Tom Savini: Ten film będzie powalał

Tom, opowiedz o twojej roli w Maczecie.

*Tom Savini:* Gram Osirisa Amanpoura, to prawdopodobnie Egipcjanin, ma kruczoczarne włosy i śniadą cerę. To jeden z zabójców, których nasłano na niewłaściwego Meksykanina – Danny’ego Trejo. To nie najlepszy moment na wywiad, bo właśnie zdarłem gardło wrzeszcząc, gdy mnie zabijano. Na szczęście bezkrwawo – kiedy wsiądę do samolotu, nie będą mnie przezywać Pomidor.

Tom Savini: Ten film będzie powalał
Źródło zdjęć: © Kino Świat

24.11.2010 15:48

Czy słyszałeś wcześniej o „Maczecie”, oglądałeś fałszywy zwiastun w „Grindhouse”?

Tom Savini: Wszyscy widzieli i pokochali ten zwiastun – chyba dlatego kręcimy ten film. Robert Rodriguez mówił, że napisał scenariusz wiele lat temu, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja, żeby go zrealizować. Gdy o tym usłyszałem, zaproponowałem, że ogolę głowę, pofarbuję włosy na biało – zrobię wszystko, byle tylko zagrać w „Maczecie” i dać Danny’emu Trejo okazję, żeby zemścił się za to, co spotkało go w „Od zmierzchu do świtu”. Robert przyjął propozycję i proszę – gram w „Maczecie”.

Jak pracuje się z tą niesamowitą plejadą gwiazd?

Tom Savini: De Niro, Jessica Alba… Pewnego dnia zdarzyło mi się siedzieć przy Jessice, ale na co dzień pracuję tylko przy Dannym. Niestety nie udało mi się zobaczyć Roberta De Niro, który pracował przez 5 dni, ani Stevena Seagala.

Czy udało ci się zagrać z Jeffem Fahey?

Tom Savini: Owszem, zagraliśmy w słynnej posiadłości wartej 28 milionów dolarów, co raczej nas onieśmielało. Zresztą praca z gwiazdą „Bialego myśliwego, czarnego serca” i „Silverado” była onieśmielająca. Podobnie jak Michael Biehn, należy on do osób, z którymi chciałem spotkać się na planie „Grindhouse”. Na szczęście teraz mi się to udało.

Czy lubisz kino spod znaku „exploitation”?

Tom Savini: Czy je lubię?! Przecież nic innego nie kręciłem! Nawet „Od zmierzchu do świtu” należy do tego nurtu. Kocham to kino, bo na nim się wychowałem. W latach 60. Oglądałem je w grindhouse’owych kinach na przy 42. ulicy. Młodzi dzisiaj nie wiedzą, czym ono było. Gdy dajemy im do wypełnienia ankietę, nie wiedzą nawet, kim był Boris Karloff. Dla mnie to obraza.

„Maczeta” jest filmem sensacyjnym z imponującymi scenami akcji. Którą lubisz najbardziej?

Tom Savini: Najprawdopodobniej wielką bitwę z samochodami – coś niewyobrażalnego. Ten film będzie powalał widzów, mimo niewielkiego budżetu będzie wyglądać na wysokonakładową produkcję. Zresztą scen akcji jest tutaj bez liku.

W czym praca na tym planie różni się od innych twoich projektów z Robertem Rodriguezem?

Tom Savini: Na pewno mój bohater inaczej się nazywa… W „Grindhouse” nosiłem kretyński mundur khaki, który był na mnie za mały. Tym razem chodzę w czerni, mam stroje z ćwiekami, znowu mam bródkę i wyglądam dużo młodziej niż w innych filmach Rodrigueza. Nie zmienia się tylko zabawa, jaką mamy na planie. Zrobiłbym wszystko dla Roberta – to mój bohater [śmiech].

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)