostanie nieustraszonym facetem ze "Szklanej pułapki", ale rola w "Szóstym zmyśle", tak bardzo wyróżniająca się spośród innych jego kreacji, udowodniła, że Bruce Willis nie musiał grać wyłącznie nieskomplikowanych bohaterów z drwiącym uśmieszkiem.

Z kolei Osment, pomimo obiecującego startu i znaczącej roli w A.I. Sztuczna inteligencja" Stevena Spielberga, nie zdołał utrzymać swojej pozycji czołowego aktora dziecięcego. Jego kariera, wbrew przewidywaniom, nie rozwinęła się tak spektakularnie. Po okresie względnej nieobecności w świecie filmu i paru wybrykach (jak jazda pod wpływem alkoholu), powrócił do aktorstwa, ale już w mniej interesujących rolach. Zmieniła się jego aparycja, pojawiły nowe pasje. Choć uznawany był za jednego z najzdolniejszych aktorów swojego pokolenia, podobnie jak Jackie Coogan, Tatum O’Neal czy Macaulay Culkin, jest dziś symbolem zawiedzionych hollywoodzkich nadziei.

Wielki gwiazdor i młodziutki obiecujący aktor, stworzyli w filmie Shyamalana niezwykły duet. Trudno sobie wyobrazić innych odtwórców ról Malcolma i Cole’a. Zarówno dla reżysera, Willisa, jak i Osmenta, "Szósty zmysł" był, dla każdego z innych powodów, sukcesem życia – strzałem w dziesiątkę i łutem szczęścia, czymś wyjątkowym i niepowtarzalnym. Pozostaje pytanie: czy zostały zaprzepaszczone trzy wielkie potencjały?

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" mówimy o przerażającym "Kodzie Zła", którego wielu widzów nie jest w stanie spokojnie oglądać. Odrażający Nicolas Cage będzie się śnił po nocach. Mówimy też o bijącym rekordy "The Bear". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Źródło artykułu:Magda Kosinska-Krol
szósty zmysłbruce willishaley joel osment
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)