Wirtuozeria współczesnej kreski
Każda kategoria filmowa ma w swoich szeregach kultowe pozycje, swoich niepodważalnych reprezentantów. Dla fanów animacji, jednak nie tej rodem z disnejowskiej wytwórni, tytuł „Hellsing” oznacza respekt i uwielbienie. Jest on przedstawicielem japońskiej sztuki, zwanej anime, która na całym świecie ma rzesze zwolenników. Jest to wirtuozeria współczesnego kina, potrzebującego powiewu świeżości i urozmaicenia.
12.06.2009 12:04
„Hellsing” to serial, składający się z trzynastu odcinków. Jego premiera miała miejsce w 2001 roku. Polscy widzowie, którzy jak zwykle są pokrzywdzeni przez los, dopiero od niedawna mogą obejrzeć serie. Krajowy wydawca Vision Anime – Gate rozłożył odcinki na dwie płyty DVD (jest również boxowa edycja), z premierami w kwietniu i czerwcu. Miłośnicy ubolewają na tak długim opóźnieniem wydawniczym, lecz z drugiej strony należy się cieszyć, że w ogóle ukazało się ono na polskim rynku.
Bohaterem „Hellsinga” jest, jak można przeczytać na boxie, wampir jej królewskiej mości, Alucard (czytając od końca powstaje imię transylwańskiego mieszkańca, księcia Draculi). Wraz z byłą agentką elitarnego oddziału policji, Victorią Seras, tworzą tajną organizację, broniącą brytyjskich mieszkańców przed krwiożerczymi wampirami i innymi bestiami z piekła rodem. Alucard to tajna broń fundacji, w której stanowisko szefowej piastuje dziedziczka arystokratycznego rodu, Integra Hellsing. Tworząc zgrany zespół, muszą zlikwidować sporą liczbę wampirów, których siła coraz bardziej rośnie.
„Hellsing” to idealne kino, ze smakiem łączące wiele gatunków filmowych. Przewodzi horror, w który wpleciona akcja… przy każdym z odcinków utrzymana jest na wysokim, trzymającym w napięciu poziomie.
Wrzucając do tego worka sporą dawkę ciętego humoru, powstaje obraz najwyższych lotów. Niewątpliwą zaletą produkcji jest oprawa techniczna. Animacja pod każdym względem została dopracowana perfekcyjnie, w której charakterystyczna kreska Toshiharu Muraty (znany z pracy przy „Armitage” czy „Ghost In the Shell”) prezentuje się znakomicie. Każda postać i otaczająca je sceneria mienią się koncentracją w detale.
Film, w tym przypadku serial, który w kręgach znawców i miłośników gatunku, został uznany za kultowy, opisywany powinien być w samych superlatywach. Tak też uczyniłem, nie ze względu na ten kanon, lecz prawdziwe odczucia. Prawdą jest, że klasyki pośród klasyki japońskiej animacji, jaką jest „Akira” czy chociażby wspomniany wcześniej „Ghost In the Shell” trudno będzie zdeklasować.
„Hellsing” to serial, dlatego ciężko o stuprocentowe porównanie z pełnometrażowymi produkcjami, jednak w swoim gatunku na pewno wiedzie prym. To zjawisko na skalę całego świata, którego fanów nie można zliczyć. Seria dodatkowo stała się produktem, z którego twórcy czerpią odpowiednie zyski (ostatnio widziałem przypinkę z podobizną Alucarda). Na szczęście komercjalizacja nie wpłynęła destrukcyjnie i prawdziwą kwintesencję animowanego kina grozy mamy w trzynastu odcinakach, do obejrzenia których zachęcam wszystkich.