Reżyser wychowuje dwie adoptowane dziewczynki, 12-letnią Bechet i 13-letnią Manzie, wraz z żoną Soon-Yi Previn. Jak sam przyznał, najchętniej przeskoczyłby czas ich dojrzewania.
- Mam wrażenie, że nastolatki mówią swoim zachowaniem: "Teraz mamy naście lat i mamy prawo być nieznośne" - oznajmił Allen. - I rzeczywiście ich nie poznaję. Wrócą do nas kiedyś, pewnie za kilka lat, ale w międzyczasie te słodkie istotki, do niedawna tak od nas zależne, z którymi było tak cudownie, dadzą nam porządnie w kość. Do tego będą się nas wstydzić. Nie będą chciały, abyśmy przychodzili po nie do szkoły. Nie będą chciały być z nami w jednym pomieszczeniu, jeśli będą w nim też ich znajomi. To jakiś koszmar.
Allen dodał także, że nie pokazuje dzieciom swoich filmów.
- Im mniej będę robił z mojej rodziny show-biznesowy cyrk na kółkach, tym lepiej - tłumaczy reżyser. - Chcę być normalnym ojcem, a nie tatą-gwiazdorem. Wolę, aby dziewczynki myślały o mnie jak o nieudaczniku, niż jak o celebrycie.
Już od 24 sierpnia polscy widzowie będą mogli podziwiać nowe dzieło Woody'ego Allena, komedię "Zakochani w Rzymie".