Po obejrzeniu "Zabawy w chowanego" zgłosił się do prokuratury. Też był ofiarą ks. Hajdasza
Druga produkcja braci Sekielskich przyniosła nieoczekiwany skutek. Kolejny mężczyzna, który w dzieciństwie był molestowany przez bohatera "Zabawa w chowanego", postanowił powiedzieć o tym głośno i skierować sprawę do prokuratury.
Tydzień temu na platformie Youtube zadebiutował kolejny dokument Sekielskich o pedofilii w Kościele katolickim. Film w internecie oraz na antenie Telewizji WP oraz TVN obejrzało łącznie ponad 8 mln widzów. Wstrząsający obraz spotkał się z natychmiastową reakcją przedstawicieli Kościoła oraz częściowym odsunięciem od obowiązków biskupa Edwarda Janiaka, który ukrywał czyny pedofilskie ks. Arkadiusza Hajdasza.
W filmie "Zabawa w chowanego" pojawiły się wyznania trzech mężczyzn molestowanych przez duchownego. Twórcy wiedzieli, że ofiar księdza-pedofila jest więcej, ale nie wszyscy chcieli o tym mówić. Okazało się, że poza ministrantami z parafii w Pleszewie oraz Sycowie, ks. Hajdasz molestował chłopców już w swojej pierwszej parafii w Koźminie Wielkopolskim.
Zobacz: Ostatnia parafia księdza Arkadiusza Hajdasza. Dla mieszkańców był “wzorowym proboszczem”
W wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" 41-letni Tomasz przyznał, że po obejrzeniu filmów braci Sekielskich postanowił walczyć o sprawiedliwość w sądzie.
- Już po "Tylko nie mówi nikomu" poczułem gniew i wszystko do mnie wróciło, ale nie byłem jeszcze gotowy, by cokolwiek z tym zrobić. Wiem na pewno, że w mojej miejscowości nie byłem jedynym chłopakiem, którego wykorzystał. Teraz zacisnąłem pięści i jestem gotów o tym mówić - powiedział.
Do molestowania miało dochodzić, gdy mężczyzna miał 15 lat. Wyjawił przerażające szczegóły. Twierdzi, że w tym samym czasie ks. Hajdasz molestował kilku ministrantów i nie krył się z tym również podczas wyjazdów do innych parafii.
- Kiedyś byliśmy nawet w Pleszewie na rekolekcjach. Spaliśmy tam, gdzie mieszkali Kuba i Bartek. Na wyjazdach miał do dyspozycji dwóch, trzech chłopaków. Wybierał sobie jednego, ładował się do jego łóżka i absolutnie nie krępowało go to, że obok, w drugim łóżku, leży drugi - zdradził.
Tomasza nie dziwi fakt, że wielu byłych parafian ks. Hajdasza nie potrafi uwierzyć w jego winę. Jego zdaniem duchowny miał dwie twarze: sympatycznego, oddanego dla parafii księdza oraz agresywnego oprawcy.
- Organizował życie towarzyskie w parafii: były wyjazdy dla młodzieży, śpiewała u nas Eleni, grał Boys i Milano. To był taki gość, że brał gitarę, śpiewał i to robiło atmosferę. Młodzież za nim przepadała. Zabierał nas na wycieczki. Czuliśmy się autentyczną wspólnotą - wspomina.
Skrzywdzony mężczyzna przerwał milczenie po 25 latach. Przez ten czas zmagał się z nerwicą lękową i depresją. Nie kryje żalu do Kościoła, który ukrywa w swych szeregach pedofili.
- Niby Kościół zachęca ofiary, żeby zgłaszały swoje krzywdy, ale to nie jest szczere i ludzie to czują. Gdyby było inaczej, już dawno wielu pokrzywdzonych opowiedziałoby o swojej krzywdzie i nie byłoby następnych Jakubów i Bartków - podsumował.