Trochę "Miłość, szmaragd i krokodyl", trochę "Indiana Jones"
Familijne kino młodzieżowe. Trochę „Miłość, szmaragd i krokodyl“, trochę „Indiana Jones“. Nastoletnia Nim wiedzie przyjemny żywot na egzotycznej wyspie. Atmosfera wiecznych wakacji zostaje jednak zakłócona – znika ojciec dziewczynki. Nim prosi więc o pomoc autorkę swoich ulubionych książek przygodowych.
„Wyspa Nim“ to typowy przykład kina opartego na zabawie konwencją. Tym razem jednak zabawa ta została podporządkowana prawom rodzinnej rozrywki. Wszystko jest tu więc złagodzone, „ugrzecznione“. Z założenia ma być to film, który może obejrzeć cała rodzina.
„Wyspa Nim“ sprawdza się więc przede wszystkim jako przygodowe widowisko dla młodego widza. Klimat przygody został umiejętnie zbudowany, a intryga zawiera dostateczną ilość zwrotów akcji. Egzotyczne widoki cieszą oko, bo wyglądają jak ilustracje z turystycznych przewodników. Sympatyczna jest obsada, choć nie wszyscy aktorzy wydają się dobrze czuć w swoich rolach.
Gerard Butler wyraźnie świetnie bawi się grając bohatera, który wyraźnie został pomyślany jako nieszkodliwa parodia Indiany Jonesa. Dobra jest młodziutka Abigail Breslin. Rozczarowuje natomiast Jodie Foster. Jej bohaterka jest antyposzukiwaczką przygód.
Ekscentryczna, cierpiąca na liczne fobie. Wymarzony więc materiał na zabawę zarówno samą rolą, jak konwencją. Jednak komedia nie jest domeną Foster. Aktorka próbuje ratować sytuację, szarżując i popadając w przesadę, co na dłuższą metę jest nużące do oglądania.