Anna Wojton: Wiecznie spragniona artystycznych wyzwań
05.08.2015 | aktual.: 22.03.2017 09:53
Kochało się w niej pół Polski – na przełomie lat 80. i 90. Anna Wojton święciła triumfy popularności. Dzięki pierwszej polskiej telenoweli „W labiryncie”, w której wcielała się w Mariolę Kaczorek, zdobyła nie tylko sławę, ale i sympatię publiczności. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zaszkodzić jej karierze.
Jak mówiła sama o sobie kochało się w niej pół Polski. Na przełomie lat 80. i 90. Anna Wojton święciła triumfy popularności. Dzięki pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie", w której wcielała się w Mariolę Kaczorek, zdobyła nie tylko sławę, ale i sympatię publiczności. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zaszkodzić jej karierze.
Jednak kiedy Wojton, spragniona artystycznych wyzwań, odeszła z telewizji, twierdząc, że chciałaby się sprawdzić w jakimś ambitniejszym repertuarze, przeżyła bolesne rozczarowanie.
Jej telefon milczał. Dalsze plany zawodowe pokrzyżowała miłość – choć wiedziała, że to może zupełnie pogrzebać jej karierę, nie mogła znieść rozstania z mężem i zdecydowała się wyjechać z nim do Sztokholmu.
Spotkanie z teatrem
Urodziła się 5 sierpnia 1960 roku w Krakowie. Już w dzieciństwie postanowiła, że będzie śpiewaczką operową – miała doskonały głos, który ćwiczyła przez lata w szkole muzycznej.
Na scenie, w roli chórzystki i tancerki, zadebiutowała jeszcze jako nastolatka – była jedną z dziewczyn, które wygrały casting do spektaklu „Szalona lokomotywa” z udziałem Maryli Rodowicz i Marka Grechuty.
Praca w teatrze tak bardzo przypadła jej do gustu, że postanowiła zrezygnować z kariery w operze na rzecz szkoły aktorskiej.
Obiecująca studentka
Ale jej nazwisko nie znalazło się na liście przyjętych. Niezrażona, wyjechała więc do Gdyni, gdzie powitano ją z otwartymi ramionami. Z zajęć w Studium im. Baduszkowej zrezygnowała już po roku – jak twierdziła, nie odpowiadała jej panująca tam atmosfera. Jednak nauka nie poszła w las.
Tym razem, kiedy stanęła przed komisją egzaminacyjną we wrocławskiej szkole teatralnej, dostała się bez większych problemów.
Zaraz po otrzymaniu dyplomu, w 1984 roku wyjechała do Warszawy, gdzie natychmiast zaproponowano jej etat najpierw w Teatrze Powszechnym, później w Teatrze Ateneum. A stamtąd Wojton trafiła na plan filmowy.
Kochana przez tłumy
- 1988 rok. Dostałam propozycję udziału w pierwszej telenoweli, jaka powstała w polskiej telewizji "W labiryncie", w którym grałam laborantkę Mariolę Kaczorek. To był mój telewizyjny debiut – wspominała w wywiadzie dla Super Expressu.
Nie spodziewała się, że ten serial całkowicie odmieni jej życie.Rola Marioli była dla niej stworzona – aktorka śmiała się, że niewiele miała do grania, bo była dokładnie taka jak jej bohaterka.
* A widownia całkowicie kupiła „Mariolę”. Kobiety chciały wyglądać tak jak ona, mężczyźni wzdychali do niej na ulicy, obsypywali kwiatami i składali propozycje matrymonialne.*
Zawodowe rozczarowanie
Tym większe było więc zdziwienie widzów, gdy ogłoszono, że Wojton odchodzi z serialu. - Po trzech sezonach zrezygnowałam, ponieważ uznałam, że nadszedł czas na inne wyzwania zawodowe. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji teraz, że młoda dziewczyna rezygnuje z roli w serialu – mówiła o tej decyzji w Super Expressie. - Dziś sama też bym tego nie zrobiła, ale wtedy to były inne czasy.
Aktorce marzyły się wyzwania aktorskie, nie chciała ograniczać się wyłącznie do małego ekranu. Wierzyła, że dzięki swojemu kinowemu debiutowi, filmowi „Nowy Jork czwarta rano" nagrodzonemu w festiwalu w Gdyni, jej kariera ruszy z kopyta. - Myślałam, że po premierze posypią się dla mnie propozycje zawodowe. Niestety, nie zaczęło się zbyt dużo dziać – kwitowała.
Depresja na obczyźnie
- Zamiast ról dostałam propozycję wyjazdu do Sztokholmu z moim ówczesnym narzeczonym, który został dyrektorem Polskiego Instytutu w Sztokholmie – opowiadała w Super Expressie.
Choć wiedziała, że taki wyjazd może zupełnie przekreślić jej karierę, nie wahała się ani przez chwilę. Nie chciała być z dala od swojego ukochanego, szczególnie że spodziewali się dziecka. Zgodziła się więc na wyjazd.
- Tam przyszedł na świat mój Kubuś. Trzeba przyznać, że Szwecja to kraj idealny dla matek z dziećmi i... emerytów – śmiała się w Tele Tygodniu. Ale szybko miała pożałować swojej decyzji. Na obczyźnie czuła się samotna, nie miała pracy, znajomych, całymi dniami siedziała w domu z malutkim dzieckiem. Wpadła w depresję.
Powrót do kraju
Dopiero z czasem zaczęła sobie układać życie w Szwecji, ale i tak wciąż tęskniła za Polską. Wreszcie podjęła decyzję o powrocie. - W 1995 roku zmieniły się układy polityczne i wróciliśmy do Polski – mówiła w Super Expressie.
W kraju musiała jednak stawić czoła kolejnym trudnościom. - Okazało się, że nie jest tak łatwo wrócić do zawodu po kilku latach przerwy. Los jednak sprawił, że zaczęłam grać w Teatrze Ochoty, jak również epizodyczne role w różnych serialach – dodawała.
Publiczności przypomniała o sobie dzięki roli w „Klanie”, będącej, jak sama mówi, „kontynuacją roli Mariolki Kaczorek”. Chętnie pojawiałaby się częściej i na dużym ekranie, ale ze smutkiem zauważa, że w Polsce brakuje ról dla dojrzałych kobiet.
(sm/gb)