"Więzień labiryntu: Próby ognia": Po której stronie jesteś? [RECENZJA]
"Więzień labiryntu: Próby ognia" Wesa Balla miał być tym filmem, który wreszcie przechodzi do sedna. Po pierwszej części opartej na poczytnych powieściach serii, druga miała gotowy grunt, żeby powstał pełen akcji film. Z jednej strony tak jest: twórcy wreszcie dostali pole, żeby uchylić rąbka tajemnicy, fabuła wychodzi poza zamknięte strefy i nabiera oddechu, bohaterowie rzuceni w konkretniejsze sytuacje mogą się wreszcie rozwinąć. Czy jednak autorzy rzeczywiście korzystają z tych wszystkich szans?
18.09.2015 12:19
Z pewnością korzystają z tej drugiej. „Więzień labiryntu: Próby ognia” jest dużo dynamiczniejszym kawałkiem kina niż jego poprzednik i pozwala sobie na więcej. Na więcej pościgów, wybuchów, rozróby i szaleństwa. Główny bohater i jego grupa bowiem wreszcie wydostają się z labiryntu i zostają skonfrontowani z nowymi wyzwaniami. Przemierzając zniszczone tereny nie tylko muszą stawić czoła złu, ale również odpowiedzieć sobie na parę moralnych dylematów. Nie chodzi tu wszak tylko o zwykłe przetrwanie w niebezpiecznej rzeczywistości. Idzie także o wybory, decyzje i ustalenie swojego miejsca w grupie. Ustalenie swojego stanowiska wobec wroga. Zwalczenie różnych pokus i nauczenie się oddzielenia dobra od zła.
Sprawa nie jest wcale taka prosta, bo zaraza rozlewa się po świecie poza labiryntem i ludzkości grozi zupełne wyginięcie. To pożywka dla różnego rodzaju oszustów i zadanie dla Thomasa, który – ponownie dysponując swoim szóstym zmysłem – przeczuwa, że ludzie podający się za obrońców są kimś zupełnie innym. Zamiast więc trafić po ucieczce do oazy spokoju, zbiedzy wpadają do jeszcze gorszego piekła, zdając sobie zresztą sprawę, że w ogóle nie uciekli – są nadal pionkami w tej samej układance co poprzednio, ktoś, tam na górze rozgrywa nimi swoją grę. Przygląda się ich brawurowemu miotaniu. I dostrzegają, że być może z tego nie ma w ogóle ucieczki, niezależnie od tego jak mocno walczą i stawiają się. Zło wypełza z dosłownie z każdego zakamarka.
„Więzień labiryntu: Próby ognia” ma zadanie dosyć łatwe, bo płynie zarówno na popularności poprzedniej części filmu, jak i na modzie na takie kino jak „Igrzyska śmierci”. Wizja świata przyszłości (lub raczej zagrożenie przyszłości świata) nie sięga tutaj rozbudowanych filozoficznie przemyśleń, sprowadzając się do spektakularnego widowiska. Idzie o ładne sceny, ładnych bohaterów i opowieść o wybrańcu, który odmieni losy ludzkości. Czyli o utopię dla nastolatków – zgodną z pewnym schematem i nie roszczącą sobie poważniejszych ambicji.