Trwa ładowanie...
d4i53ta
13-12-2010 13:02

Więzień wyspy doktora Moreau

d4i53ta
d4i53ta

Martin Scorsese ostatnio kręci coraz lepsze filmy. Nie licząc jego wcześniejszych produkcji - po interesującym „Aviatorze”, niezłej „Infiltracji”, nadszedł czas dla genialnej (nie boję się użyć tego określenia) „Wyspy Tajemnic”. Jest to znakomity psychodeliczny dreszczowiec, który ogląda się jednym tchem. Utrzymany w niepokojącym klimacie „Drabiny Jakubowej” Adriana Lyne’a, nie ustępuje w niczym głośnej, nakręconej później „Infiltracji” Christophera Nolana.

Już pierwsze sceny przemawiają za tym, że będzie to film wyjątkowy: statek wynurza się z mgły, spośród całkowitej pustki, dążąc w stronę tajemniczej wyspy. Na jego pokładzie znajduje się szeryf federalny Edward „Teddy” Daniels, wraz ze swym partnerem, Chuckiem. Płyną do szpitala-więzienia dla umysłowo chorych kryminalistów o wdzięcznej nazwie Ashecliffe, w którym przetrzymywane są osobniki typu Hannibala Lectera.

Policjanci mają wyjaśnić sprawę zaginięcia jednej z pacjentek, która trafiła tam po utopieniu trójki swoich dzieci. Po przybyciu na miejsce zostają niezbyt przyjaźnie i nieufnie powitani przez tamtejszych strażników więziennych. Także współpraca z nieco dziwnie się zachowującymi lekarzami nie układa się najlepiej. Wszystko zdaje się utrudniać śledztwo, nikt nie ma zamiaru pomóc coraz bardziej zirytowanym oficerom policji. W toku dochodzenia Teddy odnajduje małą kartkę z tajemniczym zapisem: „kim jest 67?” I odtąd wszystko zaczyna wywracać się do góry nogami.

Okazuje się, że Teddy przybył na wyspę nie tylko w celu wyjaśnienia tej jednej, konkretnej sprawy. Od dawna miał podejrzenia, że w szpitalu dzieją się sekretne i niezbyt pochlebne rzeczy. Ale im bardziej angażuje się w prywatne dochodzenie, tym głębiej wnika we własną traumatyczną przeszłość. Wkracza w świat swoich lęków, obsesji i wspomnień, z którymi nie może się pogodzić.

d4i53ta

Dręczą go koszmarne wizje przeżyć, jakich doświadczył podczas odbywania służby wojskowej w czasie II wojny światowej. Był wtedy w oddziale, który wyzwalał obóz koncentracyjny w Dachau. Wstrząśnięty tym, co tam zobaczył, po powrocie do Stanów nie mógł odnaleźć równowagi psychicznej, a jego traumę spotęgowała śmierć żony. Teraz, gdy dopadają go halucynacje, zaczyna gubić się w otaczającej go, groźnej rzeczywistości. Tymczasem nad wyspę nadciąga huragan, który odcina go od świata zewnętrznego.

Teddy staje się więźniem wyspy, więźniem swoich koszmarów. Wie, że nie może ufać nikomu, a w dodatku zaczyna podejrzewać, że uknuto przeciw niemu spisek. Mimo tych przeszkód stara się za wszelką ceną dowiedzieć , co tak naprawdę dzieje się w Ashecliffe. Droga do prawdy wiedzie jednak wąską, ciemną ścieżką, na końcu której nie ma co spodziewać się happy endu.

Całą historię poznajemy krok po kroku razem z Teddy'm. Narracja jest tak prowadzona, że wiemy tylko tyle, co on, patrzymy na rzeczywistość jego oczami i poznajemy sprawy z jego punktu widzenia. Pozawala to wczuć się w jego sytuację i przeżywać z nim to, co go spotyka. A nie jest to bynajmniej przyjemne.

Konstrukcja głównego bohatera jest interesująca. Teddy bowiem to zwykły człowiek – nie jakiś heros, niezłomny i niepokonany policjant, James Bond czy jakiś inny Sherlock Holmes. W wielu rzeczach się myli, o innych nie ma pojęcia, łatwo zostaje zmanipulowany przez... demonicznych psychiatrów. Jednak mimo wszystko uparcie dąży do celu – rozwikłania zagadki Wyspy Tajemnic. Czego może dowiedzieć się o tym miejscu i... o sobie samym?

d4i53ta

Strona wizualna filmu nawiązuje do estetyki klasycznego horroru, chociaż brakuje typowych scen grozy. Reżyser tworzy za to niepokojący, mroczny klimat, wprowadzając napięcie jak w filmach Hitchcocka. Szczególnie znajduje to wyraz w scenach wędrówki głównego bohatera przez kazamaty Bloku „C”, w którym przetrzymywani są najgroźniejsi więźniowie. Sekwencja ta należy do najlepszych w tej produkcji, a także jest jedną z kluczowych dla fabuły. Obraz Teddy’ego oświetlającego sobie drogę w półmroku zapałkami na długo pozostaje w pamięci.

Na uwagę zasługuje umiejętne posługiwanie się w tej, jak i wielu innych scenach, grą świateł i cieni. Twórcy często też wykorzystują mniej lub bardziej subtelnie różnice w intensywności koloru, co znakomicie podkreśla kontrasty między poszczególnymi ujęciami. Mimo to jednak nie do końca przekonały mnie zdjęcia Roberta Richardsona, a montaż Thelmy Shoonmaker co najmniej w jednej scenie wydawał się zbyt chaotyczny.

Sama fabuła jest bardzo efektowna i zaskakująca. W miarę rozwoju akcji nic nie wydaje się takie, jakie było jeszcze przed chwilą. Cały czas musimy zastanawiać się, o co tu właściwie chodzi, a reżyser umiejętnie prowadzi intrygę, nie pozwalając, byśmy za szybko odgadli wszystkie tajemnice.

d4i53ta

O wartości filmu decyduje świetnie skompletowana obsada. W głównej roli Teddy’ego błyszczy Leonardo Di Caprio, wspaniale odtwarzając wszelkie stany emocjonalne swojej postaci, nadając jej dużą wiarygodność. Partneruje mu cała plejada doskonałych aktorów drugoplanowych, z których oklaski należą się szczególnie Benowi Kingsleyowi (doskonale odgrywającemu rolę dra Johna Cawleya) oraz dwóm aktorkom grającym niewielkie, acz bardzo znaczące role dwóch Rachel – Emily Mortimer i Patricii Clarkson; a także Johnowi Lynchowi (zastępca naczelnika) i Jackiemu Haleyowi (George Noyce).

„Wyspa Tajemnic” to doskonała historia, opowiedziana w umiejętny i intrygujący sposób. Moim zdaniem to jeden z najlepszych thrillerów ostatnich lat.

d4i53ta
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4i53ta