Tomasz Raczek nie zrecenzuje "Dziewczyn z Dubaju". Wszystko przez słowa producenta
Krytyk filmowy postanowił, że nie wybierze się do kina na "Dziewczyny z Dubaju" i nie opowie swoim fanom, co sądzi o tej długo wyczekiwanej i kasowej produkcji. Za jego decyzją stoi wypowiedź Emila S. o społeczności LGBT+.
Tomasz Raczek jest jednym z najbardziej znanych i cenionych krytyków filmowych w Polsce. Na jego recenzje czekają nie tylko fani dziennikarza, ale również artyści, producenci i dystrybutorzy filmowi. Wystarczy wspomnieć, że przez miażdżącą krytykę Raczka filmu "Kac Wawa", producent Jacek Samojłowicz zamierzał go pozwać, twierdząc, że negatywna recenzja spowodowała, że potencjalni widzowie zrezygnowali z seansu.
Obecnie Raczek nagrywa swoje wideorecenzje, które publikuje na YouTube. W minionym tygodniu jego miłośnicy oczekiwali, że krytyk odniesie się do głośnej premiery "Dziewczyn z Dubaju". Ten jednak nie zamierza mówić o tym filmie i dopiero teraz wyjaśnił dlaczego.
- Na razie tego filmu nie obejrzałem i na razie nie mam w sobie dyspozycji, żeby go obejrzeć. Ale nie z powodu jaki ten film jest, bo tego nie wiem, ani o czym jest ten film, bo temat sam w sobie jest interesujący. Z zupełnie innego powodu. Otóż usłyszałem z okazji premiery filmu "Dziewczyny z Dubaju", wypowiedź głównego producenta pana Emila S., który ogłosił, że on osobiście jest strefą wolną od LGBT+ i prosi, żeby go w żaden sposób nie wiązać z tego typu tematyką. Pomyślałem sobie, że w dzisiejszym świecie ogłoszenie czegoś takiego, jest obrzydliwe - powiedział Tomasz Raczek.
Znani, którzy dokonali coming outu
Chodzi o słowa byłego męża Dody w reakcji na plotki o rzekomym podrywaniu przez niego transseksualistki. "Pogoniłem tego transwestytę. Proszę, by nie robiono mi prowokacji. Mój Instagram jest strefą wolną od LGBT+" - ogłosił producent.
Przypomnijmy, że Tomasz Raczek kilkanaście lat temu dokonał publicznego coming outu. Od 1994 r. jego partnerem jest pisarz Marcin Szczygielski.
- Po prostu pomyślałem sobie, że jeśli teraz będę opowiadał państwu o tym filmie, to zaciąży na mnie ta nieprzyjemna sytuacja, ta niechęć do wypowiedzi pana Emila S. i poczucie zniechęcenia, obrzydzenia i zmęczenia tą sytuacją. Nie chce mieć z tym do czynienia. Nie będę oglądał tego filmu, nie będę go recenzował. Nie chcę projektować swojego osobistego uprzedzenia na film, na artystów, którzy tam wystąpili, na reżyserkę, którą bardzo lubię. Więc postanowiłem: daję sobie z tym spokój. (...) Naprawdę nie ma tu żadnego mojego uprzedzenia poza oburzeniem i poza zwróceniem uwagi, jak ważne jest to, co mówimy i myślimy, jakie mamy dusze - podsumował krytyk.