Szczęście na egzaminie
Gdy dostał pracę w krakowskim Teatrze Groteska, uznał, że powinien zdobyć też stosowne do tego zawodu wykształcenie.
Złożył papiery do szkoły teatralnej i w wyznaczonym terminie stawił się na egzamin. Zdał, po trosze, dzięki szczęściu.
- Na egzaminy przygotowałem cztery teksty, wymaganych było osiem, bo nie byłem do końca zdecydowany, chciałem też zdawać na ASP. Staję przed komisją, mówię pierwszy tekst, drugi, trzeci, kończę czwarty, ''Sokrates tańczący'' Tuwima, nic więcej nie mam. I słyszę tubalny głos: ''A dajcie wy mu już święty spokój!'' - wspominał w „Wyborczej”. - Nazajutrz okazało się, że jestem drugi na liście.