''Musiałam przyjąć, że istniały kobiety, które miały w sobie zło''
AB: Czy w przypadku pracy nad rolą Wandy w „Idzie“ możemy mówić o konkretnych inspiracjach?
AK: Przeczytałam „Kobiety władzy PRL“ [Sławomira Kopera – przyp. red.], zapoznałam się z historią Julii Brystygier [Krwawej Luny – funkcjonariuszki aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej – przyp. red.], pomógł mi też Paweł Pawlikowski, który znał Helenę Wolińską-Brus [polską działaczkę polityczną pochodzenia żydowskiego; prokurator biorącą udział w procesach politycznych okresu stalinizmu – przyp. red.]. Musiałam przyjąć, że istniały kobiety, które miały w sobie zło, ale jednocześnie zależało mi na tym, żeby stworzyć postać, którą mimo tego charakteryzuje pewnego rodzaju charyzma czy energia, dzięki której widzowie ją polubią. Wanda jest postacią tragiczną. To, co przeżyła, bardzo wiele tłumaczy – choć nie uważam, że tłumaczy wszystko. Dzięki rozmowom z Pawłem i próbom z Agatą
Trzebuchowską zasiałam ziarno i czekałam, co z niego wyrośnie.