''Salò, czyli 120 dni Sodomy'' (1975) szokuje do dziś
Nie możemy w zestawieniu najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii kina nie wspomnieć o dramacie "Salò, czyli 120 dni Sodomy" Piera Paolo Pasoliniego - artysty, który za swoje pomysły często stawał przed obliczem sądu.
"Salò", luźna ekranizacja równie kontrowersyjnej powieści Markiza de Sade, było w zamierzeniu reżysera krytyką faszyzmu i totalitaryzmu. Autor od początku wiedział, że wywoła burzę. Producentów nie wpuszczał na plan. Nikomu podobno nie pokazał pełnej wersji scenariusza. Wprowadzeniu filmu do włoskich kin towarzyszyła batalia z cenzurą i sądem. Również inne europejskie kraje zareagowały surowo - niektóre bezwzględnie zakazały jego prezentacji, inne zgodziły się tylko na pokazy ocenzurowane (m.in. w Niemczech) lub tylko dla widzów bezpośrednio związanych z branżą filmową (Wielka Brytania).
Drastyczne obrazy, którymi Pasolini zilustrował swoje tezy, bezlitośnie brutalne sceny sadyzmu, perwersji i seksualnych dewiacji do dziś szokują, a siła ich oddziaływania nie maleje. Legendę filmu dopisało samo życie. Pasolini został zamordowany kilka tygodni przed premierą. Okoliczności jego śmierci do dziś jednocześnie szokują i budzą wątpliwości.