Za co mamy płacić polskiej telewizji?

Oglądamy telewizję – ŚREDNIO – 4,5 godziny dziennie! Kochamy M jak Miłość! PiS chce zmian w zarządzie w TVP! I - nie płacimy abonamentu! To wiemy. Ostatnio jakoś tak jednocześnie dotarły do nas te informacje. A ja zaczęłam wtedy przeglądać program telewizyjny (skupiłam się na telewizji publicznej, bo w końcu na nią płacić powinniśmy) i naszła mnie taka refleksja – a za co WARTO płacić?

Smuci mnie, gdy słyszę, że wszystkich interesuje, z jakiego obozu politycznego pochodzić będzie prezes – bo dla mnie nie „Wiadomości” są problemem, a to co przed nimi i po nich!

Za co mamy płacić polskiej telewizji?

15.12.2005 17:49

Czemu nikt, absolutnie nikt się nie martwi, że telewizja publiczna, mająca nas edukować, bawić w bardziej wysublimowany sposób, pokazywać rzeczy wartościowe, może nawet wymagające, nawet tak w sumie ciekawy, wcale nie artystowski film jak „Kropla słońca” emituje o 23 w niedzielę, a o 20 puszcza hit dla nastolatków?

Czy w ten sposób ktoś próbuje nam powiedzieć, że każdy co wrażliwszy widz w tym kraju najpewniej jest bezrobotny, bo kto zatrudniłby w miarę inteligentnego anty-miłośnika „M jak Miłość”?

Zresztą – porozmawiajmy o konkretach. Jest poniedziałek – godzina 20:00. Przebrnęliśmy już przez... Klan, Plebanię i „Jaka to melodia”. Na Dwójce czeka M jak Miłość – przyznaję, że zupełnie poza moimi zainteresowaniami.

Jedynka decyduje się na „klasyka” – Most na rzece Kwai. To film niewątpliwie ciekawy i ważny, ale umówmy się – powtarzany regularnie co rok. Dlaczego tak często nie powtarza się innych, co najmniej równie ważnych filmów: Ojca chrzestnego, Siedmiu samurajów, Lotu nad kukułczym gniazdem, czy mojego ukochanego Dr. Strangelove’a?

Ale – idźmy dalej. Wtorek – godzina ta sama. Rozstrzygnęły się kolejne, fascynujące, kontrowersyjne losy Lubiczów i Plebanii.

Możemy oddać się jakże fascynującej historii zatytułowej „Porwanie’ – oto skrócony opis tej historii: „Kate i Paul mogliby być naprawdę szczęśliwym małżeństwem. Stało się jednak inaczej. Teraz prześladowana przez byłego męża kobieta wraca pamięcią do dawnych dni, analizując przyczyny rozpadu związku. Kiedy przed laty brali ślub, wyglądali na wyjątkowo dobraną parę. Jego młodzieńcze marzenia się ziściły. Dostał się do upragnionej policji, miał własny dom, wspaniałą żonę. Potem przyszły na świat dzieci - córka i syn.

Pierwsze kłopoty w małżeństwie zaczęły się, gdy podczas policyjnej akcji Paul uległ wypadkowi, wskutek którego doznał urazu kręgosłupa. Został odsunięty od czynnej służby, z czym nigdy nie zdołał się pogodzić. Nienawiść i gniew wyładowywał na żonie....

Kate ułożyła sobie życie na nowo. Jej drugie małżeństwo z Danem Solano można uważać za bardzo szczęśliwe, ale ich spokój burzy pierwszy mąż. Paul nadal nie chce się pogodzić z utratą żony i dzieci. Co odebrano mu zgodnie z literą prawa, próbuje odzyskać siłą. Nachodzi byłą żonę, straszy, prześladuje”. Sławny reżyser kiedyś powiedział, że jeśli film da się opowiedzieć, to to jest słaby film... Niech to wystarczy za komentarz.

Dodajmy, że tego samego dnia puszczony zostanie inny, dla odmiany ciekawy obraz z pewnym zacięciem kryminalnym – „Gosford Park” Roberta Altmana. A że o 22:40 – cóż, kogo obchodzi świetny film z genialną obsadą??

Nadchodzi środa... – mój ulubiony telewizyjnie dzień tygodnia. Kocham Jedynkę o 20:00 – i te historie z życia wzięte. Już same tytuły są kuszące: „Szwagier-zabójca”, „Oddajcie mi dziecko”, „Odejdź z mojego życia”, „Trudny wybór” – od razu dodam, że większość jest przeze mnie spreparowana, ale czuję się zainspirowana cotygodniowym telewizyjnym programem.

Konkurencją dla historii prawdziwej jest historia kuriozalna, zwycięzca wielu rankingów na Najgorszy Film w każdej możliwej kategorii – czyli „Operacja Koza”. Jak miłośnik „M jak Miłość” się rozpędzi i będzie liczył na kolejny odcinek w środę i włączy Dwójkę i to zobaczy – to już na zawsze uwierzy, że Mostowiakowie to jakieś mistrzostwo świata!

Oczywiście – we wszystkie te dni telewizja serwuje nam też rzeczy ambitniejsze lub zwyczajnie – MNIEJ BANALNE : „Gosford Park”, „Złe towarzystwo”, „PitBulla”, „Człowieka, który płakał”, „Opiekuna”. Co z tego jednak, skoro wszystkie one zaczynają się po 22 – dzięki czemu nie mają najmniejszych szans na pracującą widownię. Można powiedzieć, że to zaledwie 30 % Polaków, ale mimo wszystko...

Wracając zatem do pytania zadanego na wstępie... jeśli abonament ma być wydawany na: pseudoedukacyjne seriale o ludziach z Grabiny, kupowanie historii z życia wziętych klasy „c” i teleturnieje, w których prowadzący udaje, że śpiewa, to można się spodziewać, że znajdą się tacy, którzy nie zechcą go płacić. Można ich nazwać dziwolągami – kto nie chciałby dowiedzieć się, co stanie się z Lubiczami z 3768 odcinku??, ale można ich także odrobinę zrozumieć.

Panowie z telewizji - traktujcie nas z szacunkiem, uwierzcie w naszą inteligencję, nie bójcie się produkować czegoś bardziej „po bandzie”, i nie dawajcie kasy na „spalenie Rzymu” w „Quo Vadis”, a lista płacących może gwałtownie wzrosnąć...

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)