Został uznany za zmarłego
Jego ojciec został zamordowany przez Niemców, on sam często uciekał z domu, dwa lata spędził w więzieniu.
Jednym z najtrudniejszych przeżyć był to, że w pewnym momencie został uznany za zmarłego. Gdy w czerwcu 1956 roku w stolicy Wielkopolski doszło do buntu robotników przeciwko władzy komunistycznej, aktor, który przebywał akurat w pobliżu, trafił za kratki. Z więzienia wyszedł dopiero po trzech dniach. Tymczasem jego matka, zaniepokojona nieobecnością Zdzisława, zaczęła szukać go w szpitalach i kostnicach. W jednej z nich omyłkowo zidentyfikowała jedynaka.
- Był to młody chłopak z postrzałem głowy. Twarz miał owiniętą bandażem. Niemniej miał takie same jak ja znamiona, wzrost - opowiadał aktor.
Na zorganizowany wkrótce pogrzeb zaproszona została cała rodzina.
- Ja po pogrzebie przyszedłem do domu. To było traumatyczne wydarzenie. Własny akt zgonu na stole - dodał. Dopiero dwa miesiące później aktor znów został wpisany do ewidencji.
- Wtedy bowiem unieważniono mój akt zgonu. Można powiedzieć, że przez dwa miesiące nie żyłem - powiedział.
Niestety, jego świat runął ponownie, gdy spowodował wypadek, w którym zginęły dwie osoby.
- W ostatnim słowie powiedziałem w sądzie, że proszę o najwyższy wymiar kary. Bo nie chciałem już żyć - wyznał.