Andriej Zwiagincew nie nakręcił jeszcze złego filmu, a ma na koncie pięć pełnych metraży. Ale “Niemiłość” to crème de la crème jego twórczości. Widać wyraźnie, że rosyjski reżyser doskonale panuje nad swoim warsztatem. Wie, co chce powiedzieć, i wie jak to zrobić. Stworzył przejmujący obraz tytułowej niemiłości - metafory naszych czasów. Nic dziwnego, że bilety na przedpremierowe pokazy wyprzedają się na pniu. Czyżbyśmy wszyscy czuli, że współczesny świat ma problem z miłością? Premiera 2 lutego.