Walka o dziecko

Orzekając w sprawach stosunków między rodzicami a dziećmi sąd musi się kierować przede wszystkim dobrem dziecka. Jak ta pozornie oczywista reguła jest jednak czasem nad wyraz trudna do zastosowania, możemy się przekonać oglądając „Adopcję”. W filmie przedstawiono konflikt pomiędzy naturalną matką chłopca, która porzuciła go w niemowlęctwie, a przybranymi rodzicami, którzy przez trzy lata opiekowali się nim.

04.12.2006 18:08

Podejrzewam, że jedna połowa widzów uznałaby, że dla dziecka lepsze jest oddanie go naturalnej matce, gdyż przemawia za tym nie tylko prawo krwi, ale i rzeczywiste możliwości finansowe zapewnienia mu lepszej przyszłości. Czyż nie będzie dla niego dobre życie w warunkach niemal luksusowych, bez zmartwień związanych z potrzebami materialnymi - będzie przecież nosić markowe ubrania, uczyć się w dobrych szkołach i korzystać z całej gamy rozrywek.

Druga połowa widzów będzie jednak podkreślać fakt porzucenia chłopca przez matkę oraz oddanie przybranych rodziców, którzy w miarę swoich skromnych możliwości z ogromnym poświęceniem dbają o przygarnięte dziecko, rezygnując... nawet z posiadania własnych. Argumenty przemawiające za jednym bądź drugim stanowiskiem można ciągnąć niemal bez końca, ale przecież dla oceny filmu nie jest najistotniejsze, który z poglądów uznamy za bliższy naszym przekonaniom...

Na szczęście dla twórców „Adopcji” chyba oczywiste było, że nawet pod wpływem najlepszego filmu widzowie nie wyrobiliby sobie jakiegoś jednoznacznego zdania, co do właściwego rozstrzygnięcia kwestii „prawa do dziecka”, dlatego też film nie jest nastawiony na polemiczne poruszanie tego tematu.

Największą zaletą „Adopcji” nie są więc padające w filmie argumenty „za i przeciw”, lecz to że opowiadana historia naprawdę nie pozostawia widzów obojętnymi, a jednocześnie nie jest to banalny „wyciskacz łez”. Można wprawdzie postawić zarzut, że sposób postępowania postaci nie do końca jest wiarygodny, a szczególnie postać matki powracającej po syna z Ameryki, po jej cudownym ocaleniu 11 września 2001 r. w World Trade Center, została zaledwie naszkicowana - bez nadania jej wyrazistego wizerunku psychologicznego. Nie przeszkadza to jednak zupełnie w emocjonowaniu się kolejami sądowych zmagań o chłopca, a dobrego wrażenia nie psuje nawet to, że w zakończeniu nieco przeszarżowano w grze na uczuciach widzów.

„Adopcja” to z pewnością w miarę udany film obyczajowy, pozwalający widzom się przekonać, że rozstrzyganie przez sąd o relacjach między rodzicami i dziećmi jest równie trudne w Chinach jak i w Polsce.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)