Weronika Rosati czuje się niedocenianą aktorką. Odmówiła roli u boku Kevina Spaceya
Gwiazda od lat dzieląca życie między Polskę a USA w najnowszym wywiadzie postanowiła ponarzekać na kiepską pozycję w rodzimym środowisku filmowym. Weronika Rosati winą za ten stan obwinia media, które częściej piszą o niej w kontekście jej prywatnych perypetii.
Weronika Rosati debiutowała na małym ekranie ponad 20 lat temu, a głośnym echem odbiła się jej rola w serialu "Pitbull" u boku Marcina Dorocińskiego. Potem przerwała studia na łódzkiej filmówce i kontynuowała naukę na słynnych amerykańskich kursach aktorstwa. Choć od kilkunastu lat łączy obecność na polskim, jak i zagranicznym rynku filmowym, wciąż niewiele mówi się o jej rolach.
- W zasadzie w Polsce nie pisze się już o mnie w kontekście moich ról filmowych. Niektórzy próbowali stworzyć wrażenie, że cała moja kariera to dwie role prostytutek, a resztę wycinano. Tymczasem na 62 role – w tym 16 w filmach zagranicznych - zagrałam raptem takie dwie, i to w świetnych produkcjach. [...] Nigdy też wbrew plotkom nie zostałam wycięta z żadnego filmu. Mam wrażenie, że celowo dyskredytuje się moje osiągnięcia filmowe - żali się Rosati na łamach "Wysokich obcasów".
Aktorka widocznie nie dostrzega faktu, że polskie media i polscy widzowie zwykle skupiają się na rodzimych produkcjach. A te w dorobku Rosati to swoisty misz-masz: a to rola wojennej sanitariuszki w "Obławie", a to wrednej korpo menadżerki w "Obcym ciele" Zanussiego czy mściwej żony w "Poradach na zdrady".
Ostatnio w polskich kinach można było oglądać ją w "Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej. Żadna z tych ról nie przyniosła jej nagród filmowych.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Tymczasem Rosati chwali się w wywiadzie nagrodami za główną kreację w najnowszej zagranicznej produkcji "It''s not over". Aktorka została wyróżniona na szerzej nieznanych festiwalach IndieFEST Film Awards oraz Stockholm City Film Festival. Zdaje się też, że może przebierać w zagranicznych ofertach, bo odrzuciła propozycję zagrania w tym samym filmie co Kevin Spacey.
- Świetny projekt, doskonałe warunki, wycofałam się. Powiedziałam "nie" właśnie ze względu na niego, mimo że uważam, że to wybitny aktor - wspomina w wywiadzie dla "WO".
Mimo że rzekomo tak świetnie radzi sobie za granicą, Weronika Rosati łaknie uwagi polskich mediów. Narzeka, że pisze się o niej tylko, jak wrzuca na Instagram fotki z córką (które stanowią większość treści na jej profilu i to o córce głównie mówi w wywiadach), a nie odnotowuje się każdej, jej najmniejszej roli w międzynarodowych produkcjach.
ZOBACZ TEŻ: Zaczynały karierę, kiedy były dziećmi. Teraz same mają już dzieci
Ale nie tylko media nie sprzyjają aktorce. Rosati twierdzi, że w polskim środowisku filmowym "są pewne osoby, bardzo wpływowe, które nie są jej życzliwe, a nawet chcą zaszkodzić". Na dowód tego przytoczyła pewną sytuację.
- Wybrał mnie reżyser, producent też poparł moją kandydaturę, a potem dostałam od niego telefon, że "nie mogę jednak zagrać tej roli". Co ciekawe, była to postać anglojęzyczna, więc akurat idealnie pode mnie skrojona. Potem się dowiedziałam, że aktor, który grał w tym filmie główną rolę, powiedział, że "z powodów osobistych nie życzy sobie, żebym z nim wystąpiła na planie". A że był gwiazdą tej produkcji, to spełniono jego prośbę - zwierzyła się.
Słuchasz podcastów? Jeśli tak, spróbuj nowej produkcji WP Kultura o filmach, netfliksach, książkach i telewizji. "Clickbait. Podcast o popkulturze" dostępny jest na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach. A co, jeśli nie słuchasz? Po prostu zacznij.