Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie – recenzja DVD od Galapagos
Tradycyjna animacja 2D, wartka akcja i sprawdzone gagi. "Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie" to rzecz mocno zakotwiczona w marce, na której wychowały się całe pokolenia widzów.
Najnowsza propozycja Warner Bros. Animation zabiera widzów w sam środek prerii, która staje się areną zaciekłego pojedynku. Nie, tym razem nie między tytułowymi zwierzakami, a właścicielami rancza i chciwym obszarnikiem chcącym położyć na nim łapy. W tle oczywiście jest plan pociągnięcia linii kolejowej.
Brzmi znajomo? A i owszem, bo nowy film z Tomem i Jerrym czerpie z przepastnego gatunkowego rezerwuaru, wykorzystując schemat fabularny znany choćby z "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Sergia Leone. Posługując się przy okazji charakterystycznymi dla westernu typami bohaterów i sytuacjami tak mocno zakorzenionymi w popkulturze.
Czy to źle? Przeciwnie, choć dorosłym będzie to pachnieć sztampą, dla młodszych widzów może być to pierwsze zetknięcie z westernem, wciąż przecież rezonującym w innych gatunkach. Dzięki temu dzieciaki nauczą się rozpoznawać pewne schematy, na które na pewno natkną się w przyszłości – sięgając kolejne kreskówki, filmy, czytając książki czy komiksy.
ZOBACZ TEŻ: Tom i Jerry: Na Dzikim Zachodzie! - oficjalny zwiastun DVD.
Sama historia to może nic odkrywczego, ale jest sprawnie opowiedziana i napędzana przez kolejne gagi i sceny, bardzo dobrze znane z klasycznej serii. Pod tym względem to ładny ukłon w stronę fanów, którzy na pewno ucieszą się też z obecności takich postaci, jak mali siostrzeńcy Jerry'ego czy tercet nierozgarniętych kotów.
Reżyserem i scenarzystą "Toma i Jerry'ego na Dzikim Zachodzie" są Darrell Van Citters i Will Finn, wcześniej pracujący przy serialu "Tom i Jerry Show", który możemy oglądać na platformie streamingowej HBO. Podobnie jak w tamtym przypadku animacja 2D stoi tu na przyzwoitym poziomie - jest płynna, czytelna i otwarcie nawiązuje do klasycznego cyklu. Może nie jest to znów jakieś mistrzostwo świata, ale na pewno wypada lepiej niż niektóre współczesne kreskówki cierpiące na deficyt klatek na sekundę.
DVD z filmem ukazało się nakładem Galapagos. Do wyboru dostajemy wersję oryginalną z napisami oraz polskim dubbingiem (niestety piosenki pojawiające się w filmie nie zostały przetłumaczone).
I to w zasadzie tyle, bo na płycie nie znalazły się żadne dodatki. A szkoda, bo wystarczyło, jak w przypadku edycji z pełnometrażowymi filmami o Scooby-Doo, dołożyć kilka powiązanych tematycznie odcinków klasycznej kreskówki.