Trwa ładowanie...
d3q5krb
04-12-2006 18:07

Zabili go i uciekł

d3q5krb
d3q5krb

Zrealizowany w 1978 r. za jedyne 300 tys. dolarów horror Halloween w reżyserii Johna Carpentera okazał się jednym z najbardziej przebojowych filmów w historii gatunku i z miejsca zaowocował serią kontynuacji oraz naśladownictw. Dziś imię Michaela Myersa - bohatera cyklu, wymienianie jest przez fanów filmów grozy jednym tchem obok takich postaci jak Freddy Krueger (Koszmar z ulicy wiązów), czy Jason Voorhes (Piątek trzynastego). Teraz na nasze ekrany trafia 8 już część serii, której realizacji podjął się Rick Rosenthal - uznany reżyser telewizyjny, który za kamerą zadebiutował w roku 1981 obrazem Halloween II - kontynuacją dzieła Carpentera.

Akcja Halloween: Resurrection rozgrywa się współcześnie. Grupa studentów decyduje się wziąć udział w Dangertainment, transmitowanym za pomocą internetu reality show, którego uczestnicy mają za zadanie spędzić noc w domu należącym niegdyś do rodziny Michaela Myersa i gdzie zabójca dokonał w wieku 6. lat swojego pierwszego morderstwa. Oczywiście, jak się łatwo domyśleć, wkrótce po rozpoczęciu programu okazuje się, że dom nie jest opuszczony, a jego gospodarzem jest cały czas Michael Myers, który postanawia pobyć się nieproszonych gości...

Muszę przyznać, że Halloween: Resurrection mile mnie rozczarował. Zasiadając do projekcji oczekiwałem jakiegoś strasznego knota, a tymczasem obejrzałem zupełnie przyzwoity horror zrealizowany zgodnie z recepturą wypracowaną we wcześniejszych częściach serii. Myers pojawia się zatem tuż za plecami swoich ofiar, wielokrotnie widzimy go ukrywającego się w ciemnych częściach pokoju, a zakończenie filmu nie zaskoczy chyba już nikogo.

Ci, którzy serię znają, poczują się jak w domu. Szkoda jedynie, że twórcy Halloween: Resurrection nie wykorzystali do końca potencjału jaki drzemie w samym pomyśle. Pierwszy Halloween podbił serca widzów nie tylko niesamowitym, przerażającym klimatem, ale także niezłym scenariuszem, w którym znalazło się mnóstwo odwołań do innych filmów, a ich odkrywanie samo w sobie stanowiło niezłą rozrywkę. I tak bohater grany przez Donalda Pleasance'a otrzymał imię i nazwisko po jednej z postaci pojawiającej się w Psychozie Hitchcocka, miejscowy szeryf został nazwany na cześć Leigh Bracketta, scenarzysty współpracującego z Howardem Hawksem, którego The Thing pojawia się w filmie, natomiast główny motyw muzyczny horroru inspirowany był muzyką z głośnego Suspiria, włoskiego mistrza kina grozy Dario Argento.
Takich smaczków nie znajdziemy niestety w Halloween: Resurrection, ale chyba nikt nie oczekiwał, że 8. już część filmu okaże się lepsza od pierwszej.

Halloween: Resurrection to film adresowany głównie do miłośników serii. Pozostałych, którzy z Michaelem Myersem jeszcze się nie spotkali, zachęcam do obejrzenia pierwszej i najlepszej części cyklu. Jeśli przypadnie Wam do gustu sięgnijcie po kolejne.

d3q5krb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3q5krb